Bajki Wuja

W dzisiejszych czasach wydawać się może nieprawdopodobne, ale w przypadku emeryta Protazego była to prawda. Otóż emeryt ten nigdy nie widział z bliska samolotu., nie był na lotnisku, nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie leciał tak obecnie popularnym statkiem powietrznym. Los sprawił, że przez całe życie Protazy miał tę samą pracę w tej samej firmie i to samo mieszkanie. Jako zaprzysięgły domator i mocno przywiązany do miejsca zamieszkania unikał jakichkolwiek wyjazdów, wycieczek lub wypraw. Z tego powodu nie miał okazji, aby choć raz na żywo zobaczyć samolot. Widywał go jedynie na ekranie telewizora i czasem na żywo, gdy samolot przelatywał nad miastem. Widoki te jednak nie oddawały w pełni tego, co Protazy mógłby poczuć, gdyby tak stanął oko w oko z potężnym kadłubem. Pewnego dnia emeryt poczuł nieodpartą chęć realizacji swych niespełnionych planów. Postanowił w związku z tym pojechać na lotnisko. Aby się dobrze zaprezentować (lotnisko to przecież obiekt prestiżowy, w którym jest wiele osób) Protazy tradycyjnie przygotował swój wyjściowy strój. Nazajutrz, po szybkim śniadaniu, emeryt ubrany w trzydziestoletni garnitur, różową koszulę i niebieski krawat w zielone grochy wyszedł z mieszkania i udał się na przystanek autobusowy, który miał go zawieźć na lotnisko. Po prawie godzinnej podróży autobus dojechał na pętlę przy lotnisku i Protazy mógł nacieszyć oczy widokiem ogromnych stalowych ptaków stojących na płycie w oczekiwaniu na swój start. Emeryt dokładnie przyglądał się samolotom zza ogrodzenia, ale to nie było wszystko, co by go zadowoliło. Chciał bowiem zobaczyć samolot od środka. Zastanawiał się, jak zrealizować swój zamiar. Uznał, zresztą słusznie, że najlepiej można przedostać się przez dworzec lotniczy. Wszedł więc do budynku dworca i rozejrzał się wokoło. Poczuł się trochę oszołomiony, widząc tłum pasażerów i pełno różnych ekranów, na których wyświetlano informacje o lotach. Tu Protazy wykazał się sprytem. Obserwował kolejki pasażerów do stanowisk odprawy i zauważył, że szybciej topnieją kolejki w przypadku lotów krajowych. Wydawało się to uzasadnione. Wiadomo, że gdy ktoś leci za granicę, to ma więcej bagażu, bardziej drobiazgowo kontrolowane są dokumenty osobiste i bilety. Niestety, bilety były kontrolowane również w przypadku lotów krajowych. Tu Protazy zdecydował się na chytre posunięcie, które nie pasowało do jego natury uczciwego i dobrodusznego emeryta przestrzegającego gorliwie obowiązujących przepisów. Chęć zobaczenia wnętrza samolotu okazała się silniejsza i nakazywała mu uczynić wyjątek od żelaznych zasad porządnego obywatela. Poczekał z boku aż wszyscy pasażerowie zostaną odprawieni i szybkim krokiem zbliżył się do stanowiska odprawy.
-Proszę o pana bilet – usłyszał Protazy głos urzędniczki.
-Właśnie wziął go ze sobą mój znajomy – odparł emeryt i energicznie ruszył w kierunku wyjścia na lotnisko.
-Halo, proszę pana, proszę poczekać, bez karty pokładowej pan nie wejdzie do samolotu. Musi pan wrócić z tym biletem – wołała za Protazym zdenerwowana urzędniczka,
Emeryt, nie słuchając tych przestróg, przemieścił się szybko do wyjścia, które rękawem prowadziło bezpośrednio na pokład samolotu. Wykorzystał moment zamieszania, jakie powstało przy sprawdzaniu kart pokładowych, lekko się przygarbił i po chwili znalazł się we wnętrzu samolotu. Tymczasem urzędniczka zaalarmowała miejscowy posterunek policji o próbie nielegalnego przedostania się na pokład samolotu. Szybka reakcja patrolu spowodowała, że po chwili dwóch rosłych funkcjonariuszy w towarzystwie urzędniczki wkroczyło na pokład. Zaczęli sprawdzać karty pokładowe i stanęli oko w oko z Protazym.
-Gdzie jest pana karta ? – zapytał jeden z nich.
Urzędniczka, nie czekając na odpowiedź emeryta, krzyknęła:
-Tak, to on, to ten pan chciał nielegalnie wejść do samolotu !
Policjanci chwycili zmieszanego i czerwonego na twarzy emeryta pod pachy i sprawnie wyprowadzili go z samolotu na posterunek znajdujący się w budynku dworca lotniczego. Zaczęli zadawać Protazemu pytania tonem nie należącym do najprzyjemniejszych:
-Po co pan chciał wejść do samolotu ?
-Może planował pan zamach terrorystyczny ?

