Bajki Wuja

Emeryt Protazy nie interesował się specjalnie sportem. Od czasu do czasu coś tam zobaczył w telewizji, ale raczej nie wywoływało to u niego specjalnego zainteresowania. Sport jednak stawał się coraz bardziej popularny w środkach masowego przekazu, co też miało wpływ na zmianę w świadomości Protazego. Emeryt mieszkał w pobliżu stadionu piłkarskiego. Nieraz dochodziły do jego uszu odgłosy okrzyków kibiców, ale specjalnie nie robiły na nim wrażenia. Można by przypuszczać, że nawet nie zastanawiał się, skąd pochodzą te niekontrolowane wrzaski. Aby więc zakosztować nieznanego mu dotąd klimatu stadionowych trybun, Protazy postanowił wybrać się na mecz. Akurat nadarzała się dobra okazja, bo właśnie miał się odbyć mecz dwóch miejscowych drużyn „Zebry” i „Tygrysa”. Emeryt wolnym krokiem udał się w stronę stadionu. Im bardziej przybliżał się do celu, tym więcej dostrzegał ludzi idących w tym samym kierunku. Po chwili dotarł do stadionowych kas.
Poproszę jeden bilet dla emeryta – szepnął nieśmiało do kasjerki, jakby nie chciał ujawniać swojego wieku.
Na którą trybunę ? – spytała kasjerka.
To pytanie wprawiło Protazego w niemałe zakłopotanie. Wydawało mu się, że nie ma to żadnego znaczenia. Przecież z trybun widać wszędzie boisko. Skoro jednak pytanie takie padło, to widocznie musi coś w tym być.
No to jak ? – niecierpliwie zadała kolejne pytanie kasjerka.
Tu Protazy nie mógł dłużej zwlekać, bo kolejka za nim wydłużała się, a stojący w niej kibice tracili cierpliwość.
Poproszę na taką, żeby było wygodnie – odpowiedział w pośpiechu emeryt.
Kasjerka zdziwiona taką mało fachową odpowiedzią dała mu pierwszy z brzegu bilet, jaki miała pod ręką. Uradowany Protazy udał się na trybunę. Gdy wszedł na nią, o mało nie dostał zawrotu głowy. Nie będąc nigdy na stadionie nie zdawał sobie sprawy z jego ogromu. Po chwili opanował jednak nerwy i niebawem odnalazł swoje miejsce. Tymczasem zaczęli siadać wokół niego kibice Wszyscy ubrani byli w białe koszulki w czarne pionowe pasy. Wrodzony spryt Protazego pozwolił mu na wyciągnięcie słusznego wniosku, że muszą to być kibice „Zebry”. Wniosek ten wydawał mu się tym bardziej słuszny, gdy spojrzał na przeciwległą trybunę. Tam z kolei gromadzili się kibice w żółtych koszulkach w brązowe paski. To z pewnością zwolennicy „Tygrysa”. Gdy tylko zaczął się mecz, na trybunach zapanował nieopisany tumult. Wokół rozlegały się głośne okrzyki, dźwięki trąbek, bębnów i innych instrumentów wydających donośne tony. Zniewolony hałasem Protazy w pierwszej chwili ukrył głowę w dłoniach. Uświadomił sobie jednak, że taka postawa może wywołać podejrzane zachowanie kibiców „Zebry”. Mogliby uznać emeryta za wtyczkę wrogiej drużyny. Nic dziwnego, że po chwili Protazy też zaczął skakać i krzyczeć oraz machać rękami tak gwałtownie, że niektórzy kibice obok zdziwieniem spoglądali na nadmiernie ożywionego emeryta. Protazy poczuł się za to wyjątkowo usatysfakcjonowany swoją reakcją. Zachowywał się jak rasowy kibic. Mecz trwał dalej, lecz Protazy dość obojętnie obserwował przebieg wydarzeń na boisku. W pewnym momencie ktoś krzyknął „Gol !”. Protazy odruchowo poderwał się z siedzenia i zaczął wykrzykiwać , naśladując usłyszane słowo. Gdy zobaczył siedzących, znieruchomiałych kibiców ze smętnymi minami, zorientował się, że popełnił gafę. Okazało się, że gola zdobyła drużyna „Tygrysa”, a ten, kto krzyknął „Gol !”, raczej zrobił to w tonie rozpaczy, a nie euforii. Po tym „wyczynie” Protazy dojrzał wrogie spojrzenia ze strony kibiców „Zebry” skierowane w jego stronę. Zaczęli coraz bardziej podejrzewać, że wśród nich siedzi jakiś obcy element. Nie miał na sobie koszulki „Zebry” i zachowywał się dość niepewnie, a jego euforia przy golu dla przeciwnika zaczęła wskazywać na to, że wśród nich siedzi kibic ”Tygrysa”. Podejrzenia sąsiadów Protazego zostały za moment rozwiane, bo oto drużyna „Zebry” zdobyła wyrównującego gola. Tym razem emeryt włączył się do ogółu kibiców wiwatujących na cześć ulubionej drużyny. Nie minęło kilka chwil, gdy tłum zaczął krzyczeć: „Faul, z boiska go, z boiska !”. Protazy też wykrzykiwał to samo i to na moment oddaliło podejrzenia innych kibiców wobec emeryta. Niebawem jednak podejrzenia znów powróciły. Kiedy jeden z kibiców krzyknął „ A to cham!”. Protazy mimowolnie powtórzył ten okrzyk, czym ponownie naraził się siedzącym obok kibicom. Okazał się, że kibic miał namyśli sędziego, a Protazy krzyknął to w momencie, gdy gracz „Zebry” faulował przeciwnika.
Jaki cham ? Kto jest chamem ? – spytał gniewnie siedzący obok kibic, któremu tajemnicze zachowanie Protazego wydało się już zbyt podejrzane, a nawet graniczące z pewnością, że oto wśród kibiców „Zebry” znalazł się jakiś wrogi element. Protazy podniósł oczy do góry i zobaczył nagle paru wypasionych, kulturystycznie zbudowanych osiłków wściekle wlepiających błyszczące oczy w jego twarz. Stałby się niechybnie ofiarą samosądu, gdyby ktoś nie odpalił racy. Rozchodzący się gwałtownie we wszystkie strony gryzący dym zasłonił prawie całkowicie widoczność. Czując zagrożenie, Protazy chyłkiem wymknął się ze swego miejsca , pokonując ze schyloną mocno głowę drogę prowadzącą do wyjścia. Dym racy zapewne uchronił go od przykrych konsekwencji swej niewiedzy futbolowej. Z uczuciem ulgi Protazy wrócił wolnym krokiem do domu. Stwierdził, że może to i było ciekawe doświadczenie, ale obarczone zbyt dużym ryzykiem, aby kontynuować stadionowe wizyty.