Bajki Wuja

Członkowie komitetu ochrony wyrwy z Protazym w składzie przybyli pewnego dnia do siedziby przedsiębiorstwa komunalnego w celu rozeznania aktualnego stanu sprawy usunięcia wyrwy w jezdni. Byli świadomi, że zostawili wyrwę bez opieki, więc chcieli jak najszybciej załatwić ten temat, aby powrócić na miejsce uszkodzenia jezdni.

Po półgodzinnym oczekiwaniu dostali się do gabinetu dyrektora. Ten stwierdził, że przedsiębiorstwo dostaje dotacje z urzędu miasta i to tam komitet powinien szukać informacji. Zgodnie z wyjaśnieniem dyrektora członkowie komitetu udali się do urzędu miasta. Tam wszyscy urzędnicy byli zajęci, więc nie bardzo mogli
z kimkolwiek rozmawiać. Dotarli wreszcie do sekretariatu dyrektora ds. inwestycji. Zanim wyjaśnili sekretarce, w jakim celu przyszli, otworzyły się drzwi do gabinetu dyrektora, skąd wyszło kilka osób. Właśnie skończyła się narada, a do następnej pozostawały trzy minuty. Był to czas, w którym członkowie komitetu ochrony wyrwy mogli się czegoś dowiedzieć.

Dyrektor zaprosił wszystkich do gabinetu i od razu zaczął rozmowę:
– Panowie, mamy tylko trzy minuty. Co to za sprawa, z którą przychodzicie?

– Chodzi o wyrwę – odpowiedział Protazy.

– Wyrwę? Ach, tak, pamiętam to zdarzenie. Była jakaś burza i ziemia się zapadła. Tak, ale co ja mogę tu pomóc? Nadal nie mamy funduszy na ten cel. Muszą panowie przyjść za miesiąc. Spodziewamy się nowych wpływów finansowych, to może wtedy coś się znajdzie.

-Miesiąc? -skrzywił się jeden z członków komitetu. Czy pan, panie dyrektorze, wie, co się może zdarzyć przez tak długi okres? Jeśli ziemia się osunie jeszcze bardziej, to ulica będzie nieprzejezdna. To dla osiedla oznacza katastrofę.

– Przykro mi – odpowiedział dyrektor – nic panom nie pomogę.

Zrezygnowani członkowie komitetu wracali z urzędu miasta w milczeniu ze spuszczonymi głowami, gdy raptem Protazemu przyszła do głowy świetna myśl:

– Panowie, a może by tak wśród mieszkańców osiedla zrobić zbiórkę na pokrycie kosztów załatania tej wyrwy?

– Znakomity pomysł, panie Protazy. Pilnujemy tej dziury, nic innego właściwie nie robiąc. Możemy przecież przy okazji urządzić zbiórkę pieniędzy.

Dyżury przy wyrwie trzeba było więc przedłużyć, ale wobec braku reakcji władz taka oddolna, społeczna inicjatywa była jedynym rozsądnym rozwiązaniem.
Protazy miał już dosyć codziennego opuszczania swego mieszkanka
i wysiadywania na ławce przy wyrwie. Nie miał możliwości przebywania
w swych czterech ścianach z dala od gwaru i ludzi. Musiał zatem coś zrobić, by jak najszybciej powrócić do normalnego życia. Po powrocie do domu znalazł jakiś kawałek białego kartonu i słoik po dżemie morelowym.

Nazajutrz emeryt pojawił się na ławce przy wyrwie, ale wyglądał inaczej niż dotychczas. Na szyi miał zawieszony duży karton z napisem „Zbiórka pieniędzy na załatanie wyrwy”. Usiadł na ławce i postawił przy sobie słoik, licząc na to, że do jego wnętrza ludzie będą wrzucać pieniądze.

Przez pierwszą godzinę nic się nie działo. Nagle pojawiła się pani wścibska, która właśnie szła do sklepu:

– Dzień dobry, sąsiedzie. Co to sąsiad znów wyczynia? Znudziło się panu siedzieć w domu i urządza pan jakieś demonstracje?

– To nie demonstracja – tłumaczył Protazy. Widzi pani tę wyrwę? Trzeba ją załatać, a wszędzie brak pieniędzy. Dlatego organizujemy społeczną zbiórkę funduszy na ten cel.

– Coś takiego! – oburzyła się pani wścibska. Na wszystko mają, a na taką dziurę im brakuje. Jak to się stało, że włączono pana do tej akcji?

– Sam nie wiem, skąd zdobyto moje dane. Dwóch zwolenników naprawy wyrwy przyszło do mojego mieszkania z propozycją wstąpienia do komitetu ochrony wyrwy – tłumaczył emeryt.

– I dał się pan wciągnąć – rzekła pan wścibska.
– Ja też nie wiem, kto akurat znał pana dane – dodała lakonicznie i zaraz się oddaliła, jakby miała na sumieniu ujawnienie informacji o Protazym przypadkowo spotkanym osobom. Wrzuciła jednak pięć złotych do słoika.
Protazy spojrzał i stwierdził, że ta kwota raczej nie spowoduje naprawy wyrwy. Od czegoś jednak trzeba zacząć.

Niebawem pojawił się kolejny przechodzień. Jak na złość, był to nielubiany przez emeryta zbir.
– Ten typ musi mnie chyba śledzić – pomyślał Protazy. Gdziekolwiek się pojawię, tam zaraz i on wyrasta, jak spod ziemi.

