Pewnego letniego dnia emeryt Protazy wyszedł z domu, bo chciał spędzić czas na łonie natury. Najlepszym miejscem do tego celu był znajdujący się nieopodal park Protazy wszedł więc do parku i usiadł sobie na ławce, delektując się rozkosznym ciepełkiem bijącym intensywnie od świecącego słońca. Bezchmurne niebo potęgowało uczucie relaksu i beztroski. Rosnące obok klony i kasztanowce dawały lekki cień, łagodząc intensywne światło słoneczne. Protazy wyprostował się na ławce, a spod nogawek jego spodni wysunęły się żylaste kostki. Na sąsiedniej ławce usiadła młoda kobieta, a obok niej z łopatką i wiaderkiem w ręku bawił się jej pięcioletni syn. Protazy obserwował zabawę pięciolatka i zagadnął do kobiety:
– Sympatyczne dziecko, widać, takie samodzielne, bo zajął się zabawą bez angażowania innych osób.
– Tak – odpowiedziała kobieta – on jest bardzo pomysłowy, jak na swój wiek.
Po tym dość lakonicznym dialogu Protazy powrócił do relaksacyjnego milczenia, zażywając dobroci letniej aury. Tak dalece chłonął tych dobrodziejstw, że przymknął nieco powieki. Ktoś mógłby pomyśleć, że zasnął. W pewnym momencie pięciolatek spojrzał na sterczące spod nogawek spodni Gerwazego żylaste kostki. Podszedł bliżej i przemówił z niekłamaną odrazą:
– Bzydkie nogi ! – po czym wymierzył łopatką solidny cios w piszczel niczego nie spodziewającego się Protazego. Emeryt wyrwany z idyllicznego drzemania aż zasyczał z bólu.
Mocno podenerwowany rzekł do pięciolatka:
– To nieładnie tak bić innych.
Pięciolatek zignorował uwagę Protazego i wymierzył mu kolejny cios w prawie to samo miejsce. Tego już było za wiele. Protazy wstał nagle i zwrócił się do kobiety:
– Co za psotny szczeniak ! Mogłaby pani zwrócić uwagę swojemu dziecku, żeby nie było tak agresywne. Bicie innych to chyba nie najlepiej widziane zachowanie się dziecka.
– Proszę pana – odpowiedziała kobieta – ja swoje dziecko wychowuję bezstresowo i nie zabraniam mu niczego. Niech robi to, na co ma ochotę.
– Ładne rzeczy – coraz bardziej nerwowym tonem mówił Protazy – co za metody ! Jak tak będzie mu pani na wszystko pozwalać, to jeszcze jakiś bandzior z niego wyrośnie i może panią ukatrupić.
– Niech pan nie wygaduje głupstw – odparła poirytowana kobieta – moje dziecko wie, co robi, co jest dobre, a co złe.
– Wątpię – kontynuował dialog Protazy – nie sądzę, żeby za coś dobrego uważać bicie kogoś łopatką po nogach.
Rozmowie tej przysłuchiwały się trzy młode mamy z wózkami siedzące na przeciwległych ławkach. Jedna z nich poparła Protazego:
– Ten pan ma rację. Dziecku trzeba zwracać uwagę, a nawet karać je za nieposłuszeństwo.
Druga z młodych mam miała nieco inny pogląd:
– Uważam, że karanie dziecka w tym wieku może źle wpłynąć na jego rozwój osobowości i spowodować niepotrzebne stresy i uprzedzenia.
-A co też pani opowiada – donośnym głosem przemówiła trzecia z mam – dziecko musi wiedzieć, co jest w życiu dobre, a co złe i co wolno, a czego nie wolno robić.
Mama pięciolatka wdała się w wymianę poglądów na temat wychowywania dzieci z trzema mamami niemowlaków. Protazy widząc, że głośność rozmowy zaczyna przekraczać zwyczajowo przyjęty poziom decybeli, dyskretnie oddalił się z ławki w kierunku wyjścia z parku. Wracał do domu wolno, z lekka utykając. Ból po urazach łopatki odzywał się bowiem jeszcze, co zrodziło w głowie emeryta wniosek, aby wstąpić do apteki i kupić sobie jakieś maści lub okłady na stłuczoną nogę.