Bajki Wuja

Po długim oczekiwaniu na zapoznanie się składu sędziowskiego z materiałem dowodowym wyznaczono wreszcie termin rozprawy. Był to dla Protazego szczególny dzień. Miała się wtedy zadecydować jego przyszłość. Czy wyjdzie na wolność, czy spędzi najbliższy okres za kratkami? Czy będzie niesłusznie skazany, czy jednak zwycięży sprawiedliwość? Te pytania od rana zaprzątały myśli Protazego, który czekał, kiedy zostanie zaprowadzony na salę rozpraw.
Tego dnia już od samego rana w pomieszczeniach gmachu sądu panował ożywiony ruch. Ludzi było więcej niż zwykle i to nie dlatego, że było więcej rozpraw. Większość przybyłych interesowało się jedną z nich, w której w głównej roli miał wystąpić niewinny emeryt. Wśród tego tłumu znalazł się dozorca z grupą mieszkańców bloku Protazego. Była tam oczywiście i pani wścibska. Nie wiadomo, czy jej obecność wynikała z sympatii do emeryta, czy bardziej z jej ciekawskiej natury. Pojawiła się też liczna reprezentacja klubu emeryta oraz brat Protazego z synami. Naturalnie na ławie obrońców tkwili zgodnie dwaj potężni bliźniacy Hilary i Makary.

Gdy wprowadzono Protazego na wypełnioną po brzegi publicznością salę rozpraw, rozległy się najpierw gromkie brawa dla emeryta, a potem okrzyki „Uwolnić Protazego!”. Przewodniczący składu sędziowskiego był zdegustowany takim zakłóceniem powagi sądu i od razu przywołał wszystkich do porządku. Zagroził, że w przypadku dalszego naruszania toku rozprawy każe opróżnić salę.

Po takim wstępie rozpoczęto właściwe posiedzenie. Odczytano akt oskarżenia, po czym swoje kontrargumenty wyrazili bliźniacy-obrońcy. Oskarżyciel nie poddawał się jednak łatwo. Twierdził, że skoro Protazy został ujęty razem z porywaczami i nie zachowywał się, jak porwanym, to niewątpliwie jest członkiem gangu. Bliźniacy prawie jednocześnie zagrzmieli grubymi, basowymi głosami, że to jeszcze o niczym nie świadczy. Taka postawa emeryta wynikała z tego, że był przez gangsterów przymuszony do takiego zachowania się.

Pojedynek obu stron na argumenty został w pewnej chwili przerwany. Oto ktoś nieopatrznie uchylił drzwi do sali rozpraw. Przez powstałą lukę przecisnął się niewielki kundelek, który wpadł na salę i z głośnym szczekaniem biegał pod ławkami dla publiczności. Co bardziej wrażliwe panie wskoczyły na te ławki i zaczęły piszczeć, tupiąc przy tym głośno obcasami od szpilek.

Nikt nie wiedział, w jaki sposób kundelek znalazł się w sądzie. Może wpadł z ulicy niezauważony przez strażników, a trafiając do sali poczuł się zagubiony i zdezorientowany. Sędzia prowadzący rozprawę, widząc powstały na sali chaos i ogólne zamieszanie, zarządził piętnastominutową przerwę do czasu usunięcia psa z sali rozpraw. Założenia sędziego były o tyle nieprecyzyjne, że kundelek wcale nie dał się wyprowadzić na korytarz. Biegał dalej pomiędzy zgromadzonymi osobami. Do tego, kto usiłował go uciszyć, szczerzył zęby i groźnie warczał. Sędzia wezwał strażników sądowych, którzy przyszli z dużą siatką. Usiłowali schwycić to spłoszone zwierzę. Kundelek był jednak na tyle zwinny, że sprytnie unikał siatki zarzucanej na niego przez strażników.
Co więcej, przy kolejnej próbie wykonali oni tak obszerny zamach, że siatka wyleciała w górę na wysokość prawie dwóch metrów, a opadając, osiadła na kapeluszu pani wścibskiej, tej, która mieszkała w bloku Protazego. Z kolei, zamiast psa, przestraszyła się ta zacna kobieta, która zaczęła przeraźliwie krzyczeć, nie mogąc wydostać się z siatki, w którą się zaplątała. Gwałtowne jej ruchy rękami tylko pogarszały sytuację. Speszeni takim obrotem sprawy strażnicy usiłowali pomoc kobiecie, ale ta jeszcze gwałtowniej machała rękami, jakby była wściekła na strażników za niefachowe operowanie siatką.

