1.
Było sobie raz rodzeństwo,
Siostry dwie i ich braciszek,
Zabawami bardzo często
Przerywały w domu ciszę.
2.
Kto w rodzeństwa tym był składzie ?
Zaraz o nich się dowiecie,
Po kolei ich poznacie,
Nie możemy czekać przecież.
3.
Pierwszy Kuba, z nich najstarszy,
Dzielny to dziewięciolatek,
Pomoc chętnie w domu świadczy,
Czy to zimą, czy też latem.
4.
W kuchni z mamą razem lubi
Piec babeczki znakomicie,
Przy wkrętarce się nie zgubi,
Na maszynie lubi szycie,
5.
A z kartonu i z papieru
Najróżniejsze robi twory,
Klei, łączy z zszywek wielu,
Różne daje im kolory.
6.
Konstruuje oprócz tego
Piękne mosty, drogi, domy
Zbudowane z klocków Lego
Tak mu bliskich i znajomych.
7.
Ulubiony jego w szkole
Przedmiot – to matematyka,
Ona w oczy go nie kole,
Chociaż wielu jej unika.
8.
A do tego ma też misia,
Co radości moc mu daje,
Jest on z nim już nie od dzisiaj,
Nigdy się z nim nie rozstaje.
9.
Druga tutaj w kolejności
Nam pojawia się Milenka,
Trochę lubi się pozłościć,
Pewnych rzeczy też się lęka,
10.
Jazda tylko na dwóch kółkach
I w basenie nurkowanie
To się nie ma prawa udać,
Takie rzeczy to nie dla niej.
11.
A ponadto często myśli
Ta urocza sześciolatka
O przyszłości swych najbliższych,
I wciąż martwi się o dziadka.
12.
Raz podobno na ramieniu
Usiadł jej diabełek mały,
Który kusił skryty w cieniu,
Podpowiadał przez dzień cały:
13.
„Ja chcę życie ci umilić,
Czasu znajdź choć odrobinkę
I nie wahaj się ni chwili,
Kopnij siostrę swą Martynkę”.
14.
Trzeba grać z tym diabłem ostro,
By złych porad nam nie dawał,
Więc wysłany został w kosmos
I się więcej nie pojawiał.
15.
A Milenka na dodatek
Lubi rolę grać leniuszka,
Nie chce sprzątać swych zabawek
I z podłogi, i spod łóżka.
16.
Mówi, że jest wciąż zmęczona
I że rączki ją też bolą,
Do sprzątania więc nie ona,
Niech to innych będzie dolą.
17.
Za to jest dość towarzyska,
Kiedy nowy wstaje ranek,
Oczętami dwoma błyska,
Aby iść do koleżanek.
18.
Kiedy świeci noc gwiazdami,
Do łóżeczek nas układa,
To Milenka wraz z misiami
I z lalkami w sen zapada.
19.
Wśród zabawek zgromadzonych
Z jedną rozstać się nie może,
To króliczek ulubiony,
On w różowym jest kolorze.
20.
A ostatnia z nich Martynka,
Ta najmłodsza z trójki dzieci,
Pięcioletnia odrobinka,
Co przykładem swym chce świecić.
21.
Obserwuje, co też robi
Jej rodzeństwo pozostałe,
Chce się do nich upodobnić,
Naśladować ich wytrwale.
22.
Bierze farbki, kredki chwyta
I maluje świat wesoły,
Pierwsze czyta też literki,
Choć za wcześnie jej do szkoły.
23.
Umie także świetnie liczyć,
Taką zdolność w mig nabyła,
Obliczanie mogła ćwiczyć
Nim się mówić nauczyła.
24.
Pragnie wszystko mieć w porządku,
W miejscu swym poukładane,
Ład w najmniejszym wręcz zakątku,
I pogardza bałaganem.
25.
Patrzy wokół tak z uwagą
I ze złości ząbki szczerzy,
Kiedy bierze ktoś rzecz jakąś,
Co do niego nie należy,
26.
Mimo różnic trojka cała
O odmiennych charakterach
Dobrze się ze sobą zgrała
I do zgody wciąż dociera.
27.
Mają gry komputerowe,
Wtedy razem się jednoczą
Albo ćwiczą gry planszowe
Lub gdy domek z krzeseł wznoszą.
28.
Niedaleko od ich domu
Las porastał zagadkowy,
W nim moc była brzóz i klonów,
Starych dębów wśród dąbrowy.
29.
Mama dzieci przestrzegała,
By tam same nie wchodziły,
Bo w tym lesie, który znała,
Mieszkał zwierzak dość niemiły.
30.
Był nim wielki wilk, niestety,
W każdy dzień nękany głodem,
Ciągle wilczy miał apetyt,
A na imię zaś – Nikodem.
31.
Nic dziwnego, że gdy dzieci
Stwora tego by spotkały,
Ten je schwyciłby w swe sieci,
Kłopot mógłby być niemały.
32.
