Od wielu lat emeryt Protazy przebywał głównie w czterech ścianach swojego mieszkania. Wychodził jedynie do pobliskiego sklepu. Czasem jeździł po mieście, załatwiając sporadycznie drobne sprawy. Nic dziwnego, że już dawno nie był w kawiarni. Nadszedł jednak czas, że Protazy postanowił przełamać dotychczasowe przyzwyczajenia i wprowadzić pewne zmiany w swym niezmiennym i konserwatywnym trybie życia. Postanowił zatem wybrać się do kawiarni. Już od rana starannie przygotowywał się do tak istotnego wydarzenia. Wyjął z szafy dawno nie używany garnitur, uszyty przed prawie trzydziestoma laty. Materiał nie był więc ostatnim krzykiem mody. Ważne było jednak to, że nie mieścił w sobie żadnych moli. Protazy może był człowiekiem starej daty i wnętrze jego mieszkania przypominało izbę ze skansenu, ale pod względem higieny nic nie można było mu zarzucić. Systematycznie wietrzył wnętrza swych mebli, a do ubrań wkładał kulki naftaliny. Urządzał, co prawda, coroczne wietrzenie, ale mimo to intensywny zapach naftaliny pozostawiał swoje ślady. Nie zważając na tę niedogodność, Protazy przywdział wiekowy garnitur, strzepując drobne pyłki, jakie zawsze gdzieś się znajdą w powietrzu. Do tego założył wyjściową, reprezentacyjną koszulę, a pod szyją umieścił zielony krawat w duże niebieskie grochy. Krawat trochę szokował nietypową kolorystyką i wzornictwem, ale dzięki temu czynił Protazego postacią zauważalną przez przechodniów. Emeryt dziwił się zresztą i czuł pewien niepokój, gdy przechodzący po ulicy ludzie podejrzliwie zerkali na niego. Nie było to miłe przeżycie dla Protazego, bo jako człowiek prowadzący zamknięty tryb życia mocno doświadczał każdego kontaktu z otoczeniem. Po tym dość stresującym marszu po ulicy przybliżył się do wejścia z dużym napisem „Kawiarnia”. Po cichu, delikatnie uchylił drzwi tego lokalu i niepewnym krokiem wszedł do wnętrza. Przy stolikach siedziało kilka osób, których wzrok przyciągnął nietypowy krawat Protazego. Emeryt przybliżył się do lady, aby złożyć zamówienie. Spojrzał na menu wiszące na ścianie i oniemiał. Przeczytał tam zagadkowe dla niego wyrazy: latte, cappuccino, americana, espresso. Przyzwyczajony do picia w domu tradycyjnej mielonej kawy zalewanej gorącą wodą nie bardzo skojarzył sobie te obce dla niego nazwy. W pierwszej chwili pomyślał, że może pomylił lokal, ale zapach kawy unoszący się z pobliskich ekspresów przekonał go, że trafił we właściwe miejsce. Słucham pana – zabrzmiał nagle głos sprzedawczyni, wyrywając Protazego z wewnętrznych przemyśleń na temat nowatorskiej treści menu.
– Poproszę kawę – wyszeptał nieco zaskoczony.
– Ale jaką ? – życzliwie spytała cienkim głosikiem sprzedawczyni.
Łagodny i zachęcający ton jej głosu ośmielił Protazego i ułatwił dalsze kontynuowanie dialogu.
– Trudny wybór – powiedział wyraźnie zmieszany emeryt.
– Może pan chciałby spróbować kawy latte, a może cappuccino. Americana też jest niezła – kontynuowała sprzedawczyni.
Ta wypowiedź stała się dla Protazego kluczowa. Pojął, że te obce dla niego nazwy oznaczają w gruncie rzeczy ten sam napój, czyli cel jego wyprawy.
– A co by pani wybrała ? – sprytnie zapytał Protazy.
– No wie pan, każdy ma własne upodobania. Jeśli o mnie chodzi, to ja lubię cappuccino – wyjawiła swe preferencje sprzedawczyni.
– To ja poproszę to samo – podjął szybką decyzję emeryt.
