Bajka została zgłoszona do konkursu „Ekobaja” ogłoszonego przez Ministerstwo Ochrony Środowiska w 2015 roku
Raz wynikła niezła draczka Na poważnej dość budowie, Kiedy się zjawiła kaczka, Gdzie to było ? Nie, nie powiem. Wczesnym rankiem tu przybyła, Nim poranna mgła opadła,
Gniazdo w trawie wnet uwiła, Na budowie się rozsiadła. Przy maszynach się schowała I przy różnych innych sprzętach, Dziewięć jajek zniosła zaraz, By wykluły się pisklęta.
Przyszli tutaj robotnicy, Chcą zapuszczać w ruch maszyny, Każdy z nich na premię liczy, Szkoda każdej więc godziny. Nagle widzą zaskoczeni, Gdzie dwa wielkie są spychacze,
Gniazdo jakieś wśród zieleni, A w nim kaczka cicho kwacze. Wszystko stoi, chwile płyną, Tkwią bez ruchu dźwigi, taczki I to wszystko za przyczyną Jakiejś małej głupiej kaczki.
Już ją stamtąd chcieli przegnać, Niech gdzie indziej wysiaduje, Przecież właśnie ona jedna Wszelkie prace im wstrzymuje. Nagle się kierownik zjawia I wstrzymuje całą akcję,
Bo ta właśnie kaczka sprawia, Że czas odbyć konsultację. „Trzeba zaraz nam sprowadzić Inspektora, tutaj z bliska, Specjalisty się poradzić Od ochrony środowiska”.
Po upływie pół godziny Do budowy skromnych progów Dwie przybyły limuzyny, A w nich ośmiu ekologów. Podumali, gładząc baczki, Po czym rzekli bez wątpienia:
„Na zabranie stąd tej kaczki Nie wydamy pozwolenia. Czy to lato, czy też jesień, Przyznać tu musimy szczerze, Że żyć w jakimkolwiek stresie Nie powinno żadne zwierzę.
Czy wy wiecie, co by było, Gdyby kaczkę przeniesiono ? Gniazdo by się uszkodziło, Wiele jaj by pognieciono. Co za strata dla ludzkości ! Jaki skutek to fatalny !
Ekologom wnet krzyknęli, Chórem tworząc zgraną paczkę: „Nie będziemy tak siedzieli, Zabierajcie stąd tę kaczkę !”. Co tu począć w takiej chwili ? Żeby sprawa była czysta,
Ekologom wnet krzyknęli, Chórem tworząc zgraną paczkę: „Nie będziemy tak siedzieli, Zabierajcie stąd tę kaczkę !”. Co tu począć w takiej chwili ? Żeby sprawa była czysta,
Ekolodzy wymyślili, By zadzwonić do ministra. Sekretarka odebrała, Informując w krótkim słowie, Że minister jest w opałach I od razu nie odpowie.
Ma kontrolę właśnie dzisiaj, Bo ktoś doniósł z lasu prosto, Że upolowano rysia, Przyrządzając go na ostro. A minister mimo tego Dochodzenia nie wszczął akcji,
Nie ukarał też winnego, Nie wyciągnął żadnych sankcji. A kontrola, moi drodzy, Potrwać może nawet miesiąc, Niech więc zaraz ekolodzy Ze swą sprawą się pospieszą.
Niech opiszą problem w liście, Wyślą pismem poleconym, A minister oczywiście Im odpowie w czasie wolnym. Ekolodzy napisali Długie pismo w sprawie kaczki,
Zaraz pocztą jej wysłali, Przyklejając cztery znaczki. Przy tym jednak mieli pecha, Bo pocztowcy strajk zaczęli I wysyłki ktoś zaniechał, Leżał list, jak śpioch w pościeli.
Robotnicy w każdy ranek Wciąż do pracy się stawiają, Lecz pracować im nie dane, Na ministra znak czekają. A tymczasem w gnieździe kaczka, Nic nie robiąc sobie z tego,
Sprawdza, czy też już pisklaczka Nie zobaczy dziś pierwszego. Strajk na szczęście nie był długi I list w dalszą podróż ruszył, A tymczasem pisklak drugi Już skorupkę jajka skruszył.
Wreszcie pismo ekologów U ministra się pojawia, Sekretarka już od progu Mówi, że to pilna sprawa. Przestudiował pan minister Ekologów wystąpienie
I na gładkiej kartce czystej Dał pisemne polecenie. „Jutro proszę wezwać wszystkich – Pisał, żując wykałaczki – Z miast dalekich oraz bliskich Na naradę w sprawie kaczki”.
Przyjechali na wezwanie Z każdej kraju okolicy, W samochodów karawanie Dyrektorzy, naczelnicy. Kaczka zaś nie próżnowała, Nie czekając na decyzję,
Trzecie już na świat wydała Przyodziane w pióra pisklę. Dyrektorzy w garniturach Prześcigają się w przemowach, Aż powstała awantura, Czyje są ważniejsze słowa.
Kaczka nadal nieświadoma, Jak tam trwa ten spór zażarty, Widzi, że do piskląt grona Już dołączył i ten czwarty. Robotnicy się gotują, Obmyślając przyszłe boje,
Przecież nadal nie pracują, Kto zapłaci za przestoje ? A minister z każdą chwilą Widzi, z lekka już ziewając, Że ci jego goście mili Chyba się nie dogadają.
Trzeba grono zaproszonych, Którym wściekłość z oczu błyska, Zwiększyć o tych doświadczonych Speców w sprawach środowiska. Trzeba drugą więc naradę Zwołać choćby już nazajutrz,
Naukowców mieć armadę Z wszystkich akademii w kraju. Z kancelarii wnet ministra Nowe wyszły zaproszenia, A tymczasem piąty pisklak Zbiera się do urodzenia.
Robotnicy stale widzą Plac budowy całkiem pusty, A spod kaczki, się nie wstydząc, Zjawia się nam pisklak szósty. A docenci z wielką wiedzą, Profesorów cała lista,
Już w pojazdach różnych siedząc, Mkną ochoczo do ministra. Kaczka nie próżnuje znowu I w wysiłkach nie ustaje, Do licznego swego chowu Siódme pisklę dziś dodaje.
Pan kierownik na budowie Też się sam zaczyna wkurzać, Że gdy jeszcze ktoś coś powie, W kraju się rozpęta burza. Ministerstwo jest zapchane, Dyskutantów pełne kąty,
Na budowie zaś nad ranem Zrodził pisklak się dziewiąty. Kaczka wiedzieć nic nie pragnie, Jakie narad jest pokłosie I spod piór swych całkiem zgrabnie Śle nam pisklę numer osiem.
Kaczka dzieci dziewięcioro W jeden rządek pozbierała I z budowy wczesną porą Nad jeziorko podreptała.
Dalej już historia milczy, Dając nam ten prosty wniosek: Unikajcie budowniczy Jakichkolwiek kaczek-niosek.