1.
W wielkim lesie przy polanie
Pewien niedźwiedź miał mieszkanie,
Nosił dźwięczne imię Gustaw
I miał zawsze lepkie usta.
2.
Było tego zaś powodem
Uganianie się za miodem,
Miś za niego dałby wszystko,
Choćby szedł przez lodowisko.
3.
Rzekę też by wszerz przepłynął,
By mu miód do gardła wpłynął,
Szukał zatem go zażarcie,
Odwiedzając leśne barcie.
4.
Do nich pszczoły pracowite
Przynosiły z łąk obfite
Z różnych kwiatów hojne plony,
By z nich miód wytworzyć wonny.
5.
Miś zwiedziony tym zapachem,
Nie spętany żadnym strachem,
Wciąż na drzewa się wdrapywał
I miód łapą wydobywał.
6.
Mlaskał przy tym tak donośnie,
Że na buku i na sośnie
I na jeszcze innych drzewach
Żaden ptak już nie zaśpiewał,
7.
Bo też niknął śpiewu blaski,
Gdy je misia tłumią mlaski,
A sapanie głośnym basem,
Aż wstrząsało wokół lasem.
8.
Biedne pszczoły po dniu całym
Mocno się napracowały,
A tu nagle bez pytania
Niedźwiedź Gustaw się wyłania
9.
I do barci łapę wkłada,
Miód wyciąga i zajada,
Łyka mnóstwo go zawzięcie,
Bo ogromnym jest zwierzęciem.
10.
Pszczoły jednak są cierpliwe,
Choć ich prace uciążliwe,
Znoszą wciąż nektarów masy,
By na zimę mieć zapasy.
11.
Ledwo swe napełnią dzbany,
A już miś nieokiełznany
W swym łakomstwie bez umiaru
Zjadał miód w momentach paru.
12.
Brzuch już zwiększył swe rozmiary,
Rozszerzyły mu się bary,
Łapy nie z gatunku cienkich
Są potężne, jak bochenki.
13.
Każdy, kto go napotykał,
Kształty ciała mu wytykał,
Raz mu łoś pytanie zadał:
„Czymś, Gustawie, się najadał,
Że twe kształty znakomite
Coraz bardziej są obfite ?
14.
Czuję też ciśnienia zwyżkę,
Słyszę w głosie twym zadyszkę,
Czas najwyższy jest już przecież,
By pomyśleć o diecie.”.
15.
Gustaw jednak się roześmiał,
Bo słów takich słyszeć nie chciał,
Napotkała go wilczyca:
„Spuchły ci, Gustawie, lica,
16.
Łapy krągłe niby wały
Też dość mocno pogrubiały,
Czas, by trochę się potrudzić
I spróbować się odchudzić.”.
17.
Mimo wszystkich tych ostrzeżeń
Gustaw, mówiąc całkiem szczerze,
Nie zamierzał schudnąć wcale,
Chciał się miodem raczyć dalej.
18.
Pszczoły, chociaż są cierpliwe,
Stały bardziej się drażliwe,
Bo wciąż słabsze mają nerwy,
Kiedy tracą miód bez przerwy.
19.
Niedźwiedź stale go wybiera
I garściami wręcz pożera,
Rozprawiały pszczoły w barcie,
Jak Gustawa mocno skarcić.
20.
Wymyśliły, tak jak chciały,
Na niedźwiedzia podstęp mały.
Taką prostą dosyć sztuczkę,
Aby niedźwiedź miał nauczkę.
21.
Dnia pewnego już o świcie
Nazbierały pracowicie
Piołunowy gorzki nektar,
Przelatując łąki hektar.
22.
Potem wlały go do miodu
I od góry, i od spodu,
Ta mieszanka w czterech dzbanach
Stała od samego rana.
23.
Niedźwiedź znów w łakomstwa stanie
Chciał zjeść miodu na śniadanie,
Śmiało się po drzewie wspina,
Chociaż dyszy, jak maszyna,
24.
Ale jeszcze w dół nie spada,
Łapę wprost do barci wkłada
I już cieszy się tym dzbankiem,
Co zawiera niespodziankę.
25.
Pcha do pyska, jak najęty,
Miód piołunek przeniknięty
I po paru takich łykach
Radość z twarzy mu umyka.
26.
Usta się z niesmakiem krzywią,
Bo goryczy wkradł się żywioł,
Co za piekło ! Co za zgroza,
Jakby w gardle wybuchł pożar.
27.
Język jakiś ogień pali,
Z oczu łzawych sznur korali
W dół po twarzy się przemieszcza,
Gustaw oczy aż wytrzeszcza
28.
Z drzewa schodzi na podłoże,
Więcej miodu jeść nie może,
Pędzi prosto do strumyka,
Aby wody się nałykać.
29.
Zgasić straszne to pieczenie,
Przerwać stresy i cierpienie,
I sposobem tym najprostszym
Wyprzeć gorycz z ust i nozdrzy.
30.
Pije wodę nieprzerwanie,
Brzuch ma gruby już, jak banię,
Lecz niewiele to pomaga,
Kiedy w gardle pali zgaga.
31.
Potem były gorsze wieści,
Bowiem dostał miś boleści
I jak w kłąb ściśnięta żmija,
Tak się Gustaw z bólu zwijał.
32.
Kiedy traf się taki zdarza,
To potrzeba tu lekarza,
Więc życzliwe mu zwierzęta
W leśnych znikły wnet ostępach,
33.
By w zaroślach gęstych szukać
Żyjącego tam borsuka,
Co się nie bał przykrych zdarzeń,
Bo uznanym był lekarzem.
34.
Nie musimy wiedzieć wcale,
Co się z misiem działo dalej,
Dla nas ważna jest nauka,
W której przestróg trzeba szukać:
Kto w łakomstwie nie ma miary,
Nie uniknie słusznej kary.