Emeryt Protazy lubił spędzać czas przed telewizorem. Szczególnie w porze wieczornej, gdy dzień już się chylił ku końcowi. Wtedy emeryt znajdował programy wybitnie mu odpowiadające. Jednym z tych programów był teleturniej „Krok po kroku”, który polegał na odgadywaniu kolejnych pytań.
Główną nagrodę w wysokości 100.000 złotych zdobywał uczestnik, który odpowie prawidłowo na pięć pytań z wylosowanej dziedziny. Emeryt z zapałem słuchał tej audycji, chcąc sprawdzić swoją wiedzę i ustalić, ile jeszcze wiadomości zdobytych przez dotychczasowe lata życia zostało mu w pamięci.
Pewnego dnia w głowie emeryta zrodził się pomysł, aby zgłosić się do telewizji, ale nie jako uczestnik, lecz jako widz. Program był bowiem tak przygotowany, że uczestnikom towarzyszyła niewielka widownia dopingująca zawodników i oklaskująca prawidłowe odpowiedzi.
Właściwie można postawić pytanie, co skłoniło Protazego do tak radykalnego kroku. Przecież był człowiekiem skromnym. Nie lubił występować na forum publicznym. Wolał zaszyć się w zaciszu czterech ścian swego niewielkiego lokalu. Tam mógł spędzać całe dnie bez napięć nerwowych i bez stresów. Organizm ludzki czasem bywa niekonsekwentny. I właśnie Protazemu w tym przypadku zbrakło konsekwencji. Jak zawsze, jakaś tajemnicza siła, której nie mógł się oprzeć, kazała mu, wbrew jego naturze, wyjść z domu i pokazać się w telewizyjnym studio. Taka prezentacja wymagała oczywiście odpowiedniego ubioru. Dlatego emeryt, jak zwykle w takich razach, przywdział trzydziestoletni garnitur, różową koszulę i zielony krawat w niebieskie grochy, a także buty na skórzanym obcasie.
Po tych przygotowaniach Protazy wyszedł na przystanek tramwajowy, aby udać się do gmachu telewizji. Oczywiście nie jechał w ciemno. Wcześniej już dowiedział się, że akurat tego dnia realizatorzy programu przyjmują chętnych do zasiadania na widowni. Za sam udział uczestnik otrzymywał 50 złotych. Protazy uznał, że kwota ta nie jest może astronomiczna, ale też nie do pogardzenia.
Po przybyciu do studia nagrań stwierdził z przerażeniem, że takich jak on chętnych, jest cały tłum. Prowadzący program zapraszał na widownię każdego po kolei. Akurat, gdy następnym widzem miał być Protazy, prowadzący powiedział:
-Przykro mi, proszę państwa, ale mamy już komplet. Więcej osób nie możemy przyjąć. Zapraszamy na następny program.
Protazy poczuł się mocno zawiedziony. Tyle czasu tu jechał, a tymczasem wizja nieplanowanego, nadzwyczajnego i wolnego od podatku wpływu do emerytalnego budżetu kwoty 50 złotych oddaliła się nieubłagalnie.
Zrezygnowany emeryt ze spuszczoną głową już zamierzał wracać do domy, gdy nagle los się do niego uśmiechnął. Usłyszał bowiem za plecami głos prowadzącego:
– Halo, proszę pana, proszę nie odchodzić. Mamy nieoczekiwaną sytuację. Jeden z uczestników nie dotarł na program. Pan jest tak schludnie i barwnie ubrany, że na ekranie wzbogaci pan program.
Protazy poczuł się zagrożony. Oto bowiem narażał się na poważne ryzyko kompromitacji.
– Ależ, proszę pana – zagadnął do prowadzącego – przecież ja się w ogóle nie przygotowywałem do tego teleturnieju. Mogę nie odpowiedzieć na żadne pytanie.
Prowadzący pocieszał jednak emeryta i zapewniał, że warto spróbować, bo pytania nie są trudne.
Protazy był tak wyprowadzony z równowagi, że postawił wszystko na jedną kartę.
-Trudno – pomyślał – co będzie, to będzie. Ryzykuję kompromitacją, ale niech tam. Co mi szkodzi ?
