Bajki Wuja

Emerytura, jaką otrzymywał Protazy nie dawała powodu do rozrzutności. Stanowiła dość skromną pozycję w budżecie emeryta i zmuszała do szukania oszczędności. Z tego względu każda okazja wiążąca się z mniejszym wydatkiem była przedmiotem szczególnego zainteresowania Protazego.
Pewnego dnia emeryt znalazł w swej skrzynce pocztowej ulotkę reklamową pobliskiego sklepu spożywczego. Wynikało z niej, że od jutra będzie tam promocja masła śmietankowego umożliwiająca nabycie dwóch opakowań w cenie jednego. Protazy nie używał dużo masła, jedynie do posmarowania kanapek, na które nakładał dżem morelowy. Uznał jednak, że nie zaszkodzi kupić na raz dwóch opakowań. Przecież włoży je do lodówki i mogą tam bezpiecznie leżeć, a jednocześnie zaoszczędzi trochę groszy przy zakupie.
Zadowolony z nadarzającej się okazji Protazy postanowił z samego rana udać się do tego sklepu. Starym zwyczajem, by godnie zaprezentować się w oczach ludzi, których tam spotka, założył swe wyjściowe ubranie. Był nim, jak zawsze, trzydziestoletni garnitur różowa koszula, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret. Po przywdzianiu tego stroju emeryt wziął torbę na zakupy i wyszedł po cichu z mieszkania. Wszelki ruchy wykonywał bez hałasu, żeby nie spotkać żadnych sąsiadów. Gdyby go zobaczyli, zorientowaliby się, że idzie po zakupy. Od razu mogli się domyślać, że zmierza po zakup masła. Przecież te ulotki dostali w swych skrzynkach wszyscy mieszkańcy bloku. Po wyjściu z budynku Protazy spoglądał ukradkiem na okna, jakby chciał zobaczyć, czy ktoś przypadkiem go nie obserwuje. Przecież ktoś taki mógłby dostrzec emeryta z torbą zakupową i od razu stałby się konkurentem w rywalizacji o zakup masła.
Na szczęście Protazy nikogo nie dostrzegł i zadowolony z tego, że przemknął niepostrzeżenie, pewnym krokiem zmierzał w kierunku sklepu. Jego optymizm nieco zmalał, gdy tam dotarł. Okazało się, że w środku już było wiele osób.
– Jak to się mogło stać, że przyszli przede mną? – zastanawiał się Protazy. Przecież wyszedłem z domu tak wcześnie i myślałem, że będę pierwszy. Chyba musieli oni tu przyjść przed otwarciem sklepu.
Emeryt nie zniechęcił się jednak tym stanem. Wszedł do środka, wziął koszyk i szedł wąskim przejściem pomiędzy regałami, chcąc dotrzeć do miejsca, w którym znajdowało się masło. Nie była to łatwa droga, bo musiał się przeciskać przez stojące wszędzie koszyki i tkwiących obok ludzi, którzy robili zakupy innych produktów.
Po paru minutach emeryt dotarł wreszcie do celu swej sklepowej podróży, jakim był regał z produktami mleczarskimi, w tym z poszukiwanym przez niego masłem. Wodził wzrokiem po różnych wyrobach. Ponieważ emerytalny wzrok  nie należy do najostrzejszych, musiał przybliżyć twarz do produktów, aby odczytać ceny na naklejkach.
Gdy wpatrywał się w cenę poszukiwanego przez siebie masła, ktoś przeciskający się za jego plecami potrącił pewną otyłą niewiastę. Ta z kolei straciła równowagę i całym swym okazałym ciałem wpadła na Protazego, popychając go gwałtownie do przodu. Emeryt też stracił równowagę i uderzył twarzą w stojące przed nim kostki masła. W jedną z nich wbił się nos Protazego, powodując rozerwanie opakowania i wypadnięcie kilku okruchów nie do końca zamrożonego masła wprost na koszulę emeryta.
Protazy tkwił z nosem wbitym w masło i nie mógł się wyprostować, gdyż był za bardzo przechylony do przodu. Nie miał też pod ręką żadnego punktu oparcia, który pozwoliłby mu na powrót do pozycji pionowej. Otyłą niewiastę bardzo poruszyło zderzenie z Protazym, dlatego zaraz zaczęła krzyczeć swym, o dziwo, cieniutkim, piskliwym głosikiem:
– Pomocy! Pomocy! Niech ktoś pomoże temu starszemu panu!
– Po co pani tak panikuje? – odezwał się stojący obok młodzieniec. Po chwili razem ze swym kolegą chwycili Protazego pod pachy i pomogli mu się wyprostować.
