Bajki Wuja

Pukanie do drzwi mieszkania pani Klaudyny było tak głośne i natarczywe, że wywołało pewne zaniepokojenie wśród zebranych.
– Co za czort tam się dobija? – spytał gniewnie Edzio.
– Spokojnie, Edziuniu, zaraz otworzę, to się dowiemy – odpowiedziała ciotka.
Pani Klaudyna podeszła do drzwi. Gdy tylko je otworzyła, została niemal siłą wepchnięta do środka, a na progu pojawiło się czterech zamaskowanych i uzbrojonych policjantów z brygady antyterrorystycznej.
– Policja! Policja! Wszyscy na ziemię! Nie ruszać się! – zaczęli wrzeszczeć jeden przez drugiego. Pani Klaudyna przyjęła te okrzyki z zadziwiającym spokojem i cicho zapytała:
-Czy ja też?
– Co, czy ja też? – zdziwił się jeden z antyterrorystów.
– Czy mam się położyć na podłogę?
– Nie, pani nie. Szukamy tu tych, co są w pani mieszkaniu – odparł policjant.
– Tu jest tylko mój Edziunio z kolegami – dobrodusznie odparła pani Klaudyna.

Policjant nie czekał na dalsze wyjaśnienia ciotki gangstera. Ze swymi trzema kolegami wtargnął do pokoju, w którym już wszyscy posłusznie położyli się na dywanie. Antyterroryście założyli wszystkim kajdanki na ręce. Nawet Protazy został unieruchomiony, co spotkało się z jego zaskoczeniem:
– Ależ, panowie – zagadnął do policjantów – przecież to ja jestem porwany, nie należę do tego gangu.
– Spokój! – krzyknął policjant – Ani słowa! Wyjaśnimy to wszystko w siedzibie aresztu śledczego, dokąd mamy was dostarczyć. Tam się wszystko okaże – uciszył Protazego policjant.
Pani Klaudyna była oszołomiona tym, co się aktualnie dzieje w jej mieszkaniu.
– Mój Edziunio w gangu? A ten niemowa jednak mówi? – szeptała do siebie z niedowierzaniem.

W jednej chwili wszyscy podejrzani zostali wyprowadzeni z mieszkania. Wsiedli do znajdującego się pod blokiem samochodu policyjnego i pojechali do miasta, z którego uprzednio przybyli gangsterzy z Protazym. Miłe rodzinne spotkanie zostało w jednej chwili gwałtownie przerwane, a pani Klaudyna długo jeszcze rozmyślała, jakby nie wierząc w to, co się stało.
Tymczasem samochód policyjny z okratowanymi oknami zmierzał do siedziby aresztu śledczego.
– Ciekawe, kto nas podkablował? – zastanawiał się Edzio.
– Może to robota jakiejś wtyczki? – domyślał się jeden z podwładnych.
– To na pewno sprawka tego Protazego. Niby udawał porwanego, a tak naprawdę, to mógł być podstawiony przez policję. To wredna gnida! – obruszył się drugi z podwładnych Edzia.
– Ależ, panowie – tłumaczył się emeryt. Przecież sami wybraliście mnie na ofiarę porwania. Nawet się zdziwiłem, w jakim celu to zrobiliście i czego oczekujecie w zamian. Ja jestem tylko samotnym emerytem z jednopokojowym mieszkaniem.
– A mówiłem wam, frajerzy, żebyście sprawdzili , kogo porywacie. Zachowaliście się, jak amatorzy – odezwał się czerwony ze złości Edzio.
– Cisza, bez dyskusji! Rozmowy zabronione! – przerwał im jeden z antyterrorystów jadących razem z podejrzanymi.
Samochód policyjny jechał dalej. Edzio nie dawał za wygraną. Cały czas intensywnie myślał, jakby tu wymknąć się z rąk policjantów. W pewnym momencie zaczął jęczeć:
– O, niedobrze mi, coś mnie boli w dole brzucha. Nie wiem, czy to nie atak wyrostka robaczkowego. A może to tylko skurcz? Muszę się wyprostować i to natychmiast. Ratunku! Chyba zaraz umrę z bólu!

