Pewnego ranka emeryt Protazy obudził się z dziwnym bólem ucha, który
z czasem przechodził w uczucie łaskotania. Dolegliwości zdrowotne były czymś rzadkim w życiu emeryta. Mino zaawansowanego wieku nie narzekał na złe samopoczucie ani też na jakieś dolegliwości. Z tego powodu każda wizyta
u lekarza wydawała się dla niego dużym cierpieniem i przykrym przeżyciem. Unikał tego więc, jak tylko mógł. Czasem zdarzały mu się lekkie przeziębienia, ale udawało się wyleczyć je domowymi środkami.
Tym razem dolegliwości uszne nie wskazywały na to, aby uniknął wizyty
w przychodni lekarskiej. Kontakt z laryngologiem wydawał się być niezbędny. Rad nierad Protazy z niechęcią przywdział swój wyjściowy strój, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret z antenką.
Przekonany, że w takim stroju będzie się dobrze prezentował na forum publicznym. wyszedł z domu i po kilku minutach dotarł do pobliskiej przychodni lekarskiej. Wszedł niepewnym krokiem, czuł się trochę nieswojo, bo w tym pomieszczeniu nie był już od wielu lat. Rozejrzał się wokół i nagle dostrzegł duży napis „Rejestracja”. Podszedł bliżej, ale przed nim stało kilka osób w kolejce. Jak zawsze w takich sytuacjach, niektórzy próbują skrócić sobie rozmowami czas oczekiwania do okienka rejestracji. Rozmowne zwłaszcza były dwie panie stojące tuż przed Protazym.
– Czy pani słyszała, co wyprawia ten laryngolog? – spytała jedna z nich.
– Co takiego? – z niepokojem odezwała się ta druga.
– Niech sobie pani wyobrazi, że ostatnio mi tak długo grzebał w gardle, że omal się nie udusiłam. Wkładał mi do ust jakiś drewniany patyk i kazał mówić. To prawdziwy sadysta.
– Co pani powie? – zatrwożonym głosem mówiła jej rozmówczyni.
Protazego oblał zimny pot. uświadomił sobie, że to on przecież miał pójść do laryngologa. W przychodni był zatrudniony tylko jeden lekarz o takiej specjalizacji, więc wizyta u tego niepoczytalnego indywiduum była nieunikniona. Emeryt wyobrażał sobie, co też ten laryngolog-sadysta może wyprawiać z jego bolącym uchem. Z pewnością włoży jakiś drut do ucha i będzie go wpychał. aż mi wyjdzie ustami.
Katastroficzne wizje narastały w nim coraz bardziej. Na szczęście zostały przerwane, bo nadeszła jego kolej do zarejestrowania się w okienku.
– Dzień doby – powiedział drżącym głosem do pani pracującej w rejestracji. Chciałbym prosić o numerek do laryngologa.
– Pan to chyba u nas długo nie był. Epoka numerków już dawno minęła. Teraz wszystkie dane przesyłane są drogą elektroniczną do lekarza. Może on zarówno zobaczyć szczegółowe informacje o pacjenta, jak również kolejności zapisów. Po ujawnieniu danych osobowych przez emeryta pani rejestratorka popatrzyła
w komputer i stwierdziła:
– Tak, długo pan u nas nie był to i dane pewno się zmieniły.
Zaczęła wypytywać emeryta o wszystkie szczegóły łącznie z adresem zamieszkania, datą urodzenia, PESEL-em. NIP-em i jeszcze paroma innymi drobnostkami.
Protazy czuł się coraz bardziej poirytowany. Ucho nie przestawało go boleć,
a tu jeszcze musiał tracić czas na jakieś biurokratyczne drobiazgi. Po uzupełnieniu zapisów w komputerze pani rejestratorka poleciła emerytowi, aby udał się do gabinetu numer 8. Zwykle w tym pokoju przyjmował laryngolog.
Z uwagi na trwający w przychodni remont dokonano zmiany gabinetów. Laryngolog został przeniesiony do pokoju numer 10, a w pokoju numer
8 umieszczono ginekologa z całą niezbędną aparaturą. Niestety, pani rejestratorka zapomniała o tej zmianie i nie poinformowała Protazego.
Tymczasem emeryt dotarł do pokoju numer 8 i cierpliwie czekał na wezwanie lekarza. Po chwili usłyszał przez drzwi:
– Proszę bardzo, kto następny?
Protazy wszedł i delikatnie zamknął drzwi. Zobaczył lekarza pochylonego nad biurkiem, który przeglądał jakieś papiery, spoglądając równocześnie
w komputer. Nawet nie spojrzał na emeryta, mówiąc:
– Proszę przejść za parawan i się rozebrać.
