W mieście zamieszkania emeryta Protazego wprowadzono nowy przepis obowiązujący w komunikacji miejskiej. Zgodnie z nim pasażerowie, którzy skończyli wskazaną tam określoną ilość lat, byli uprawnieni do bezpłatnych przejazdów.
Pewnego dnia emeryt zdął sobie sprawę, że właśnie wczoraj osiągnął wiek uprawniający go do bezpłatnego korzystania z miejskich połączeń. W tym celu postanowił wyrobić sobie bilet potwierdzający prawo do zwolnienia z opłat za przejazdy. Z tego powodu postanowił udać się do Biura Obsługi Klienta, aby dopełnić niezbędnych formalności. Oczywiście, jak zawsze w sytuacjach związanych z wyjściem na zewnątrz, zadbał o swój wygląd. Założył więc swój trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret z antenką.
Ubrany w strój, który jego zdaniem wzbudzał zaufanie wśród ludzi, przybył do właściwego biura, aby uzyskać ten wymarzony bilet. Co prawda, Protazy rzadko korzystał z przejazdów transportem miejskim, ale uznał, że każda oszczędność
w wydatkach będzie korzystna dla budżetu emeryta. Gdy więc dotarł do Biura Obsługi Klienta podszedł do okienka i poinformował urzędniczkę o osiągnięciu wieku uprawniającego do korzystania z bezpłatnych przejazdów.
Urzędniczka, ku zaskoczeniu Protazego, pogratulowała mu osiągnięcia takiego wieku i złożyła życzenia zdrowia. Po tym uroczystym wstępie przeszła już do bardziej przyziemnych formalności i zażądała od emeryta dowodu osobistego, aby sprawdzić dane. Gdy poprosiła o zdjęcie, Protazy zaniemówił. Nie wiedział bowiem, że do biletu potrzebna jest fotografia jego właściciela.
– Przepraszam – rzekł Protazy, ale nie wiedziałem, że potrzebne jest zdjęcie.
– Niech się pan nie martwi – rzekła urzędniczka. Tam w rogu jest stanowisko
z automatem do zdjęć. proszę tam podejść i zrobić sobie fotografię.
Protazy był przerażony. Nigdy nie wykonywał takich czynności i nie bardzo wiedział, jak się do tego zabrać. Zbliżył się do automatu, odsunął kotarę i usiadł na krześle. Nie wiedział jednak, co robić dalej. Rozglądał się po kabinie, bezradnie szukając jakichś przycisków lub wskazówek.
Tymczasem do Biura Obsługi Klienta przyszło kilka osób, które też musiały zrobić zdjęcie, Gdy zobaczyły, że kabina jest zajęta, ustawili się w kolejce, cierpliwie czekając. Minęło 10 minut, ale nic się nie działo. Urzędniczka zobaczyła z okienka stojąca kolejkę. Wyszła więc ze strefy obsługi, podeszła do kabiny, uchyliła kotarę i zobaczyła Protazego siedzącego bez ruchu na krześle.
– Co pan tak długo tu robi? -spytała. Przecież zrobienie zdjęcia to moment.
– Ale nie bardzo wiem, co tu trzeba nacisnąć – odparł emeryt.
– To trzeba było od razu tak mi powiedzieć. Przynajmniej nie stracilibyśmy czasu. Niech pan spojrzy. ilu ludzi czeka w kolejce, żeby sobie zrobić zdjęcie. Urzędniczka nacisnęła na jakiś przycisk i w ciągu sekundy wyskoczyło
z szufladki zdjęcie Protazego.
– No widzi pan, jakie to proste – odparła. Proszę przejść ze mną do okienka.
Speszony swoją nieznajomością obsługi kabiny zdjęciowej zarumieniony na twarzy emeryt posłusznie podszedł do okienka. Urzędniczka szybko zeskanowała zdjęcie, wgrywając je do plastikowej karty, która była biletem potwierdzającym uprawnienia emeryta do bezpłatnych przejazdów.
Uradowany Protazy odebrał bilet i opuścił Biuro Obsługi Klienta. Postanowił przekonać się, czy bilet funkcjonuje prawidłowo. Dotarł więc do przystanku. Niebawem przyjechał tramwaj. Emeryt wsiadł, oczekując kontrolerów. Jedynie oni mogli stwierdzić ważność karty biletowej, którą Protazy uważał za cenną zdobycz. Niestety, kontrolerzy się nie pojawili. Emeryt zmienił więc tramwaj
w nadziei, że tym razem zrealizuje swój plan. Musiał to jeszcze zrobić trzykrotnie. Zjeździł pół miasta, co zajęło mu prawie trzy godziny. Wreszcie jego plany zaczęły się spełniać. Jechał kolejnym tramwajem, gdy nagle do środka wsiadło dwóch kontrolerów. Mieli ze sobą czytniki do sprawdzania ważności biletów, które umożliwiały im dość sprawne wykonywanie swych czynności. Szybko przemieszczali się wzdłuż tramwaju.