-Może pan chciał uprowadzić samolot ?
-Na czyje zlecenie pan działa ?
-Z kim pan współpracuje ?
-Do jakiej organizacji pan należy ?
-Po co pan chciał się przedostać do tego samolotu ?

Seria pytań zadawanych pospiesznie przez policjantów głośnymi i krzykliwymi głosami zdezorientowała i zdenerwowała Protazego, który był przyzwyczajony do ciszy i spokoju panującego w czterech ścianach swego kameralnego mieszkania. Przytłoczony nawałem chaotycznie zadawanych pytań nie mógł z siebie wykrztusić ani słowa.
-Nie che pan mówić ? – spytała jeden z policjantów – zaprowadzimy zaraz pana do komendanta posterunku, to wtedy on panu szybko otworzy usta.
Zdesperowany Protazy, nie bardzo wiedząc, co się dzieje i spętany cały nerwami poddał się bezwiednie policjantom, którzy ponownie chwycili go pod pachy i zaprowadzili go do pokoju komendanta.
-To co pan ma mi do powiedzenia ? – spytał komendant, którego telefonicznie uprzedzono o wtargnięciu Protazego do samolotu.
-Ja … – jąkał się emeryt – ja chciałem tylko zobaczyć, jak wygląda samolot, bo nigdy z bliska go nie widziałem.
-Dziwne – odpowiedział komendant – widać, że pan ma już swoje lata, a jeszcze pan nie widział samolotu ? Coś mi tu nie pasuje. Dość naiwnie pan się tłumaczy. Mógłby sobie pan wymyślić inną bajeczkę.
-Kiedy ja naprawdę nie miałem okazji zobaczyć samolotu
– łamiącym się głosem odpowiedział skruszony emeryt.
-Dobrze, dobrze – mruknął komendant – i zwrócił się do policjantów:
-Chłopaki, weźcie go na rewizję osobistą, może ma tam w kieszeni jakiś granat albo nóż.
Policjanci poderwali się z miejsca i energicznie zaprowadzili Protazego do innego pomieszczenia. Tam kazali mu zdjąć ubranie i dokładnie przeszukali wszystkie kieszenie.
-Widziałeś ty kiedyś taką koszulę ? – szepnął jeden do drugiego – to jakiś przeżytek nie z tej epoki. A ten kolor, to chyba barwa jakiejś tajnej organizacji.
-A krawat ?
– odrzekł ten drugi – istny koszmar.
Wymieniali jeszcze między sobą uszczypliwe uwagi na temat stroju Protazego, ale, mimo usilnych starań, nie, poza legitymacją emeryta, nie znaleźli.
-No dobrze, niech się pan ubiera – wracamy do komendanta – rozkazał jeden z policjantów.
Po chwili cała trójka była znów w pokoju komendanta. Policjanci zameldowali mu o wynikach rewizji. Komendant zamyślił się przez moment i zaczął bacznie przypatrywać się Protazemu.
Hm… – mruknął – ja już kiedyś pana widziałem.
Protazy spojrzał na twarz komendanta i w tym momencie na twarzy zbolałego i spokorniałego emeryta pojawił się mały uśmieszek,
-Pan juror – wyszeptał z zadowoleniem – to pan był wtedy na zawodach wędkarskich.
Istotnie, okazało się, że komendant policji w ramach swoich dodatkowych zainteresowań pełnił funkcję jurora w zmaganiach wędkarzy.
-A to pan wtedy wpadł do wody i to ja pana odwiozłem do domu – skojarzył sobie komendant ten fakt z niedalekiej przeszłości.
-No dobrze – powiedział do policjantów – puśćcie go, to taki zabawny staruszek, który szuka przygód, chcąc ubarwić sobie emerytalną codzienność. Nie sądzę, by był jakimś terrorystą. Zresztą przejrzałem w komputerze bazę podejrzanych i go tam nie znalazłem.
-Do widzenia panu – rzekł do Protazego – i niech pan się tu więcej nie zapuszcza. przynajmniej nie jako nielegalny pasażer.
Protazy wyszedł z budynku posterunku na ulicę. Szedł na miękkich nogach do przystanku autobusu, przeżywając jeszcze w myślach wszystko to, co się wydarzyło. A przecież chciał tylko zobaczyć, jak wygląda samolot od wewnątrz.