Protazy się zdziwił. Po co ma się rozbierać, skoro przyszedł z bólem ucha? Przecież ono jest na wierzchu tuż przy głowie. Nie bardzo rozumiał polecenie lekarza. Uznał, że skoro on mówi, to może jest to konieczne. Emeryt rozejrzał się po pomieszczeniu. Ujrzał jakiś dziwny, pochyły fotel z rozłożonymi rynnami. Nie spodziewał się, że laryngolog dysponuje taką wyrafinowaną aparaturą.
Tymczasem emeryta dobiegł głos lekarza zza parawanu:
– Zaraz do pani przyjdę, czy jest pani przygotowana? Jak się pani nazywa?
– Pani? – zdziwił się Protazy. Przecież nie jestem żadną panią. O co chodzi temu lekarzowi?
Ten zaś powtórzył pytanie:
– Nie odpowiedziała mi pani. Czy jest pani przygotowana?
– Ale do czego mają być te przygotowania – spytał niecierpliwym głosem Protazy, który już zdążył zdjąć marynarkę i beret z głowy.
Głos emeryta wydał się lekarzowi podejrzany:
– Ma pani bardzo niski ton głosu. Pewnie to efekt nadmiaru hormonów męskich w organizmie.
Po tych słowach lekarz wstał zza biurka, podszedł do parawanu i odsunął go.
Zaskoczony ujrzał Protazego w różowej koszuli z marynarką i beretem w rękach.
– Jak pan tu trafił? – zdziwił się lekarz. Ja mężczyzn nie przyjmuję.
– Jak to? – odezwał się urażony Protazy. To już mężczyźni nie mają żadnych praw? Tak, kobiety walczyły o emancypację i tak im to dobrze wychodziło, że teraz to mężczyźni muszą się zatroszczyć o to samo.
– Pan chyba żartuje – zauważył lekarz. W ogóle, to z czym pan do mnie przychodzi?
– Z bólem ucha -odpowiedział szczerze emeryt.
– Ja nie jestem od bólu ucha – rzekł ginekolog. Z tym trzeba iść do laryngologa. – Przecież właśnie przyszedłem – tłumaczył się Protazy. Pani w rejestracji kazała mi przyjść do gabinetu numer 8.
– Znów coś pokręcili w tej rejestracji – rzekł lekarz z irytacją w głosie. To wszystko przez ten remont i zmiany gabinetów. Trafił pan do ginekologa. Laryngolog przyjmuje teraz w gabinecie numer 10.
Zdezorientowany emeryt wyszedł więc z gabinetu numer 8 i udał się we właściwe miejsce. Po chwili drzwi się otworzyły i ukazał się w nich lekarz:
– Kto następny? – spytał.
– Ja! – wykrzyknął Protazy.
Laryngolog zaraz ostudził zapędy emeryta:
– Na którą godzinę był pan zapisany?
– Na 10.30 – odparł emeryt.
– No właśnie, a która jest teraz? 10.45. Przykro mi, ale się pan spóźnił. Muszę pana przesunąć na koniec kolejki.
– Ależ, panie doktorze, jak byłem tu cały czas – tłumaczył Protazy.
– Jakoś pana nie widziałem – odrzekł laryngolog.
– Skierowano mnie przez pomyłkę do innego gabinetu, to nie moja wina – nalegał emeryt.
Mimo prób dostania się do lekarza Protazy musiał przepuszczać kolejne osoby
z kolejki. Ból ucha narastał i emeryt zaczął pojękiwać. Wreszcie czekający wraz z nim pacjenci poprosili lekarza, aby przyjął Protazego w pierwszej kolejności.
– Dobrze – rzekł laryngolog – niech pan wejdzie.
Gdy Protazy wyjaśnił mu przyczynę swojej wizyty, lekarz wziął do ręki wziernik i zajrzał do środka ucha. Po upływie kilkunastu sekund chwycił długą rurkę z tłokiem przypominającą strzykawkę bez igły.
– Nie, nie! – krzyknął Protazy. Tylko nie zastrzyk! Ja nienawidzę zastrzyków!
– Niech pan się nie boi – uspokajał lekarz. To nie strzykawka, tylko mała pompka do wyciągnięcia przyczyny pańskiego bólu.
Zaraz przystawił rurkową pompkę. Protazy poczuł lekki wzrost ciśnienia w uchu, jakby ktoś wypuszczał mu powietrze z ucha. Bał się, że pęknie mu błona bębenkowa, ale nic takiego się nie stało.
– Niech pan zobaczy – rzekł laryngolog. To było powodem pańskiego bólu.
Protazy popatrzył i zdębiał. Oto w pompce znajdował się sporej wielkości czarny pająk.
– Jak on się tam znalazł? – dziwił się Protazy. Przecież stale wietrzę mieszkanie, nawet w zimie.
– No właśnie – odpowiedział mu lekarz. Gdy pan wietrzył, to w obawie przed zimnem pająk wślizgnął się z dworu do domu, a że akurat upodobał sobie pańskie ucho, to już pozostanie jego słodką tajemnicą.