Emeryt Protazy był osobą dbającą o czystość swojego mieszkania. Często zmywał podłogę, mył okna, odkurzał dywan, Codziennie wietrzył pokój, stojąc przy oknie i pilnując, aby jakieś niepożądane stworzenie nie wniknęło w obszar jego przebywania. Owszem, zdarzało się czasem, że wpadła do pokoju jakaś mucha, czy ćma, ale na pewno nie dopuściłby do tego, żeby wtargnął tu jakiś bardziej okazały stwór typu kot lub ptak. Pewnego dnia los jednak spłatał Protazemu niezłego figla. Rano, jak zawsze po dokonaniu tradycyjnych rytuałów, jak mycie, golenie, czesanie itp., Protazy wyszedł z łazienki i udał się do kuchni. Otworzył drzwi i zdębiał. To mało powiedziane. Zesztywniał, jak rażony piorunem, ogarnięty paraliżem i trwogą w oczach. Oto na środku kuchni na podłodze stał szczur !Protazy, nie spodziewając się takiego spotkania, natychmiast uruchomił w swojej głowie proces myślowy polegający na ustaleniu sposobu, w jaki to zwierzę mogło się dostać do mieszkania. Zamknął natychmiast drzwi od kuchni, aby uniemożliwić gryzoniowi buszowanie po całym mieszkaniu i zaczął zastanawiać się nad planem pozbycia się tego intruza. Znał szybkość reakcji tego typu zwierząt, więc próba walki bezpośredniej mogłaby się okazać nieskuteczna. Szczur spłoszyłby się i schował w kącie, a wtedy hasałby sobie nocami po całym pomieszczeniu, czyniąc niepowetowane szkody. Postanowił więc skorzystać z pomocy fachowców. Wyjął w tym celu grubą książkę telefoniczną wydaną przed dwudziestu laty. Rzadko korzystał z telefonu, więc nowsze wydania nie były mu potrzebne. Problem mógł się pojawić tylko wtedy, gdy telefon był nieaktualny, Protazy zaczął gorączkowo szukać telefonu służb mogących potencjalnie udzielić mu pomocy. Kto mógłby takiej pomocy udzielić ? Może firma deratyzacyjna ? Otworzył więc stronę książki z nagłówkiem „Deratyzacja” i znalazł pierwszy telefon. Po wybraniu numeru usłyszał chrypliwy głos:
-Sklep mięsny, słucham.
-A to nie firma deratyzacyjna ? – spytał zdziwiony Protazy.
-Panie, jaka firma ? Ona tu już nie działa od dziesięciu lat. A my skupem mięsa szczurzego się nie zajmujemy ! – brzmiała odpowiedź.
Zawiedziony Protazy odłożył słuchawkę i wybrał kolejny numer.
-Słucham, pracownia krawiecka.
-Pracownia ? – zdumiał się Protazy.
-A tak, pracownia – zabrzmiał głos w słuchawce – i to już od ośmiu lat, te szczurołapy, co byli tu przedtem, to już się gdzieś wynieśli.
Ton głosu nie zachęcał Protazego do kontynuowania rozmowy, gdzie mógłby uzyskać jakieś informacje o nowym telefonie lub adresie tej firmy. Zdesperowany emeryt zadzwonił pod trzeci wskazany w książce numer telefonu,
-Dzień dobry, tu firma przetwórstwa kruszyw „Gryzoń” – usłyszał w słuchawce.
-Świetnie – odpowiedział Protazy. Skoro „Gryzoń”, to może moglibyście państwo usunąć szczura z mojego mieszkania ?
-Proszę pana – odpowiedział rozmówca – my nie mamy nic wspólnego ze szczurami. Możemy panu skruszyć granit na proszek albo gruz na pył, ale szczura panu nie skruszymy.
-A to przepraszam – przerwał rozmowę Protazy. Tutaj uświadomił sobie, jakie zmiany przyniósł czas w numerach telefonów. Minęło zaledwie dwadzieścia lat, a rzeczywistość zapisana w tej książce zupełnie nie odpowiada aktualnej sytuacji.
Emeryt nie poddawał się jednak. Kolejny telefon okazał się wreszcie skuteczny. Dodzwonił się do firmy deratyzacyjnej. Gdy jednak rozmówca dowiedział się, że chodzi o jednego szczura, powiedział, że dla jednego gryzonia nie opłaca im się przyjeżdżać. Przyjmują tylko zlecenia dla powyżej stu szczurów.
