Jak wiadomo, wraz z nadchodzącą wiosna kultywowany jest zwyczaj topienia Marzanny. w rzece. Takie symboliczne pożegnanie z zimą. która w formie kukły spływa do morza, ustępując miejsca nowej porze roku.
Osiedlowy Klub Seniora, niedaleko którego mieszkał emeryt Protazy, działał bardzo prężnie. Z tej okazji zatem postanowił zorganizować uroczystość topienia Marzanny w pobliskiej rzece. W tym celu rozesłano w formie ogłoszeń przyklejanych do drzwi wyjściowych z bloków informację o tym przedsięwzięciu. Apelowano również do chętnych o przyniesienie jakichś zbędnych elementów ubrania do przystrojenia postaci Marzanny. Drewniany szkielet kukły był już wcześniej wykonany przez pracowników Klubu. Chodziło tylko o przystrojenie Marzanny i nadanie jej barwnego wyglądu.
Emeryt Protazy też zauważył to ogłoszenie, gdy pewnego marcowego dnia wychodził do sklepu po zakup dżemu morelowego. Oczywiście był ubrany
w strój wyjściowy, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret. Szczególną uwagę emeryta zwrócił fragment ogłoszenia z przyniesieniem niepotrzebnych elementów garderoby. Protazy przypomniał sobie, że w szafie miał starą piżamę, której nie używał od ponad 20 lat. Pomyślał, że zapewne byłaby przydatna do takiego stroju. Wrócił więc w pośpiechu do mieszkania
i wyjął starą piżamę. Pomyślał, że zabierze ją ze sobą do sklepu, a w drodze powrotnej wstąpi do Klubu Seniora i przekaże w podarunku swój wkład
w ubranie Marzanny.
Protazy włożył zatem piżamę do torby na zakupy i wyszedł z mieszkania. Może zrobił to w pośpiechu, bo z torby wystawała jedna nogawka spodni od piżamy. Ponieważ była niebieska w czerwone paski, to rzucała się w oczy. Emeryt szedł po ulicy, nie widząc, że mijający go ludzie z ironicznym uśmiechem spoglądali na dyndającą przy torbie nogawkę, Protazy, nie wiedząc, że niedokładnie schował piżamę do torby, przyszedł do sklepu.
– Proszę pana, proszę zostawić te spodnie w skrytce, która jest przed wejściem na teren zakupów – stwierdziła jedna ze sprzedawczyń.
– Jakie spodnie? – zdziwił się Protazy, po czym spojrzał na swoją zakupową torbę i z zaskoczeniem stwierdził, że faktycznie wystaje z niej niebiesko-czerwona nogawka o dość wiekowym wyglądzie.
– Ależ, proszę pani – odparł emeryt. To jest stara piżama, którą niosę dla Marzanny.
– Obawiam się, że ta pana Marzanna nie będzie zachwycona, gdy zobaczy, jaki podarunek pan jej przyniósł – kontynuowała dialog sprzedawczyni.
– Dlaczego ma być zachwycona lub nie? Przecież to kukła – wyjaśniał Protazy. – Co pan opowiada? Jaka kukła? Coś pan kręcie. Czy przypadkiem czegoś pan tu nie knuje, chcąc odwrócić uwagę tą wystającą nogawką – podejrzewała sprzedawczyni.
– Ja knuję? Przecież stale przychodzę po chleb i dżem morelowy. Do tej pory nic nie ukradłem – bronił się Protazy.
– Nie wiem, co to za osoba, dla której niesie pan tę nogawkę. Proszę to schować do skrytki. Zamknie ją pana na kluczyk, a po wyjściu z zakupami odbierze pana sobie z powrotem. – instruowała go sprzedawczyni.
Rad nierad Protazy musiał wyjąć całą swą starą piżamę i chować do skrytki. Wszedł tylko z pustą torbą, aby zakupić dżem. Przy wyjściu wyjął piżamę ze skrytki, schował ją do torby i udał się do Klubu Seniora. Gdy tam wszedł, spotkał przy recepcji młodą osobę, która spytała Protazego:
– Przepraszam pana, pan w jakiej sprawie? Czy mogę w czymś pomóc?
– Tak, przyniosłem ubranie dla Marzanny – odparł emeryt.
– To zapewne w związku z ogłoszeniem o planowanej uroczystości topienia Marzanny.
– Właśnie tak – powiedział uradowany Protazy.
