Bajki Wuja

Jak zapewne wiadomo, drugi dzień maja jest dniem flagi narodowej. Pamiętał o tym również emeryt Protazy. Postanowił więc wywiesić flagę. Jego postanowienie umocniło się, gdy w telewizji usłyszał apel do wszystkich, aby flaga narodowa pojawiła się w oknach lub na balkonach.
Protazy był osobą ambitną i prawym obywatelem. Postanowił więc uczcić ten dzień w sposób szczególny i wywiesić flagę na dachu bloku, w którym mieszkał. Aby flaga była widoczna, musiała być dość duża. Protazy zaczął zatem myśleć, jak zdobyć taką flagę. W sklepie zapewne zapłaciłby za nią znaczną sumę, na pewno za dużą, jak na kieszeń emeryta.
Wpadł na pomysł, że taką flagę może wytworzyć z własnych domowych zasobów. Przypomniał sobie, że w szafie zalega nieużywane od dwudziestu lat białe prześcieradło. Było, co prawda, lekko pożółkłe, ale z daleka nikt takiej wady nie dostrzeże. W ten sposób białą cześć flagi miał już na wyciągnięcie ręki. Gorzej przedstawiała się sprawa z kolorem czerwonym. Tu emeryt musiał podumać trochę dłużej. W pewnej chwili doznał olśnienia. Przypomniał sobie, że przed piętnastu laty na wszelki wypadek zakupił po promocyjnej cenie kilka metrów czerwonego materiału na poszewki do poduszek i kołdry. Podszedł więc do szafy i z jej zakamarków wyciągnął białe prześcieradło i niewielką belę czerwonego materiału. Pozostawało tylko zszycie obydwu kawałków.
Nie było to łatwe, gdyż najpierw musiał rozłożyć te materiały na całej ich powierzchni, aby dopasować rozmiary części białej do czerwonej.  W tym celu zsunął wszystkie meble w pokoju w jeden kąt, aby na środku zostawić dość miejsca do rozłożenia materiałów. Tak też i zrobił, ale okazało się, że materiał czerwony był znacznie większy od białego. Musiał więc go przyciąć. Żeby mu było łatwiej, to położył białe prześcieradło na czerwonym materiale poszewkowym, wziął nożyczki i zaczął go przycinać wzdłuż krawędzi prześcieradła. Po paru minutach miał już w rękach dwa prawie równe kawałki. Co prawda, w trakcie cięcia nożyczki kilka razy zboczyły z linii, ale emeryt uznał, że drobne nierówności nie będą z ulicy widoczne, gdy ktoś spojrzy na dach.
Pozostawało jedynie złączyć obydwie części materiałów. Protazy nie był entuzjastą szycia, a już szczególnie nie lubił igły i nitki. Samo nawlekanie igły nitką sprawiało mu wiele kłopotów. Jako emeryt nie miał już najlepszego wzroku. Przeciągnięcie zatem nitki przez ucho igielne zajęłoby mu dużo czasu. Znów z pomocą przyszła mu jeszcze dobrze funkcjonująca pamięć. Przypomniał sobie, że kiedyś w kiosku kupił cały komplet agrafek, tak wszelki wypadek. Było ich chyba dwanaście. Pomyślał, że zamiast zszywać zepnie po prostu obydwa kawałki agrafkami, co będzie dostateczną gwarancją, że obydwie części nie oddzielą się od siebie.
Flaga była zatem gotowa. Pozostawało tylko ją na czymś zawiesić. Protazy miał w zapasie starą szczotkę na kiju, którą trzymał w rezerwie, gdyby nowa się popsuła. Wyciągnął więc tę starą szczotkę zza drzwi kuchennych i odłączył od niej kij. Był on, co prawda, dwa razy krótszy niż flaga, ale Protazy uznał, że na dachu jakoś połączy razem te dwa elementy.
Emeryt zwinął flagę, wziął kij do ręki i po cichu wyszedł z mieszkania w kierunku windy. Oczywiście, chcąc uczcić ten patriotyczny gest, musiał przywdziać swój reprezentacyjny strój. Z mieszkania wyszedł więc w trzydziestoletnim garniturze, różowej koszuli, zielonym krawacie w niebieskie grochy i w butach na skórzanym obcasie, Założył też ciemnozielony beret, aby na dachu wiatr nie potargał mu resztek włosów na głowie.   