Po chwili do sali weszła pewna starsza pani w kapeluszu na głowie przypominającym ogród warzywny. Na jego wierzchu znajdował się styropianowy ogórek, pomidor, rzodkiewka i papryka. Wszystko to otoczone było natką od pietruszki.
– Wezuwiusz, gdzieś ty się podział – krzyknęła – dlaczego jesteś nieposłuszny. Na drugi raz nie wezmę cię ze sobą. Okazało się, że pani w warzywnym kapeluszu nie chciała zostawić kundelka samego w domu. Schowała go pod żakietem i niespostrzeżenie przemyciła na teren sądu. Wezuwiusz (jak łatwo się domyśleć, to imię psa), który wymknął się spod ubrania, widząc uchylone drzwi od sprawy rozpraw wpadł do środka akurat, gdy trwała sprawa Protazego.

Gdy tylko zobaczył swą właścicielkę, od razu ucichł i natychmiast przybiegł do swej pani. Strażnicy zaprowadzili lekkomyślną niewiastę wraz z psem do pomieszczenia administracyjnego, gdzie pewnie dostanie grzywnę za naruszenie regulaminu sądowego.

Cała operacja trochę się przedłużyła, więc rozprawę wznowiono po dwudziestu minutach. Sędzia przewodniczący zarządził przesłuchanie świadków. Każdy, kto podpisał petycję o uwolnienie Protazego, musiał uzasadnić swoją decyzję. Trwało to ponad dwie godziny, bo i osób podpisanych pod petycją było niemało.

Po takim długim czasie członkowie zespołu orzekającego byli już mocno zmęczeni. Zarządzono kolejną przerwę ,w której się miała odbyć narada sędziów. Tym razem przewidziano na nią pół godziny. Znajomi i bliscy Protazego usiłowali zamienić z nim choć jedno zdanie, żeby go pocieszyć i dodać otuchy. Nie było na to jednak szans, bo funkcjonariusze policji natychmiast wyprowadzili oskarżonego z sali rozpraw.

Po upływie zapowiedzianego czasu sala ponownie się wypełniła i sędzia przewodniczący przystąpił do odczytania wyroku. Właśnie czytał fragment brzmiący: „po zapoznaniu się z aktami sprawy i zeznaniami świadków sąd uznaje oskarżonego Protazego za winnego”, gdy w tym momencie drzwi od sali gwałtownie się otworzyły. Stanął w nich jakiś policjant, który przerwał odczytywanie wyroku, krzycząc: „Niewinny ! Niewinny!”. Okrzyk ten wywołał szmer zaskoczenia na widowni.

– Wysoki sądzie – rzekła policjant. Przyszedłem tu w ostatnim momencie, bo chciałem przekazać bardzo ważną wiadomość. Właśnie otrzymałem telefon z informacją o ujęciu gangu Edzia. Zatrzymani powiedzieli, że porwali pana Protazego i że nie jest on członkiem ich gangu.

Oświadczenie to wywołało niemałe poruszenie wśród zebranych wyrażające się okrzykami radości i brawami. Sędzia prowadzący rozprawę przywrócił spokój na sali i zakomunikował, że wobec informacji przekazanej przez policjanta, która została od razu zaprotokółowana, sąd zmienia swoją decyzję i uznaje Protazego za niewinnego, zwalniając go jednocześnie z więzienia w trybie natychmiastowym. Wszyscy rzucili się w stronę oszołomionego nagłym zwrotem okoliczności emeryta, gratulują mu pomyślnego zakończenia sprawy. Sprawa nie została jednak na tym zakończona. Hilary i Makary jako adwokaci Protazego wystosowali pozew do sądu o wypłacenie emerytowi odszkodowania za szkody moralne związane z niesłusznym aresztowaniem i pobytem w więzieniu.

Po upływie mniej więcej dwóch tygodni emeryt Protazy, jak zwykle co miesiąc, odbierał ze skrzynki pocztowej przesyłany przez bank wyciąg z jego konta. Nie mógł uwierzyć, że stan jego środków zwiększył się o 2000 złotych, co było wynikiem pozytywnego załatwienia wniosku bliźniaków. Protazy, jako człowiek honorowy, postanowił zaprosić wszystkie osoby, które go wspierały, na skromna uroczystość, czyli na kawę z ciastkiem, w sali klubu emeryta.