Bajki Wuja

W pewnym bloku mieszkał samotny emeryt o imieniu Protazy. Imię to doskonale kojarzyło się ze stanem uzębienia emeryta. Ząb czasu zjadł bowiem jego naturalne zęby i z tego powodu Protazy mógł się pochwalić okazałymi sztucznymi szczękami rozjaśniającymi mroczne zakamarki jamy gębowej. Los sprawił, że Protazy musiał załatwić pewną sprawę na drugim końcu miasta. Mógł tam dojechać tylko tramwajem. Był to najdogodniejszy środek lokomocji. Jako posiadacz karty seniora uprawniającej go do całorocznych przejazdów za jedyne pięćdziesiąt złotych mógł się delektować wielokrotnymi podróżami bez konieczności każdorazowego uszczuplania swych skromnych zasobów emerytalnych. Wyszedł zatem Protazy z mieszkania i udał się na przystanek. Niebawem przyjechał tramwaj. Protazy wszedł do wagonu i zmierzył wzrokiem wnętrze. Natychmiast dostrzegła go licealistka, która siedziała obok.
Proszę sobie usiąść – rzekła do Protazego.
Emeryt wzburzył się w pierwszym momencie, bo mimo zaawansowanego wieku czuł się na tyle młodo, że nie odczuwał potrzeby zajmowania miejsca siedzącego. Odpowiedział więc licealistce, że dziękuje, ale jednak postoi. Nieopodal siedział barczysty młodzieniec z rozrośniętymi barami i nadętą, jak balon, twarzą. Dla ścisłości – mała uwaga. Koledzy nazywali go Karczkiem. Słysząc słowa Protazego, Karczek basowym głosem wycedził:
Pan siada. Taka atrakcyjna dziewczyna oddaje panu miejsce, a pan gardzi jej propozycją.
Dziękuję, jednak postoję – odrzekł Protazy.
Obok siedziała pewna dostojna matrona, która trzymała obok parasolkę. Słysząc tę rozmowę, też wtrąciła swoje trzy grosze:
No właśnie, niech pan skorzysta z propozycji tej panienki.
Dziękuję, jednak postoję – powtórzył Protazy.
Dwa metry dalej zajmował siedzące miejsce pewien dystyngowany pan o lekko siwiejących włosach. Ubrany był w elegancki garnitur i lśniącą koszulę ze staranie dobranym krawatem.
Jeśli ten pan nie chce usiąść, to po co go zmuszać ? – odezwał się donośnym głosem.
A po co się pan wtrąca w nieswoje sprawy ? – odrzekła matrona z parasolką.
Niech pani trzyma tą parasolkę przy sobie i nie trąca ludzi – zahuczał nagle w swym basowym tonie Karczek.
Matrona natychmiast mu odparowała:
A co pan taki delikatny ? Taki umięśniony kulturysta, a mała parasolka mu przeszkadza.
Obok matrony siedziała nauczycielka w średnim wieku z dużymi okularami w kolorze jasnoróżowym, która przemówiła piskliwym głosikiem do matrony:
Ten pan kulturysta ma rację. Parasolka może i mała, ale można ją zrobić krzywdę.
Matrona nie pozostawała jej dłużna:
A co pani tak broni tego kulturystę ? Sto kilo żywej wagi, to co mu będzie ?
Nauczycielka natychmiast odparła:
Nie chodzi tylko o tego pana, ale o każdego, kto będzie przechodził obok pani.
No wie pani – obruszyła się matrona – z powodu jakieś głupiej parasolki wymyśla pani problemy.
Tramwaj przemieszczał się tymczasem po swej trasie, a Protazy nadal konsekwentnie stał, przysłuchując się rozmowie, która toczyła się w coraz bardziej ostrej atmosferze. Nawet licealistka nie nalegała na ustąpienie miejsca i siedziała dalej, wpatrując się strwożonym wzrokiem w aktywnych uczestników dyskusji. A ta rozwijała się dalej. Pan w garniturze włączył się do rozmowy, odwracając głowę w stronę matrony:
To nie jest mały problem. Wystarczy, że ktoś zaczepi o pani parasolkę i zrobi sobie dziurę w spodniach lub, co gorsza, skaleczy nogę.
No właśnie – poparł go Karczek.
Co się tak wszyscy na mnie uwzięliście ?! – zaperzyła się matrona, czerwieniejąc na rozdrażnionej twarzy.
Nieoczekiwanie do rozmowy włączył się pewien młodzieniec, który sprawiał wrażenie zrelaksowanego i nie zwracającego uwagi na drobiazgi. Możemy go nazwać Luzakiem. Tenże Luzak stanął po stronie matrony:
No właśnie, atakują państwo jakąś starszą panią z powodu głupiej parasolki. Nie ma o co kruszyć kopii.
Nagle matrona zaprotestowała, odpowiadając Luzakowi:
Tylko nie starsza pani. To że mam klika zmarszczek, które rano przypudrowałam, nie świadczy o moim wieku. Mógłby mieć pan trochę szacunku.
Patrzcie, jaka obrażalska !– zaśmiał się Karczek.
A co się panu nie podoba ? – zaczęła krzyczeć matrona.
Proszę pani, trochę ciszej – wtrącił pan w garniturze.
Właśnie, ładny przykład dajecie państwo młodzieży – dodała nauczycielka.
Siedź cicho, damulko – zmienił nagle ton Karczek.
Po paru chwilach uczestnicy dyskusji tak się zaperzyli, że doszło do rękoczynów. Pani nauczycielka odepchnęła matronę. Ta chciała jej oddać parasolką, ale zahaczyła o nogę Karczka. Ten syknął z bólu i podniósł się z siedzenia, chcąc wymierzyć sprawiedliwość matronie. Drogę zagrodził mu Luzak:
Ej, facet, wyluzuj, co będziesz bił staruszki ?
Matrona na dźwięk słowa „staruszki” zrobiła się na twarzy prawie fioletowa, a jej opadłe policzki zaczęły drgać ze zdwojoną częstotliwością. Po chwili uczestnicy dyskusji wstali z miejsc i zaczęli wymierzać sobie ciosy. Doszło do tego, że motorniczy musiał zatrzymać tramwaj i wezwać policję. Zrobiło się wielkie zbiegowisko przypadkowych ludzi. Protazy wykorzystał ogólne zamieszanie i niezauważony wysiadł po cichu z tramwaju, starając się jak najszybciej oddalić z miejsca postoju. Ucieszył się przy tym, bo jako mimowolny sprawca zamieszania wyszedł z tego bez szwanku.