Klub seniora działający na osiedlu, na którym mieszkał emeryt Protazy, był prężną jednostką. Często urządzał ciekawe wycieczki dla najstarszych mieszkańców organizował spotkania, imprezy kulturalne. Starał się aktywnie działać wśród seniorów.
Pewnego dnia kierownictwo klubu zebrało się na posiedzeniu, którego celem było sporządzenie planu działalności na najbliższe miesiące. Dyskutowano już dość długo nad tematami inicjatyw klubu gdy w pewnej chwili jeden
z uczestników spotkania wyraził pogląd, że klub nie powinien ograniczać się tylko do współpracy z seniorami, ale integrować mieszkańców różnych pokoleń. Przykładem takich działań mogłyby być spotkania uczniów szkół, czy przedszkolaków z najstarszymi mieszkańcami osiedla.
Pomysł ten od razu przypadł wszystkim do gustu. Niezwłocznie rozpoczęto więc przygotowania do jego realizacji. Z urzędu dzielnicy uzyskano listę najstarszych mieszkańców, z których wytypowano potencjalnych kandydatów do takich spotkań.
Pewnego dnia emeryt Protazy, jak zwykle, po dokonaniu porannych zakupów
i spożyciu śniadania siedział w swym wiekowym fotelu wśród zacisznych ścian mieszkania i słuchał audycji radiowej. Sielankowy nastrój został nagle zakłócony pukaniem do drzwi. Emeryta, jak zawsze w takich przypadkach, ogarnął niepokój. Nikt nie zapowiadał wizyty, tak więc Protazy nikogo się nie spodziewał. Podszedł jednak do drzwi i spojrzał przez wizjer. Zobaczył jakieś dwie panie, które nie wzbudziły podejrzeń. Jedyne, nad czym się zastanawiał Protazy, to fakt, że te panie pukały do drzwi, a nie dzwoniły. Okazało się później, że dzwonek miał już swoje lata i czasem nie kontaktował.
– Dzień dobry panu – zaczęła rozmowę jedna z pań po otwarciu drzwi przez Protazego. Jesteśmy z klubu seniora i chciałybyśmy przedstawić panu pewną propozycję.
– Propozycję? – zdziwił się emeryt. Proszę wejść do środka – zachęcał Protazy.
Po wejściu do mieszkaniu panie sprecyzowały cel swojej wizyty. Poinformowały emeryta o planach klubu i stwierdziły, że został on wybrany jako kandydat na spotkanie z dziećmi w pobliskim przedszkolu q ramach integracji międzypokoleniowej.
– Dlaczego właśnie ja?- zdziwił się Protazy.
– Widzi pan – tłumaczyła jedna z rozmówczyń. Zdecydował o tym przypadek, Dostaliśmy z urzędu dzielnicy listę najstarszych mieszkańców osiedla. Żeby ułatwić sobie wybór, zrobiliśmy losowanie i akurat padło na pana.
– Czuję się wyróżniony – dyplomatycznie przyznał Protazy. Nie wiem jednak, czy podołam takiemu zadaniu i na czym miałoby ono polegać.
– To nic trudnego – pocieszała go przedstawicielka klubu. Po prostu otrzyma pan od nas w ciągu kilku dni powiadomienie o terminie i miejscu spotkania z wybraną grupą dzieci z przedszkola. Będzie to spotkania w formie wywiadu. Dzieci będą panu zadawać pytania, a pan po prostu na nie odpowie. To naprawdę nic nadzwyczajnego.
– Czy znana jest tematyka tych pytań? – powiedział zaniepokojonym głosem Protazy.
– Proszę pana – wytłumaczyła rozmówczyni. Kto takim małym dzieciom będzie układał scenariusz? Najlepiej, jak wszystko odbędzie się w luźnej atmosferze, żywiołowo. Dzieci będą się lepiej czuły, jeśli da się im swobodę. Wtedy nie będą onieśmielone i nasz cel integracji można łatwiej osiągnąć.
Protazy nie chciał zawieść oczekiwań obecnych w rozmowie pań i w końcu wyraził zgodę na wzięcie udziału w takim spotkaniu.
Po kilku dniach, wracając z porannych zakupów, emeryt znalazł w swej skrytce pocztowej białą kopertę. Po jej otwarciu zobaczył zaproszenie do pobliskiego przedszkola na spotkanie z dziećmi. Miało się ono odbyć pojutrze o godzinie jedenastej. Protazy potraktował ten temat bardzo poważnie. Przez cały czas pozostający do terminu spotkania układał sobie w głowie różne potencjalne pytania, jakie mogły mu zadać przedszkolaki i starał się do nich ułożyć odpowiedzi.
