Dziś wszyscy jedziemy na Pierwszą Komunię, Bierzemy dziadka i babcię, i Sunię, Bo przecież zabraknąć na Pierwszej Komunii Nie może ni dziadka, ni babci, ni Suni.
Przyjedzie też stryjek łysawy z Torunia, A od nas ? Wiadomo – my wszyscy i Sunia I z wujkiem z Katowic przybędzie ciotunia, A z nami na pewno pojawi się Sunia.
Bezzębny pradziadek ze wsi pod Wieluniem Na zjeździe rodzinnym zobaczy też Sunię, Oj, zbierze się gości niemało dziś w sumie, W tej liczbie uwzględnić chcę także i Sunię.
Już z auta więc tata kurz ściera, jak z mumii, By miło jechało się wszystkim i Suni, Po chwili rodzice i dziadek, babunia Do auta się tłoczą, a z nimi i Suniani Suni.
I auto niebawem przez pola już sunie, Przewożąc nas wszystkich, jak również i Sunię Ktoś nagle zapytał: „Jak można w komunii Brać udział w asyście jadącej tu Suni ?
Czy chwili tej ważnej znaczenie rozumie, Ktoś, kto chce z sobą zabierać tam Sunię ? Co w białej sukience nam powie Ewunia. Gdy nagle zębami pochwyci ją Sunia ?”
Dręczyli się wszyscy przed Pierwszą Komunią: „Co zrobić? Co począć więc mamy dziś z Sunią?” Tymczasem w szeregu aut zgodnym, jak w unii Do celu mknęliśmy, wciąż myśląc o Suni.
Na miejscu już wita nas stryjek z Torunia I merda z radości ogonem swym Sunia, Już widać z daleka też uśmiech ciotuni I większe merdanie ogona u Suni.
Przybywa pradziadek wiekowy z Wielunia, Do niego też biegnie i łasi się Sunia, I wreszcie już dumna, jak paw jest Ewunia, Bo zaraz rozpocznie się Pierwsza Komunia.
Do wnętrza kościoła więc każdy z nas sunie, Schowawszy do auta, jak skarb, naszą Sunię. Gdy trwała w kościele ta Pierwsza Komunia, Wtem drzwi się otwarły, a w drzwiach stoi Sunia.
Pobladły nam twarze, a dziadek z babunią Krzyknęli ze złości: „Do diabła z tą Sunią !” Ruszyły więc z ławek wujkowie, ciotunie, By na dwór wypędzić niesforną tak Sunię.
Pradziadek z Wielunia i stryjek z Torunia Wzburzeni krzyknęli: „A pójdziesz ty, Sunia !” I ksiądz nawet przerwę sam zrobił w komunii, Gdy widział, jak tłum chciał się zemścić na Suni.
Wybiegli przed kościół wujkowie, ciotunie, I dalejże gonić, gdzie pieprz rośnie, Sunię. I pewnie goniliby ją do Torunia, Lecz nagle gdzieś znikła sprzed oczu im Sunia.
Po chwili wujaszek pod auto but wsunął, Zesztywniał ze strachu, bo spotkał się z Sunią, Na twarzy mu rysy zrobiły się mumii, Gdy poczuł na bucie kąśliwy ząb Suni.
A potem w ogrodzie pobliskim petunie Złamane zostały. Przez kogo? Przez Sunię I szlochać zaczęła kuzynka z gór Dziunia, Bo nowy parasol pogryzła jej Sunia.
Wykrzyknął pradziadek: „Zabierzta stąd kunia!” Gdy warcząc, na konia porwała się Sunia. Po wszystkich tych czynach uciekać z komunii Uciekać nam przyszło, w tym także i Suni.
Gdy ktoś się, niestety zachować nie umie, Niech sobie postawi za wzór naszą Sunię.