Policjanci poczuli się trochę niepewnie. Z jednej strony mieli dowieźć gangsterów do aresztu, ale jeśli się okaże, że będą winni śmierci szefa gangu, to też mogą mieć nieprzyjemności. Akurat samochód przejeżdżał przez las. Policjanci zatrzymali pojazd i pozwolili gangsterom rozprostować kości. Na ten moment Edzio tylko czekał. Mrugnął do swych kompanów, a ci w jednej chwili odepchnęli policjantów i wskoczyli do lasu, rozbiegając się w różnych kierunkach. Zanim zaskoczeni policjanci zorientowali się , o co chodzi, gangsterzy znikli pomiędzy drzewami. Mieli, co prawda, ręce w kajdankach, ale na pewno poradzą sobie, by się uwolnić się z tych więzów. Na pocieszenie pozostał im tylko Protazy, który pozostał w środku samochodu.
– I co teraz? Spartoliliśmy robotę – z wyrzutem stwierdził jeden z policjantów.
– E, tam. Po prostu wypadek przy pracy. Na pocieszenie mamy tego jednego. Zawsze to jakiś sukces. Jak go śledczy przycisną, to wyda wszystkich. Nie ma się czym martwić. Jedziemy dalej – pocieszał swych kolegów drugi z policjantów.

Protazy uznał, że oto stał się głównym podejrzanym, hersztem i członkiem gangu w jednej osobie. Słysząc słowa policjanta, wyobrażał sobie, jakie to tortury zadawać będą mu śledczy, aby wydobyć z niego wszelkie informacje.
Po niespełna godzinie samochód przyjechał do aresztu śledczego. Policjanci wzięli pod ręce Protazego i wprowadzili go do pokoju komendanta. Emeryt stanął oko w oko z komendantem i ku swojemu zaskoczeniu rozpoznał w nim znajomą postać, z którą już dwukrotnie się w przeszłości spotykał. Tak, to był ten sam komendant, z którym miał kontakt raz jako z sędzią wędkarskim, a drugi raz w czasie nieciekawej przygody na lotnisku.
– To pan, panie komendancie? Co za przypadek! Znów się spotykamy – z radością w głosie odezwał się Protazy.
Komendant wstał zza biurka i podszedł do emeryta, przyglądając się mu uważnie.
– No, tak, poznaję pana, panie Protazy. Coś nie mamy do siebie szczęścia. Za często spotykamy się w nieciekawych okolicznościach. Znów pan coś zbroił. Tym razem zanosi się na grubszą sprawę – odrzekł komendant. Przeniesiono mnie z lotniska na stanowisko komendanta aresztu śledczego. Prowadziłem śledztwo w sprawie gangu Edzia, który grasuje na naszym terenie. Pan był razem z nimi. Dlatego chciałbym zapytać, co pana nimi łączy. Właśnie się dowiedziałem, że szef gangu i jego dwaj kompani zbiegli w trakcie jazdy z miejsca ujęcia. Już wysłaliśmy za nimi listy gończe. Ich ujęcie, to tylko kwestia czasu. Tymczasem pan jest głównym podejrzanym.
– Panie komendancie – tłumaczył się gorączkowo Protazy. Ja podejrzanym? Przecież zostałem porwany przez tych zbirów i wożony samochodem po różnych miastach, melinach i spelunkach. Nawet byłem świadkiem bójki na środku ulicy pomiędzy dwoma gangami.
– Bardzo dobrze – zauważył komendant. Proszę, tu jest formularz do składania zeznań. Niech pan opisze wszystko, co pan widział i słyszał. Wszelkie szczegóły, nazwiska, pseudonimy, rysopisy są bardzo ważne. Im więcej pan ujawni informacji, tym więcej faktów będzie przemawiało na pana korzyść. Doniesiono mi, że cała grupa została ujęta w mieszkaniu jakiejś starszej pani w okularach o imieniu Klaudyna. Pan był wśród nich i nie wyglądał na zakładnika gangu. Siedział pan sobie, jakby nigdy nic. Zachowywał się pan bardzo spokojnie. Jakby dla niepoznaki, że może być pan szefem gangu.
– Ależ, panie komendancie! -wzburzył się Protazy. Ja szefem gangu? Przecież pan mnie zna i wie, że nigdy bym takiej funkcji nie objął.
– Spokojnie – odparł komendant. Wszystko powoli wyjaśnimy. Obowiązują mnie jednak procedury. Muszę przygotować materiał dla sądu, a do czasu rozprawy będzie pan zatrzymany w areszcie śledczym. Przykro mi. Nic na to nie poradzę.
Po pisemnym złożeniu zeznań Protazy został odprowadzony do celi, gdzie miał przebywać dopóki nie zostanie wyznaczony termin rozprawy sądowej.