W dniu spotkania Protazy już od wczesnych godzin porannych zaczął przygotowania do tego wydarzenia. Jak zawsze, przygotował sobie wyjściowy reprezentacyjny strój, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret. Uważał, że nawet w gronie przedszkolaków powinien się godnie prezentowa
i w ten sposób dać najmłodszym wskazówki co do właściwego ubioru na forum publicznym. Emocje związane z planowanym spotkaniem sprawiły, że emeryt zjadł tylko jedną kanapkę z dżemem morelowym, a nie dwie, jak to miał
w zwyczaju. Wobec roli, w jakiej miał wystąpić nawet jedzenie nic nie znaczyło.
Niebawem nadeszła pora wyjścia z domu. Protazy przywdział strój wyjściowy, wziął głęboki oddech i pełen niepewności z mocno bijącym sercem wyszedł
z domu. Po pięciu minutach dotarł do przedszkola. Już przy wejściu przywitała go pani dyrektor, dziękując za przybycie i wsparcie idei klubu seniora. Zaraz zaprowadziła emeryta do sali, w której zebrano przedszkolaków. Panował w niej wielki gwar, Rozgadane towarzystwo przekrzykiwało się nawzajem, jakby każdy chciał, aby właśnie jego słowa usłyszały pozostałe dzieci.
Gwar nagle ucichł, gdy w drzwiach pojawiła się pani dyrektor z Protazym. Na twarzach przedszkolaków pojawiło się zdziwienie, zaskoczenie i niepewność. Wygląd emeryta w dziwacznym dla nich stroju spowodował wstrząs, jakby zobaczyli kogoś nie z tej epoki przebranego za postać z filmu historycznego.
Pani dyrektor od razu przeszła do rzeczy:
– Drogie dzieci – zwróciła się do przedszkolaków. Na dzisiejszym spotkaniu, które rozpoczyna cykl rozmów z najstarszymi mieszkańcami naszego osiedla, obecny jest stojący tu przed wami pan Protazy. Możecie zadawać temu panu pytania, Proszę być tylko cicho, a kto chce się o coś zapytać, niech podniesie rękę do góry.
Wśród przedszkolaków szczególną aktywnością wyróżniał się Franio. Zawsze chciał być pierwszy i błyszczeć wśród rówieśników. Nic dziwnego, że od razu podniósł rękę do góry.
-Proszę, Franiu, o co chcesz zapytać? – powiedziała pani dyrektor.
-Prose pana, dlacego ma pan taką pomarsconą twas?
– Franiu i wszystkie inne dzieci – przerwała pani dyrektor. Nie zadawajcie niezręcznych pytań, które mogłyby być nieprzyjemne dla naszego gościa.
– Ależ nie ma problemu – odparł Protazy. Odpowiem na to pytanie. Widzisz, Franiu, każdy człowiek z biegiem lat ma coraz bardziej suchą skórę i przez to robią się zmarszczki.
– To może pan je polewać wodą. Wtedy nie wyschnie – doradzał rezolutny Franio.
– To nie takie prosta sprawa – tłumaczył Protazy. Polewanie wodą nie ma nic wspólnego z wysychaniem skóry.
– A ile pan ma lat? – nie przestawał pytać Franio.
Pani dyrektor wybawić emeryta od niewygodnych pytań na temat danych osobowych i zaraz ponownie wkroczyła do akcji:
– Franiu, ten pan ma na pewno więcej lat niż ty. Gdyby miał tyle samo, to chodziłby z tobą do przedszkola,
Wszystkie dzieci wybuchnęły śmiechem, a Protazy poczuł ulgę, gdy pani dyrektor uratowała go przed odpowiedzią. Nie chciał bowiem za bardzo ujawniać swych osobistych szczegółów.
Franio nie zraził się swym pytaniem i zadał kolejne:
– Dlacego pan tak dziwnie mówi? Moze nie ma pan zębów?
– Franiu, daj na razie spokój. Niech inne dzieci też pytają – niecierpliwiła się pani dyrektor.
Po nim zadała pytanie Hania:
– Plose pana, dlacego ma pan belet na głowie?
– Beret? – zdziwił się Protazy. O, rzeczywiście. Zapomniałem go zdjąć. W tym momencie emeryt zdał sobie sprawę, że jeśli zdejmie beret, to dzieci zobaczą jego mocno przerzedzone włosy, które mogą stać się przedmiotem kolejnych niezręcznych pytań.
Z tej sytuacji wybawił go nagle inny przedszkolak Stasio, który głośno stwierdził:
Mój dziadek tez miał taki galnitul, jak pan, ale go zjadły mole. Cy pana galnitul tez gryzą mole?
– Stasiu, co ty! Czy myślisz, że ten pan przychodziłby tu z molami? – odparła pani dyrektor. Zniecierpliwiona dziwnymi pytaniami dzieci zakończyła spotkanie z emerytem.
Po przyjściu do domu Protazy dokładnie obejrzał swój garnitur. Może przypuszczenia przedszkolaka są słuszne?