-Tego by jeszcze brakowało, żebym w domu miał sto szczurów – pomyślał przerażony Protazy.
Czas mijał, a sytuacja nie ulegała zmianie. Cały proces pozbycia się szczura tkwił w miejscu. Sprawa zaczęła być tak pilna, że Protazy zdecydował się wykorzysta telefony alarmowe. Najpierw zadzwonił na policję. W odpowiedzi usłyszał, że gdyby to był gangster o pseudonimie „Szczur”, to może by przysłali patrol, ale zwykłymi szczurami to policja się nie zajmuje. Taki sam efekt przyniósł telefon do straży miejskiej. Powiedziano mu, że gdyby to chodziło o szczura, który przegryzł opony na parkingu, to może by go zaczęto zwalczać, Szczurami w mieszkaniach to jednak oni się nie zajmują. Protazy jednak nie rezygnował. Trochę przez pomyłkę, a trochę z ogarniającego go strachu wykręcił numer telefonu pogotowia. Gdy przedstawił powód swego telefonu, osoba przyjmująca zgłoszenie stwierdziła, że proponuje Protazemu sprawdzenie, czy przypadkiem nie przedawkował alkoholu i nie ma przywidzeń. Domniemanie pani z pogotowia sugerowało spore spożycie napojów wyskokowych. Normalnie w takiej sytuacji można widzieć białe myszki, ale jak już dostrzega się szczura, to jest niebezpieczeństwo przekroczenia dopuszczalnego poziomu upojenia alkoholowego. Protazy z oburzeniem rzucił słuchawkę na widełki telefonu.
-Coś takiego ! – pomyślał wstrząśnięty. On, abstynent, miałby się upoić tak alkoholem, żeby widzieć jakiegoś nie istniejącego szczura ! Przecież to czysty absurd !
Z telefonów alarmowych pozostał mu jeszcze telefon do straży pożarnej. Pogotowie gazowe lub energetyczne nie wchodziło w rachubę. Przecież nie będą truć szczura gazem ani razić prądem. A strażacy ? Ci potrafią działać w różnych okolicznościach. Przecież nawet są w stanie usunąć gniazdo os z poddasza domu, czy ściągnąć z dachu zagubionego kota. Niestety, przypadek szczura w kuchni nie wywołał entuzjazmu wśród strażaków. Protazy usłyszał, że aktualnie mają ważniejsze przypadki i poradzono mu założenie trutki. Zdesperowany emeryt wyszedł na klatkę schodową. Na ścianie znajdowała się bowiem tablica informacyjna zawierająca różne telefony, również użyteczne w nagłych przypadkach. Zaczął więc szczegółowo studiować wszelkie zapisy, jakie tam się znajdowały. W pewnej chwili podeszło do niego młode dziewczę w wieku lat dwunastu, może trzynastu.
-Przepraszam pana, czy nie widział pan może gdzieś mojego Józia ?
-Jakiego Józia ? – odparł Protazy – nie, żadnego Józia nie widziałem. A w ogóle kim jest ten Józio ?
-To mój szczurek, tresowany, oswojony. Ma takie milutkie futerko i różowe uszka. Rano jeszcze był w pokoju i gdzie mi zaginął.
W tym momencie Protazy doznał olśnienia. Błyskawicznie skojarzył informację nastolatki z gryzoniem w kuchni.A wiesz – powiedział emeryt – dziś w kuchni znalazłem jakiegoś stwora, który przypomina szczura, ale zamknąłem go, żeby się nie przestraszył. Chodźmy tam, sama zobaczysz, czy to przypadkiem nie twój szczur.
Gdy tylko Protazy uchylił z ostrożnością drzwi do kuchni, zobaczył, że szczur nadal kręcił się na środku pomieszczenia. Nastolatka uradowana odważnie weszła do wnętrza.
–Józiu, jak mogłeś mi to zrobić – powiedziała z żalem – to ja cię szukam już od godziny, a ty się tutaj schowałeś, w nie swojej kuchni.
Nastolatka wzięła szczura w ręce, przeprosiła i wyszła z mieszkania Protazego. Emeryt z ulgą zatopił się w miękkie powierzchnie fotela. Długo jeszcze rozmyślał, jakim cudem szczur mógł przedostać się do kuchni, Być może niepostrzeżenie wśliznął się przez balkon, od którego drzwi Protazy rano uchylił i na chwilę odwrócił oczy.