Po dokonaniu zapłaty Protazy wybrał sobie miejsce przy pustym stoliku, do którego po chwili kelnerka przyniosła zamówione cappuccino. Był nieco zdziwiony jasną barwą tego napoju, ale po pierwszym łyku uznał, że decyzja o wyborze kawowej wersji była słuszna. Sącząc kawę, delektował się jej upojnym smakiem. Poczuł się w pewnej chwili, jak ważny człowiek wśród wybitnych osobistości, można by rzec, obywatel świata. Chwilowy przypływ wysokiego mniemania o sobie został w jednej chwili przyćmiony spojrzeniami innych osób siedzących przy sąsiednich stolikach. Unoszący się słaby, ale jednak odczuwalny zapach naftaliny rysował na ich twarzach niekłamane zakłopotanie i wyraźnie dostrzegalny dyskomfort. Mieszanka naftalinowo – kawowa nie była jednak udanym rozwiązaniem. Protazy, jakby przeczuwając, że jego osoba wywołuje dziwne dla niego reakcje sąsiadów, zaczął snuć domysły, co może być przyczyną takiego ich zachowania. Nie czuł zapachu naftaliny, bo ten najlepiej jest wyczuwalny z pewnej odległości. Pomyślał więc, że może niestosownie usiadł. Założył przecież nogę na nogę. Błyskawicznie zmienił pozycję i postawił nogi obok siebie. Ruch ten nie zmienił jednak reakcji sąsiadów, którzy zdegustowani coraz szybciej popijali kawę, jakby chcieli do minimum skrócić pobyt w kawiarni.
– A może mam potargane włosy ? – pomyślał Protazy. Wyjął lusterko z kieszeni marynarki, które tkwiło w niej od co najmniej dziesięciu lat, ale mimo to nie straciło nic ze swej jakości. Z łatwością dostrzegł, że włosy są starannie uczesane. A zatem nie jest to powód niepokojących zachowań pozostałych gości kawiarni.
– Pewnie rozluźnił mi się krawat po szyją – pomyślał znów Protazy, rozpaczliwie szukając przyczyn nadmiernego zainteresowania się jego osobą. Spojrzał ponownie w lusterko, lecz i tym razem wszystko było w porządku.
– A może mam pobrudzoną marynarkę ? – myślał nadal emeryt – no tak, ale jak to sprawdzić ?
Przecież nie będę w kawiarni zdejmować marynarki i oglądać jej z każdej strony. Nie mogąc już wytrzymać narastającego napięcia nerwowego, Protazy dopił ostatni łyk kawy i pewnym krokiem wyszedł z kawiarni. Był generalnie zadowolony z odmiany codziennego trybu życia, jakim okazała się wyjątkowa wizyta w kawiarni. Pełnię pozytywnych wrażeń zakłóciło tylko trapiące Protazego dziwne zachowanie jego kawiarnianych sąsiadów. Szkoda, że nie zorientował się, iż przyczyną tego była po prostu zwykła naftalina. Nie musiałby się zadręczać niepotrzebnymi domysłami.
Od wielu lat emeryt Protazy przebywał głównie w czterech ścianach swojego mieszkania. Wychodził jedynie do pobliskiego sklepu. Czasem jeździł po mieście, załatwiając sporadycznie drobne sprawy. Nic dziwnego, że już dawno nie był w kawiarni. Nadszedł jednak czas, że Protazy postanowił przełamać dotychczasowe przyzwyczajenia i wprowadzić pewne zmiany w swym niezmiennym i konserwatywnym trybie życia. Postanowił zatem wybrać się do kawiarni. Już od rana starannie przygotowywał się do tak istotnego wydarzenia. Wyjął z szafy dawno nie używany garnitur, uszyty przed prawie trzydziestoma laty. Materiał nie był więc ostatnim krzykiem mody. Ważne było jednak to, że nie mieścił w sobie żadnych moli. Protazy może był człowiekiem starej daty i wnętrze jego mieszkania przypominało izbę ze skansenu, ale pod względem higieny nic nie można było mu zarzucić. Systematycznie wietrzył wnętrza swych mebli, a do ubrań wkładał kulki naftaliny. Urządzał, co prawda, coroczne wietrzenie, ale mimo to intensywny zapach naftaliny pozostawiał swoje ślady. Nie zważając na tę niedogodność, Protazy przywdział wiekowy garnitur, strzepując drobne pyłki, jakie zawsze gdzieś się znajdą w powietrzu. Do tego założył wyjściową, reprezentacyjną koszulę, a pod szyją umieścił zielony krawat w duże niebieskie grochy. Krawat trochę szokował nietypową kolorystyką i wzornictwem, ale dzięki temu czynił Protazego postacią zauważalną przez przechodniów. Emeryt dziwił się zresztą i czuł pewien niepokój, gdy przechodzący po ulicy ludzie podejrzliwie zerkali na niego. Nie było to miłe przeżycie dla Protazego, bo jako człowiek prowadzący zamknięty tryb życia mocno doświadczał każdego kontaktu z otoczeniem. Po tym dość stresującym marszu po ulicy przybliżył się do wejścia z dużym napisem „Kawiarnia”. Po cichu, delikatnie uchylił drzwi tego lokalu i niepewnym krokiem wszedł do wnętrza. Przy stolikach siedziało kilka osób, których wzrok przyciągnął nietypowy krawat Protazego. Emeryt przybliżył się do lady, aby złożyć zamówienie. Spojrzał na menu wiszące na ścianie i oniemiał. Przeczytał tam zagadkowe dla niego wyrazy: latte, cappuccino, americana, espresso. Przyzwyczajony do picia w domu tradycyjnej mielonej kawy zalewanej gorącą wodą nie bardzo skojarzył sobie te obce dla niego nazwy. W pierwszej chwili pomyślał, że może pomylił lokal, ale zapach kawy unoszący się z pobliskich ekspresów przekonał go, że trafił we właściwe miejsce. Słucham pana – zabrzmiał nagle głos sprzedawczyni, wyrywając Protazego z wewnętrznych przemyśleń na temat nowatorskiej treści menu.