Gdy zbliżali się do Protazego, emerytowi mocniej zabiło serce. Emocje narastały. Protazy zaczął myśleć, co się stanie, gdyby się okazało, że bilet jest wadliwy. Wtedy byłby narażony na zapłacenie kary i kompromitację na oczach wszystkich innych pasażerów pojazdu. Jakież było zdziwienie emeryta, gdy kontrolerzy przeszli obojętnie wobec niego i poszli dalej w głąb wagonu. Protazy nie mógł pojąć, co takiego się zdarzyło, że innym osobom sprawdzano bilety, a jemu nie. Potraktowano go, jak powietrze, jakby go w ogóle nie było.
W skromnym i ugodowym emerycie zrodził się bunt. Przecież on jeszcze żyje! Ma, co prawda, trochę lat, ale to nie powód, by go nie dostrzegać. Wzburzony takim postępowaniem przeszedł w kierunku kontrolerów i spytał:
– Dlaczego panowie nie sprawdzali mojego biletu?
– Nie było potrzeby – odrzekł jeden z nich.
– Dlaczego nie było potrzeby? – dopytywał Protazy.
– Patrząc na pana twarz można od razu zgadnąć, że przysługuje panu prawo do bezpłatnych przejazdów – dodał drugi kontroler.
– Tak? – podejrzliwie zapytał emeryt. Czy wyraz twarzy wskazuje na wiek? To ryzykowny wniosek. Proszę o sprawdzenie mojego biletu.
– Proszę pana – odpowiedział ten sam kontroler. Myśli pan, że nie mamy nic do roboty? Musimy jeszcze skontrolować pół tramwaju, a nie tracić czas na takich, jak pan.
– To znaczy jakich? – podniósł głos emeryt. Domagam się sprawdzenia mojego biletu!
– Proszę nie przeszkadzać nam w pracy i wrócić na swoje miejsce. – odpowiedział pierwszy kontroler.
– Wrócę, jak panowie sprawdzą mój bilet – upierał się Protazy.
– Jeżeli jeszcze dłużej będzie pan się upierał, to wezwiemy straż miejską i będzie pan oskarżony o naruszenie porządku publicznego.
– Jakiego porządku? – kontynuował emeryt. Co to za porządek, jeśli mam bilet
i nikt go nie chce sprawdzić.
Dialog Protazego z kontrolerami wzbudził zainteresowanie pasażerów. Zaczęli sugerować kontrolerom, aby dla świętego spokoju sprawdzili mu ten bilet
i zakończyli sprawę. Kontrolerzy widocznie musieli pokazać, że pełnią bardzo ważną funkcję. Polecili motorniczemu zatrzymanie tramwaju i zadzwonili po straż miejską. Zniecierpliwieni i oburzeni zachowaniem kontrolerów pasażerowie zaczęli opuszczać tramwaj, w którym pozostał tylko Protazy
i kontrolerzy.
Wkrótce pojawili się strażnicy i zostali poinformowani o niesfornym pasażerze, który przeszkadza im w pracy. Strażnicy uznali, że ta sprawa nie leży w ich kompetencjach. Doszli do wniosku, że Protazego trzeba będzie przekazać policji. Zaprowadzili więc emeryta do samochodu straży miejskiej i zawieźli go do komisariatu, który znajdował się w dzielnicy zamieszkania emeryta.
Protazy wszedł ze strażnikami do budynku i poinformowali oficera dyżurnego
o przyczynie doprowadzenia emeryta. Oficer zadecydował, że należy z tą sprawą zwrócić się do komendanta posterunku. Gdy Protazy pojawił się na progu gabinetu, zobaczył znajomą postać komendanta siedzącego za biurkiem.
– O, pan Protazy, znów pan do mnie trafia. Co tam pan przeskrobał? Ostatnio podejrzanie często wplątuje się pan w jakieś nieczyste sprawy – rzekł komendant.
– Pan komendant nadal tutaj? – zagadnął Protazy.
– Jak pan widzi, jeszcze tu jestem – odparł zdenerwowany komendant. Proszę mnie tu nie zagadywać i nie odbiegać od tematu. Oczekuję wyjaśnień, Co ma mi pan do powiedzenia?
Protazy opisał przebieg całego zdarzenia. Po wysłuchaniu emeryta komendant zrobił zdziwioną minę i spytał:
– To z tego powodu pana do mnie przysłali? Właściwie to miał pan rację. Kontrolerzy są po to, by sprawdzać bilety – skomentował wypowiedź emeryta komendant. Jest pan wolny. Proszę wrócić do domu.
Protazy, poruszony nieoczekiwaną przygodą w tramwaju, powrócił do swego mieszkania. Doszedł jednak do wniosku, że nieprędko znów wsiądzie do pojazdu komunikacji miejskiej.