Emeryt przemknął z flagą i kijem od szczotki do windy, patrząc, czy ktoś go nie obserwuje. Na szczęście nikogo w pobliżu nie było, a winda stała na parterze, jakby czekała specjalnie na Protazego. Emeryt wsiadł do windy i wkrótce przemieścił się na ostatnie piętro. Cały czas myślał, jak przedostać się na dach. Na ostatnim piętrze znajdowały się schody, ale zwykle były zagrodzone kratą zamykaną na klucz.
Jego obawy okazały się wkrótce bezpodstawne. Szczęśliwym dla niego zbiegiem okoliczności ktoś wyjątkowo zapomniał zamknąć kratę. Protazy miał więc ułatwione zadanie i prostą drogę na dach. Gdy znalazł się na samej górze bloku i spojrzał na okolicę, zakręciło mu się w głowie, a flaga, którą trzymał w ręku, rozwinęła się i zaczęła łopotać pod wpływem wiatru. Emeryt ledwo mógł ją utrzymać w ręku. Nie zdołał jednak utrzymać kija, który potoczył się do brzegu dachu i spadł na dół.
W tym momencie przypadkowo przechodziła obok po chodniku pani wścibska. Gdy nagle kij spadł tuż obok niej, omal nie dostała zawału. Spojrzała do góry i ujrzała postać emeryta szamoczącego się z gigantyczną flagą.  Jak spod ziemi wyrósł przy niej dozorca. Spojrzał w górę i też na dobre się przestraszył. Zaczął krzyczeć w kierunku Protazego:
– Co pan tam wyprawia na tym dachu?! Jak pan tam wszedł?
Protazy krzyknął z dachu:
– Jak to co ja tu robię! Dziś jest święto flagi i trzeba to odpowiednio uczcić!
– Niech pan stamtąd natychmiast schodzi – kontynuował tę głośną rozmowę dozorca.
– Nie bardzo mogę, bo tu strasznie wieje, a ja nie chcę stracić flagi. Tyle czasu ją przygotowywałem – tłumaczył się Protazy.
Głośna rozmowa obydwu panów zainteresowała mieszkańców bloku. Wszyscy otworzyli okna i wychylali się z nich, patrząc raz w górę, a raz w dół w kierunku rozmówców. Ktoś bardziej opanowany wezwał straż pożarną. Po chwili na sygnale przyjechał wóz strażacki z długą drabiną, aby ściągnąć Protazego z dachu. Strażacy sprawnie wspięli się po drabinie na dach i chcieli wziąć Protazego pod ręce, aby umożliwić mu zejście po drabinie na dół. Protazy bronił się przed tym, bo w rękach trzymał łopoczącą na wietrze ogromną flagę. W pewnej chwili, gdy strażacy chwycili emeryta za ramiona, ten wypuścił flagę z rąk, która wzbiła się w powietrze i jak ogromny latawiec szybowała nad blokami.
Protazy poczuł się bardzo pokrzywdzony i nieszczęśliwy. Oto utracił bowiem swoje pożółkłe prześcieradło i materiał na pościelowe poszewki, nie mówiąc już o agrafkach. Co gorsza, nie może od nikogo oczekiwać rekompensaty za taką stratę.
Wkrótce strażnicy sprowadzili Protazego na ziemię, a dowódca strażaków udzielił emerytowi nagany:
– Dziwne, że w tym wieku zachciewa się panu takich wybryków. Powinno się pana ukarać grzywną.
– No wie pan – odgryzał się Protazy. Grzywną? Za to, że chciałem uczcić dzień flagi?
– Może pan chciał uczcić, ale nie w taki sposób – odpowiedział strażak.
Rozmowa jednak nie mogła trwać dłużej, bo nagle strażacy dostali nowe wezwanie i zaraz odjechali. Pani wścibska i dozorca pokiwali tylko z politowaniem głowami, a speszony Protazy czym prędzej udał się do domu.
Pod wieczór włączył telewizor, aby obejrzeć codzienny program w lokalnym programie. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył nagle na ekranie płynącą nad blokami jego gigantyczną flagę. Jednocześnie usłyszał komentarz o oryginalnym sposobie uczczenia święta flagi. Przynajmniej to pozostawało Protazemu jako osłoda po utraconej fladze.