Cała trójka już wiedziała,
Że wejść sami w las nie mogą,
Bo wilk chciwą chęcią pałał,
By dać dzieciom lekcję srogą.
33.
Nastał jednak kiedyś w lecie
Dzień upalny, bezdeszczowy
I z rodzeństwa każde dziecię
Chciało wstąpić do dąbrowy.
34.
Kiedy mama rozpoczęła
Gotowanie im obiadu,
Trójka z domu się wymknęła
I przepadła stąd bez śladu.
35.
Cicho wkradła się do lasu,
Gdzie przyjemnie chłodzą drzewa,
Gdzie pokaźny jagód zasób
I niejeden ptaszek śpiewa.
36.
Idą sobie w dal po ścieżce,
Nagle słyszą głos za sobą:
„Tak za bardzo się nie spieszcie,
Jestem z wami tutaj obok”.
37.
Odwracają wszyscy głowy,
A przed nimi wilk się zjawia
I takimi oto słowy
Plan drapieżny im przedstawia:
38.
„Miło widzieć was w tym lesie,
Cieszę się dziś niesłychanie,
Bo niebawem już będziecie
Apetycznym mym śniadaniem.
39.
Może nawet wystarczycie
By i obiad z was przyrządzić,
Który łyknę smakowicie,
Żeby żywot swój osłodzić”.
40.
Wilcze ślepia zabłysnęły,
Jęzor chciwie musnął brodę,
Pewnie wszyscy dobrze wiemy,
Że to właśnie był Nikodem,
41.
Wyjął nagle wprost zza krzaków
Metalową z drutu klatkę
I narzucił na dzieciaków,
Tak chwytając je w pułapkę.
42.
Dzieci jednak się nie bały
I nie wpadły wnet w panikę,
Wcale ich nie przerażały
Takie wilcze groźby dzikie.
43.
Coś do siebie poszeptały,
W uszy biegły ciche tony,
A to ich tercecik mały
Przygotował plan obrony.
44.
Pierwsza rzecze z nich Milenka:
„Słuchaj, drogi Nikodemie,
Skóra na mnie bardzo cienka,
Będziesz mógł mieć uczulenie.
45.
Gdy mnie połkniesz, dostać możesz
Pełno krostek wśród twej sierści,
Swędzić będą w każdej porze,
A ty będziesz wciąż się wiercić”.
46.
Po niej mówi tak Martynka:
„Zobacz, jestem zatroskana,
Smutna u mnie teraz minka,
Brzuszek boli mnie od rana.
47.
Pewnie zatruć się musiałam,
Więc gdy połkniesz mnie z chciwości,
To trucizna ta też cała
W twoim wnętrzu wnet zagości.
48.
Nie wiem, czy wygodnie będzie
Żyć ci w lesie tak beztrosko.
Gdy trucizna ciebie wszędzie
Atakować będzie ostro”.
49.
A na koniec mówi Kuba:
„Słuchaj, miły Nikodemie,
We mnie tkwi dla ciebie zguba,
W środku cały jestem w dżemie.
50.
Dzisiaj zjadłem na śniadanie
Dżemu chyba pół słoika.
Wiem, że wilk przed takim daniem
Jak najdalej stąd umyka.
51.
Nie smakują ci słodkości,
Więc gdy moje ciało łykniesz,
To dostaniesz zaraz mdłości,
Kiedy dżem do wnętrz twych wniknie”.
52.
Zdziwił mocno się Nikodem,
Myśli o tym, co usłyszał,
Zimnym się oblewa potem
I zapada wokół cisza.
53.
Tak do siebie wilk przemawia:
„Kiedy zechcę zjeść Milenkę,
Uczulenie się pojawi,
Cierpieć będę straszną mękę.
54.
Gdy Martynkę spożyć zechcę,
To zatruję się poważnie,
Tego to ja raczej nie chcę.
Muszę działać dość rozważnie.
55.
Kuby łyknąć też się nie da,
Bo on dżemem przesiąknięty
A ten dżem – to dla mnie bieda,
Będę brzuch mieć zaciśnięty.
56.
Choć ta trójka ładnych dzieci
Z wierzchu jest dość smakowita,
Ale w środku coś w nich siedzi,
Czego wilk nie będzie witać.
57.
Będę musiał zapolować
Gdzieś na inne kości, tłuszcze,
A was, dzieci, nie chcę chować,
Teraz z klatki mej wypuszczę.
58.
Uwolniona trójka cała
Z wilczych objęć Nikodema
Wprost do domu się udała,
By odpocząć i podrzemać.
59.
Przedtem błąd naprawić chciały,
Przeprosiły zaraz mamę
Za to, że jej nie słuchały
I do lasu poszły same.
60.
Lecz po chwili się chwaliły,
Jak to dzięki sprytnej akcji
Złego wilka przechytrzyły,
Pozbawiając go atrakcji.
61.
Dla nas wniosek stąd wynika:
Gdy spotkamy zwierzę dzikie,
Niech nie zżera nas panika,
Sprytem walczmy z przeciwnikiem.