– Poproszę kawę – wyszeptał nieco zaskoczony.
– Ale jaką ? – życzliwie spytała cienkim głosikiem sprzedawczyni.
Łagodny i zachęcający ton jej głosu ośmielił Protazego i ułatwił dalsze kontynuowanie dialogu.
– Trudny wybór – powiedział wyraźnie zmieszany emeryt.
– Może pan chciałby spróbować kawy latte, a może cappuccino. Americana też jest niezła – kontynuowała sprzedawczyni.
Ta wypowiedź stała się dla Protazego kluczowa. Pojął, że te obce dla niego nazwy oznaczają w gruncie rzeczy ten sam napój, czyli cel jego wyprawy.
– A co by pani wybrała ? – sprytnie zapytał Protazy.
– No wie pan, każdy ma własne upodobania. Jeśli o mnie chodzi, to ja lubię cappuccino – wyjawiła swe preferencje sprzedawczyni.
– To ja poproszę to samo – podjął szybką decyzję emeryt.
Po dokonaniu zapłaty Protazy wybrał sobie miejsce przy pustym stoliku, do którego po chwili kelnerka przyniosła zamówione cappuccino. Był nieco zdziwiony jasną barwą tego napoju, ale po pierwszym łyku uznał, że decyzja o wyborze kawowej wersji była słuszna. Sącząc kawę, delektował się jej upojnym smakiem. Poczuł się w pewnej chwili, jak ważny człowiek wśród wybitnych osobistości, można by rzec, obywatel świata. Chwilowy przypływ wysokiego mniemania o sobie został w jednej chwili przyćmiony spojrzeniami innych osób siedzących przy sąsiednich stolikach. Unoszący się słaby, ale jednak odczuwalny zapach naftaliny rysował na ich twarzach niekłamane zakłopotanie i wyraźnie dostrzegalny dyskomfort. Mieszanka naftalinowo – kawowa nie była jednak udanym rozwiązaniem. Protazy, jakby przeczuwając, że jego osoba wywołuje dziwne dla niego reakcje sąsiadów, zaczął snuć domysły, co może być przyczyną takiego ich zachowania. Nie czuł zapachu naftaliny, bo ten najlepiej jest wyczuwalny z pewnej odległości. Pomyślał więc, że może niestosownie usiadł. Założył przecież nogę na nogę. Błyskawicznie zmienił pozycję i postawił nogi obok siebie. Ruch ten nie zmienił jednak reakcji sąsiadów, którzy zdegustowani coraz szybciej popijali kawę, jakby chcieli do minimum skrócić pobyt w kawiarni.
– A może mam potargane włosy ? – pomyślał Protazy. Wyjął lusterko z kieszeni marynarki, które tkwiło w niej od co najmniej dziesięciu lat, ale mimo to nie straciło nic ze swej jakości. Z łatwością dostrzegł, że włosy są starannie uczesane. A zatem nie jest to powód niepokojących zachowań pozostałych gości kawiarni.
– Pewnie rozluźnił mi się krawat po szyją – pomyślał znów Protazy, rozpaczliwie szukając przyczyn nadmiernego zainteresowania się jego osobą. Spojrzał ponownie w lusterko, lecz i tym razem wszystko było w porządku.
– A może mam pobrudzoną marynarkę ? – myślał nadal emeryt – no tak, ale jak to sprawdzić ?
Przecież nie będę w kawiarni zdejmować marynarki i oglądać jej z każdej strony. Nie mogąc już wytrzymać narastającego napięcia nerwowego, Protazy dopił ostatni łyk kawy i pewnym krokiem wyszedł z kawiarni. Był generalnie zadowolony z odmiany codziennego trybu życia, jakim okazała się wyjątkowa wizyta w kawiarni. Pełnię pozytywnych wrażeń zakłóciło tylko trapiące Protazego dziwne zachowanie jego kawiarnianych sąsiadów. Szkoda, że nie zorientował się, iż przyczyną tego była po prostu zwykła naftalina. Nie musiałby się zadręczać niepotrzebnymi domysłami.