– Dobrze – odpowiedziała recepcjonistka. Proszę przejść do pokoju numer10.
Emeryt udał się niezwłocznie do właściwego pokoju. Gdy tylko wszedł, od razu zaczął wyjaśniać cel swojej wizyty. Pani, która tam urzędowała, życzliwie spojrzała na Protazego i spytała:
– Co tam pan przyniósł dla Marzanny?
– Proszę bardzo – odezwał się emeryt i wyjął niebiesko-czerwoną piżamę.
Jego rozmówczyni zrobiła mocno zdziwioną, zakłopotaną minę i rzekła:
– Wie pan, ta rzecz nie bardzo się nadaje na strój Marzanny. Nie ubiera się jej
w piżamę, raczej w spódnicę i bluzkę, a na głowę zakłada się chustkę. Poza tym piżama jest męska, a Marzanna postacią kobiecą, mimo że to kukła.
– Ale może chociaż warto byłoby założyć jej spodnie? – nalegał Protazy.
-Będą trochę dziwnie wyglądać, wystając spod spódnicy – zastanawiała się urzędniczka. Skoro jednak pan się fatygował do nas, to niech pan zostawi tu tę piżamę. Zobaczymy, co się da zrobić.
Uradowany i dumny z siebie, że może przyczynić się do ubrania Marzanny, Protazy wrócił do domu.
Niebawem, bo już za dwa dni, miała nastąpić uroczystość wrzucenia Marzanny do rzeki. Już od rana emeryt zaczął gruntownie przygotowywać się do tego wydarzenia. Jako ofiarodawca części stroju Marzanny musiał być tam obecny. Po szybkim spożyciu śniadania, czyli, jak zwykle, dwóch kanapek z dżemem morelowym, Protazy przywdział swój reprezentacyjny swój wyjściowy i udał się do Klubu Seniora. Tam już zgromadziła się spora grupa ludzi chętnych do uczestnictwa w wiosennym obrzędzie. Po chwili pracownicy Klubu pojawili się przy wyjściu, niosąc ubraną Marzannę. Jakież było zdziwienie zgromadzonych, gdy ujrzeli wystające spod spódnicy niebieskie nogawki w czerwone paski. Okazało się, że pracownicy Klubu chcieli docenić; poświęcenie Protazego
i założyć Marzannie spodnie od piżamy pod spódnicę. Gdy inni dziwili się takiemu ubiorowi, emeryt nie posiadał się z radości, że uwzględniono jego odzieżowy wkład w ubranie kukły.
Po paru minutach cały orszak udał się wolnym krokiem na pobliską rzekę. Na tę okoliczność przygotowano nawet specjalny tekst, w którym wyrażano życzenie, aby Marzanna zabrała zimę do morza. Zima zresztą prawie już odeszła. Akurat był ciepły, słoneczny dzień, więc Protazy przyszedł w samym garniturze bez żadnej wierzchniej odzieży. Po przybyciu nad rzekę jedna z pań pracujących
w Klubie odczytała przygotowaną wcześniej formułkę, a dwóch rosłych panów schwyciło kukłę i wrzuciło ją do rzeki. Marzanna unosiła się na falach i wolno odpływała od zgromadzonych.
Protazy stanął tuż nad dość stromym zboczem opadającym ku rzece. Chciał jak najdłużej obserwować oddalającą się Marzannę. Wykonał więc skręt ciałem, odwracając głowę w kierunku płynącej kukły. W tym momencie zdarzył się nieprzewidziany wypadek. Buty Protazego na skórzanym obcasie były dość śliskie, więc przy skręcie ciała emeryt stracił równowagę i przewracając się sunął po zboczu w kierunku rzeki. Na szczęście, o czym Protazy nie wiedział, topienie Marzanny chcieli też obejrzeć jego sąsiedzi, czyli bracia bliźniacy-malarze Mariusz i Dariusz.
Widząc, co się dzieje zsunęli się po zboczu i schwycili Protazego, który już zdążył wpaść do wody i zanurzył swój trzydziestoletni garnitur. Na szczęście bracia malarze przyjechali samochodem, w którym mieli gruby koc. Owinęli
w niego emeryta i zawieźli szybko do domu.
Protazy musiał spędzić parę dni w mieszkaniu, czekając aż wyschnie rozwieszony w łazience garnitur. W sumie i tak miał szczęście, bo mógł spłynąć do morza razem z Marzanną.