Zbir naturalnie od razu zwrócił uwagę na siedzącego emeryta z zawieszonym kartonem:

– Co ty znów, staruszku, wyczyniasz? Co to za akcja? Zbiórka na wyrwę? Już chyba na starość zdziwaczałeś – dziwił się zbir.
Za chwilę zmienił jednak zdanie, gdy zobaczył obok ogrodzoną sporych rozmiarów wyrwę w jezdni.

– No dobra – rzekł do Protazego. Masz tu dziesięć złotych. Niech tam, dołożę się do tej dziury. Najwyżej kupię sobie małe piwo zamiast dużego.

Po chwili zbir oddalił się, a Protazy zajrzał do środka słoika.

– Piętnaście złotych nie rzuca na ziemię, ale zobaczymy, co będzie za parę godzin – uspokajał siebie emeryt.

Faktycznie, po kilku godzinach w dżemowym słoiku Protazego zebrało się kilkaset złotych.

W pewnym momencie do emeryta podszedł pewien tajemniczy jegomość
w przyciemnionych okularach i w czarnym płaszczu z podniesionym kołnierzem.

– Pan tu zbiera pieniądze, czy tak? – zapytał znienacka.

– T..tak – odparł, jąkając się, zaskoczony emeryt.

– Właśnie – zauważył jegomość – a czy ma pan zezwolenie na taką zbiórkę? Skąd można mieć pewność, że pan nie gromadzi tych środków na własne potrzeby? Kogo pan reprezentuje?

– Ależ, proszę pana! – obruszył się Protazy. Jestem członkiem komitetu ochrony wyrwy i zbieram pieniądze na jej załatanie.

– Jakiego komitetu? Naprawy wyrwy? – dziwił się jegomość. Nie słyszałem nic
o takim komitecie. Gdzie ma pan identyfikator organizacji, którą pan reprezentuje? Gdzie jest zarejestrowany pański komitet?

– Identyfikator? Rejestracja? – pytał przestraszony emeryt, zdając sobie sprawę, że trudno mu będzie wytłumaczyć się z zarzutów rozmówcy. Faktycznie, może być posądzony o prowadzenie nielegalnej zbiórki. Próbował jednak się bronić:

– Proszę pana, to jest inicjatywa społeczna. Ani przedsiębiorstwo komunalne, ani urząd miasta nie mają funduszy na naprawę uszkodzonej nawierzchni. Dlatego musieliśmy zorganizować zbiórkę środków na usunięcie wyrwy.

– Proszę pana – kontynuował tajemniczy jegomość. Nie interesują mnie pańskie intencje. Działa pan niezgodnie z prawem. Będę musiał panu zarekwirować ten pieniądze.

W tym momencie Protazy uświadomił sobie, że jego rozmówca może być zwykłym oszustem, który usiłuje bezprawnie przejąć zgromadzone pieniądze.

– Przepraszam pana – zagadnął jegomościa – a jakie ma pan uprawnienia, żeby rekwirować pieniądze.

Jegomość zrobił dziwną minę i stwierdził, że jest tajnym współpracownikiem urzędu skarbowego, który śledzi podejrzane działania.

Dialog ten mógłby jeszcze trwać i zakończyć się niezbyt pomyślnie dla Protazego, gdyby nagle nie pojawił się jeden z członków komitetu, który przyszedł zmienić emeryta na stanowisku dyżurującego.

– Ach, ty oszuście! – krzyknął do jegomościa. Wczoraj w telewizji oglądałem reportaż o poszukiwanym naciągaczu ubranym identycznie, jak pan. Czego pan chce od tego emeryta?

Jegomość poczuł się nagle niepewnie i szybko oddalił się.

– Widzi pan – zwrócił się do Protazego członek komitetu. Musi pan uważać. Kręci się tu przy okazji wielu podejrzanych kombinatorów, którzy mogą zniweczyć nasze działania.

Minęło kilka dni. Cała trojka zmieniała się bez zakłóceń. W wyniku całej akcji zebrano kilka tysięcy złotych, które wystarczyły do naprawy jezdni. Problemem była kwestia wykonawstwa. Przedsiębiorstwo komunalne odmówiło realizacji
z uwagi na niejasne, jego zdaniem, pochodzenie funduszy. Na szczęście drugi
z członków komitetu znał prywatnego przedsiębiorcę, który przysłał swoją ekipę.
Pod osłoną nocy, aby nie wzbudzać podejrzeń, sprawnie naprawiono uszkodzoną jezdnię.

Następnego dnia rano kierowcy z zaskoczeniem i zadowoleniem stwierdzili, że wyrwa znikła. Na boku jezdni leżało tylko ogrodzenie wyrwy należące do przedsiębiorstwa komunalnego. Emeryt wrócił do domu, by wreszcie nacieszyć się ciszą czterech ścian swojego mieszkania.

Nazajutrz, gdy wychodził z domu po zakupy, ze zdziwieniem dostrzegł ogłoszenie wiszące przy drzwiach zewnętrznych bloku. Ogłoszenie zawierało podziękowanie mieszkańców dla członków komitetu ochrony wyrwy, dzięki którym udało się naprawić wyrwę. Zapis ten usatysfakcjonował Protazego. Poszedł więc do sklepu, aby kupić dżem morelowy. Teraz z pewnością będzie mu lepiej smakował niż zwykle.