Pogodzony z losem i zdany na jego zrządzenia emeryt wszedł z prowadzącym program do sali nagrań który wkrótce pojawił się przed kamerami i powitał widownię oraz telewidzów takim tekstem:
– Proszę państwa, mamy kolejnego uczestnika naszego teleturnieju. Jest nim pan Protazy. Muszę panu i wszystkim widzom przypomnieć, że główną nagrodę w wysokości 100.000 złotych wygrywa ten, kto bezbłędnie odpowie na pięć pytań. Pierwsza zła odpowiedź eliminuje uczestnika z gry. Zostaje tylko nagroda pocieszenia, która jest tajemnicą. Ujawniona będzie dopiero w momencie wręczania. Tymczasem przystępujemy do gry.
-Panie Protazy – rzekł prowadzący do emeryta – proszę wylosować dla siebie temat, z którego będzie pan odpowiadać.
Protazy drżącą ręką wyciągnął kartkę z tematem i omal nie zemdlał. Od razu pobladł na twarzy, co zauważyli widzowie, obawiając się, że lada moment może zemdleć. Powód takiego stanu był jednak uzasadniony. Zestaw pytań dotyczył bowiem twórczości jednego z XVII-wiecznych poetów peruwiańskich, o którym emeryt nie miał zielonego pojęcia.
– Cóż pan taki blady ? – spytał prowadzący – proszę się nie denerwować. Wiadomo, że przed kamerami nerwy się wzmagają, ale nie ułatwią panu gry. Proszę się skoncentrować. Czytam pierwsze pytanie:
– Jak się nazywał pierwszy wiersz tego poety, którym zadebiutował ?
– Nie wiem – przyznał wprost Protazy.
– Bardzo dobrze ! – odpowiedział radosnym tonem prowadzący. Taki właśnie tytuł miał ten pierwszy wiersz.
– Proszę bardzo, oto drugie pytanie:
– Który wiersz przyniósł poecie największy sukces ?
– Nie mam pojęcia – odpowiedział emeryt.
– Świetnie – odparł prowadzący. To był właśnie tytuł tego najlepszego wiersza.
Oto następne pytanie:
Jaki tytuł nosił cykl wierszy o jego wrażeniach z podróży po Ameryce Południowej ?
Protazy zdumiony trafnymi odpowiedziami mimowolnie wydusił z siebie:
– Trudno powiedzieć.
– Tak ! Tak ! – krzyknął rozemocjonowany prowadzący. Znów pan dobrze odpowiedział. Teraz będzie przedostatnie, czwarte pytanie:
– Jaki wiersz tego poety był najbardziej krytykowany przez recenzentów ?
Protazy znów zrobił przerażoną minę. Sam nie był w stanie zrozumieć, jak mógł odpowiedzieć poprawnie na te trzy pytania, skoro kompletnie nie znal tematu.
To musiał być jakiś nadzwyczajny przypadek. Rozmyślając nad tym, co się stało,
Mimowolnie wypowiedział do siebie trzy słowa: To jakiś cud.
– Brawo ! Brawo ! –wykrzyknął prowadzący. Znów dobra odpowiedź. Tak, wiersz po tym tytułem istotnie okazał się bardzo kontrowersyjny.
Panie Protazy, przed nami już ostatnie pytanie. Stoi pan przed szansą wygrania głównej nagrody. Pytanie to brzmi: Ile lat żył ten poeta ?
Tu, niestety, Protazy musiał strzelać. Byłby to rzeczywiście nieprawdopodobny przypadek, gdyby trafił.
Zamknął oczy i powiedział: pięćdziesiąt sześć. Nie zdążył ich otworzyć, a już usłyszał pełen zawodu głos prowadzącego:
– Niestety, panie Protazy, był pan blisko. Ten poeta żył pięćdziesiąt pięć lat.
Proszę się jednak nie martwić. Czeka na pana nagroda pocieszenia, którą zaraz przyniesie moja asystentka.
W tym momencie pojawiła się młoda, smukła pani niosąca tajemniczą paczuszkę.
– Panie Protazy – rzekł prowadzący – oto dla pana nagroda pocieszenia: zgrzewka zawierająca sześć słoików dżemu morelowego.
Protazy z nieukrywaną radością przyjął tę nagrodę. Zawierała przecież jego przysmak Nie wygrał głównej nagrody, ale nie żałował straconej szansy.
Taka masa pieniędzy to spory kłopot. Co miałby z nimi zrobić ? A dżem bardziej się przyda. Przynajmniej będzie mógł się delektować jego upojnym smakiem, nie obciążając domowego budżetu.