Bajki Wuja

Pewnego dnia emeryt Protazy oglądał sobie telewizję w zaciszu swojego małego mieszkanka. Akurat nadawano reportaż o kolekcjonerach starych przedmiotów. Temat ten bardzo zaciekawił emeryta. Postanowił też założyć kolekcję we własnym mieszkaniu. Nie wiedział początkowo, co miałoby być przedmiotem tej kolekcji. Nagle przypomniał sobie, że ma w mieszkaniu prawie czterdziestoletnie żelazko. Mimo tak długiego wieku przedmiot ten był jeszcze sprawny. Może dlatego, że Protazy rzadko go używał i z tego powodu żelazko nie było tak bardzo wyeksploatowane. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, aby uczynić ten wiekowy przedmiot pierwszym eksponatem w kolekcji. Pozostawało tylko pytanie, skąd wziąć następne. W sklepach raczej nie kupi się takich starych żelazek, ale na przykład taki punkt skupu złomu daje nadzieję, że mógł tam ktoś przynieść przestarzały przedmiot.

Protazy uznał więc złożenie wizyty w takiej placówce za doskonały pomysł.
W tym celu rankiem następnego dnia emeryt czynił przygotowania do wyprawy w miejsce, gdzie znajdował się skup złomu. Pamiętał jeszcze z dawnych lat, że punkt ten mieścił się w peryferyjnej dzielnicy miasta, która jednak nie była daleko od miejsca zamieszkania Protazego.

Emeryt szybko spożył tradycyjne śniadanie, czyli dwie kanapki z dżemem morelowym, które popił herbatą. Następnie, z uwagi na to, że wychodził na zewnątrz, założył swój reprezentacyjny ubiór, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret. Odpowiednio przygotowany Protazy wyszedł z mieszkania i udał się na przystanek tramwajowy. Od skupu złomu dzieliły go tylko dwa przystanki. Wkrótce nadjechał tramwaj i emeryt szybko przemieścił się do miejsca przeznaczenia. Niebawem znalazł się przy bramie wejściowej na plac, gdzie piętrzyły się stosy różnych metalowych, gdzieniegdzie zardzewiałych, przedmiotów. Protazy podszedł do budki, w której urzędował pracownik zarządzający skupem złomu.

– Dzień dobry, panu – rozpoczął rozmowę emeryt. Szukam starych żelazek. Czy ma pan takie na swoim składzie? Gotów jestem zapłacić za nie.
– Niech pan tam idzie na plac i sobie poszuka. Ja nie wiem dokładnie, co tam jest. Zresztą trudno mieć w głowie wszystko to, co ludzie przywożą – odpowiedział pracownik skupu.

Protazy przeszedł obok budki i znalazł się na placu wypełnionym stosami starych przedmiotów. Były tam ogromne elementy blach, szyn, jakieś karoserie, pojemniki, ale też i niewielkie, jak stare karnisze od firanek, garnki, wiadra
i jeszcze inne drobiazgi. Protazy w pierwszej chwili się zawahał, bo nie wiedział, od czego zacząć. Wodził wzrokiem po tych stosach złomu i w myślach ustalał plan poszukiwań. Uświadomił też sobie, że jego reprezentacyjny strój był niezbyt odpowiedni do poszukiwań wśród zabrudzonych i pokrytych rdzą staroci. Postanowił, że będzie szukał bardzo ostrożnie, żeby się nie pobrudzić. Chodząc po placu, spostrzegł nagle duży metalowy pojemnik. Zaciekawił się nim, bo myślał, że może coś jest w jego wnętrzu. Wspiął się na palcach i zajrzał do środka pojemnika. Widok, jaki ujrzał, wzmógł jego emocje. Oto zobaczył, że na samym dnie leżało jakieś wysłużone żelazko. Wydawało się idealnym eksponatem do nowej kolekcji. Problem tylko polegał na tym, że pojemnik miał dość wysokie ścianki i trzeba było mieć jakiś pręt, aby za pomocą jego wyciągnąć żelazko. Protazy rozejrzał się dokoła i wkrótce znalazł długi, żelazny przedmiot, który idealnie nadawał się do wydobycia żelazka z pojemnika. Przysunął też leżącą nieopodal żelazną skrzynkę. Stojąc na niej, miałby lepszy widok na to, co się dzieje w środku pojemnika. Ułatwiłoby to znacznie operację wyciągnięcia żelazka.

Traf chciał, że w tym samym czasie do punktu skupu przyjechał samochód po odbiór złomu do huty. Na placu stał wielki dźwig zakończony potężnym elektromagnesem, który ułatwiał przenoszenie dużych elementów ze stosu zgromadzonego złomu na samochód. Tymczasem Protazy czynił próby wydostania żelazka za pomocą pręta. Nieopatrznie za bardzo się przechylił przez ściankę pojemnika i wpadł do jego wnętrza. Żelazko miał, co prawda, pod ręką, ale z kolei problemem stało się wyjście z pojemnika.

Na domiar złego Protazy spostrzegł w pewnej chwili, że nad głową wyrósł, jak spod ziemi, jakiś ogromny, ciemny krąg, który nieuchronnie zbliżał się ku niemu. W obawie przed zderzeniem Protazy ukucnął i skrył głowę w ramionach. Na szczęście beret tkwił na swoim miejscu. Emeryt poczuł, że pojemnik przykleja się do tego kręgu, który unosi go do góry. Jak można się domyślać, był to elektromagnes przenoszący pojemnik w celu załadowania go na samochód.

Rozpaczliwe gesty Protazego, który machał rękami i krzyczał, nic nie dały. Hałas dźwigu i warkot silnika samochodu zagłuszały jakiekolwiek odgłosy dochodzące do pojemnika. Wkrótce wylądował on z Protazym na samochodzie.
Po chwili pojazd ten wyjechał ze składu złomu w kierunku stacji kolejowej. Tam miał nastąpić przeładunek do wagonów wiozących złom do huty.

Protazy przez całą drogę jazdy samochodu daremnie szamotał się w pojemniku, chcąc z niego wyjść. W końcu samochód przyjechał na stację i rozpoczęto przeładunek na wagony. Do tego wykorzystano dźwig z podobnym elektromagnesem, jak w składzie złomu. Operator dźwigu, podnosząc pojemnik, zauważył, że jakieś dziwne ruchy. Zza jego ścianki wynurzał się stalowy pręt, który kołysał się na wszystkie strony. Na jego końcu były widoczne jakieś dwie ręce. Operator zatrzymał dźwig i opuścił pojemnik na ziemię. Ujrzał z góry Protazego w środku pojemnika usiłującego się daremnie wydostać. Zaraz pojawili się pracownicy kolei, którzy wyciągnęli emeryta z pojemnika. Protazy opowiedział im o tym, co mu się przydarzyło w skupie złomu. Nie zapomniał jednak zostawić swojego łupu, czyli starego żelazka. Z tym eksponatem powrócił do domu.

Nastrój emeryta uległ znacznemu pogorszeniu, gdy zobaczył, w jakim stanie jest reprezentacyjny strój. Niestety, czekało go domowe pranie koszuli i oddanie garnituru oraz krawatu do pralni. Co do beretu długo nie mógł podjąć właściwej decyzji, ale ze względów oszczędnościowych zadecydował, że upierze go sam. Doszedł do wniosku, że musi poważnie się zastanowić nad sensem dalszej rozbudowy kolekcji żelazek.