Widok, jaki im się ukazał, nie tylko ich wprawił w zdumienie. Oto wszyscy będący w pobliżu ujrzeli emeryta stojącego z nosem wbitym w kostkę masła. Protazy był tak oszołomiony, że nie zdawał sobie nawet sprawy, że na końcu jego wydatnego nosa tkwiła cała kostka masła w naderwanym opakowaniu.
Zaraz pojawiła się ekspedientka. W pierwszej chwili rozbawił ją widok emeryta z masłem na nosie, ale zaraz zdała sobie sprawę, że powstała szkoda, za którą ktoś będzie musiał zapłacić. Zwróciła się zatem do Protazego:
– Co pan wyprawia? Chce pan nosem badać jakość masła? Niech pan zobaczy, co pan narobił! Całe opakowanie uszkodzone! Kto to teraz kupi? Zaraz idę po kierownika sklepu, niech on zdecyduje.
Po chwili przyszedł kierownik i widząc rozbawiony tłum zgromadzonych klientów poprosił Protazego, aby przeszedł z nim na zaplecze. Emeryt szedł posłusznie za kierownikiem, ale masło nadal tkwiło na końcu jego nosa.
– Niech pan zdejmie wreszcie to masło – niecierpliwił się kierownik.
– Kiedy nie bardzo mogę, boję się, że się cały zatłuszczę – odpowiedział Protazy. – I tak ma pan już zatłuszczoną marynarkę i koszulę, więc to nie ma znaczenia – tłumaczył kierownik – ale dobrze, dam panu torebkę plastikową, niech pan schowa to masło.
Emeryt ściągnął uszkodzoną kostkę i schował do torebki. Obydwaj weszli zaraz do pokoju kierownika.
– Proszę, niech pana siada – zachęcał kierownik. Co mam z panem zrobić? Widzę, że nie jest pan w wieku, w którym rodzą się w głowie różne niemądre pomysły, a mimo to robi pan jakieś pokazy nurkowania w masło. Co pan chciał przez to osiągnąć? Może należy pan do jakiejś organizacji protestującej przeciwko spożyciu masła. Dużo jest w dzisiejszych czasach różnych dziwacznych ugrupowań.
– Nic z tych rzeczy – odpowiedział emeryt, usiłując za pomocą serwetki ściągnąć resztki masła z nosa. Nie należę do żadnej organizacji. Po prostu przyszedłem, aby kupić masło po promocyjnej cenie, ale ktoś mnie popchnął i upadłem twarzą w regał. A że akurat trafiłem nosem w masło, to był czysty przypadek.
– Przypadek? – zastanawiał się kierownik, podejrzliwie patrząc na zatłuszczoną twarz Protazego. Dobrze. Ale tak, czy inaczej, spowodował pan szkodę dla sklepu. Musi pan zabrać to masło i zapłacić za nie.
– Mogę zapłacić, ale nie pełną cenę – zauważył Protazy
– Proszę pana – zdenerwował się kierownik. Ja nie będę pokrywać kosztów za straty, jakie spowodowali klienci. Przecież to pan wylądował w tym maśle, a nie ja. Poza tym masło miało kontakt z pańskim nosem i tylko pan może być jego konsumentem. Przecież nikt inny takiego masła nie będzie spożywać. To byłoby wbrew wszelkim zasadom sanitarnym.
Protazy zamyślił się przez chwilę. Gdyby odmówił kupna tego masła, trzeba byłoby je wyrzucić. Sumienie oszczędnego emeryta nie pozwalało na marnotrawstwo żywności. Zgodził się więc zakupić to uszkodzone masło. Rozmowa znużyła kierownika do tego stopnia, że dla świętego spokoju udzielił emerytowi dodatkowego rabatu w wysokości dwudziestu groszy. W porównaniu do promocyjnej ceny masła stanowiło to około dziesięciu procent obniżki. To że opakowanie było nieco uszkodzone i pozbawione części masła nie przeszkadzało Protazemu. Uznał, że ten rabat pokrywał wszystkie ubytki towaru w opakowaniu.
Po rozmowie kierownik podszedł z Protazym do kasy. Emeryt nabył jeszcze jedno opakowanie i zapłacił promocyjną cenę za dwie sztuki z uwzględnieniem rabatu przyznanego przez kierownika.
Zadowolony, mimo wszystko, z zakupu Protazy zmierzał z powrotem do domu. Po przybyciu do mieszkania spojrzał na koszulę i marynarkę. Optymizm spowodowany zakupem promocyjnym masła znikł w jednej chwili. Emeryt uświadomił sobie bowiem, że będzie musiał ponieść nieprzewidziane koszty, gdy odda marynarkę i koszulę do pralni.