Bajki Wuja

Emeryt Protazy, jako zdyscyplinowany i prawy obywatel, zawsze starał się przestrzegać obowiązujących przepisów. Pewnego dnia przeczytał na klatce schodowej ogłoszenie o wprowadzeniu segregacji odpadów. W tym celu na osiedlu, gdzie mieszkał Protazy, ustawiono zamykane na klucz komórki jako pomieszczenie dla pojemników z poszczególnymi rodzajami odpadów.

Emeryt przejęty nowymi przepisami zaczął rozglądać się po mieszkaniu, chcąc się upewnić, czy przypadkiem nie ma jakichś zbędnych rzeczy do wyrzucenia. Przypomniał sobie, że jako systematyczny konsument dżemu morelowego miał spore zasoby pustych słoików, które do tej pory odstawiał w szafce, trzymając je na wszelki wypadek.

Uznał, że właściwie tyle słoików jest mu niepotrzebnych. Wyjął więc je wszystkie z szafki i ustawił obok siebie na kuchennym stole. Naliczył ich dwadzieścia cztery. Taka ilość, zdaniem emeryta, powodowała, że wyniesienie ich do śmietnika było jak najbardziej uzasadnione.

Dzień wcześniej dozorca przynosił lokatorom kluczyki do komórki, aby przy każdej wizycie otwierać i zamykać zamek. Miało to zapobiec wykradaniu odpadów przez osoby nieuprawnione oraz bałaganowi na chodniku i trawnikach. Mając kluczyk emeryt uznał, że został w pełni uprawnionym mieszkańcem do realizacji ambitnego planu segregacji odpadów.

Następnego ranka, gdy jeszcze było wcześnie i na chodniku pojawiło się niewiele osób, Protazy nieśmiałym krokiem wyszedł z mieszkania. Poprzedniego dnia starannie przygotowywał się do operacji wyrzucenia słoików, pakując je do dużej torby plastikowej, która od kilku lat zajmowała miejsce na kuchennym krześle. Trzymana na wszelki wypadek znalazła wreszcie swoje zastosowanie.

Emeryt wziął ze sobą kluczyk do komórki i przemieszczał się wolno w jej kierunku. Ostrożnie niósł torbę, aby znajdujące się w niej słoiki nie narobiły hałasu. W ten sposób mógłby zwrócić uwagę innych osób i rzucić im się w oczy, czego zawsze unikał.

Protazy zbliżył się do komórki i włożył kluczyk do zamka, który długo opierał się zdenerwowanemu emerytowi. Okazało się, że Protazy nie przekręcił klucza we właściwym kierunku i to powodowało zacinanie się zamka. Po paru minutach zmagań Protazy przypadkowo zmienił kierunek obrotu klucza i ku swemu zdziwieniu nagle udało mu się otworzyć drzwi.

Emeryt rozejrzał się na boki, aby upewnić się, czy ktoś go nie obserwuje. Był tu pierwszy raz i zawsze w takich sytuacjach nie można być pewnym swojego postępowania. Bał się bowiem ewentualnej krytyki ze strony tych, którzy w obcowaniu z komórką mają już pewne doświadczenie. Ponieważ nikogo nie dostrzegł, wszedł do wnętrza i zaczął oglądać kolorowe pojemniki, które w jednym szeregu ukazały się jego oczom.

Na pierwszy rzut oka było to duże zaskoczenie dla emeryta, który do tej pory nie doświadczał segregacji odpadów. Dostrzegł różne napisy na kontenerach:

„Papier”, „Metale”, „Tworzywa sztuczne”, aż wreszcie zobaczył zbawienny napis „Szkło”.

– Tak – pomyślał – to dla moich słoików zapewne najlepszy pojemnik. Problem polegał tylko na tym, że słoiki były szklane, a nakrętki metalowe. Protazy uznał zatem, że nie może, ot tak, wrzucić wszystkiego na raz do pojemnika na szkło, bo w ten sposób naruszyłby reguły segregacji. Wyjął więc wszystkie słoiki z torby i ustawił obok siebie na ziemi. Odkręcał sukcesywnie nakrętki i ułożył je przy pojemniku na metale. To samo zrobił ze słoikami i ustawił przy pojemniku na szkło. Na razie nie wrzucał ich do środka, bo chciał się przekonać, co zawierają pojemniki. Gdyby wrzucił słoiki do pustego pojemnika, powstałby duży hałas, który zapewne wzbudziłby zainteresowanie innych lokatorów. Tego jednak Protazy chciał uniknąć.

Ostrożnie zatem wspiął się na palcach, aby zerknąć, co znajduje się w pojemniku. Na nieszczęście dla emeryta został on niedawno opróżniony, był więc stosunkowo lekki. Gdy więc Protazy zajrzał do jego środka, nacisnął całym swym ciężarem na jedną ze ścianek pojemnika, który przechylił się w stronę emeryta. Protazy stracił równowagę i przewrócił się na ziemię, a wraz z nim i pojemnik, częściowo przygniatając emeryta. Widoczna była tylko głowa Protazego, reszta ciała znajdowała się pod leżącym pojemnikiem.

Nie mogąc się spod niego wydostać, emeryt rozważał możliwości rozwiązania swej niefortunnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Wołanie o pomoc byłoby niewskazane. Spowodowałoby to nadmierne zainteresowanie się lokatorów, a może i niepotrzebną panikę. Z drugiej strony wydostanie się spod pojemnika o własnych siłach było właściwie niemożliwe.

Z tych rozważań, które nie dawały nadziei na wyjście z opresji, wyrwał go głos pewnej starszej pani. Też przyszła do komórki, aby wyrzucić stare gazety. Chciała otworzyć drzwi, ale ze zdumieniem stwierdziła, że są one otwarte. Weszła więc do środka i z przerażeniem dostrzegła przewrócony pojemnik, spod którego wystawała głowa Protazego. Myślała w pierwszej chwili, że to, co zobaczyła, było jakimś przywidzeniem. Ten widok jednak nie znikał. Wpadła więc w panikę i zaczęła krzyczeć. Jej głos usłyszała inna wiekowa niewiasta, która właśnie przechodziła obok komórki.

– Czemu pani tak krzyczy? Co się stało? Zobaczyła pani szczura, czy może inne zwierzę? – spytała krzyczącą kobietę.

– Gorzej – odparła tamta. Niech pani tu podejdzie i zobaczy.

Wiekowa niewiasta podeszła i widząc wystającą spod pojemnika głowę Protazego, wykazała więcej opanowania:

– Po co pani tak wrzeszczy? To pewnie jakiś pijak chciał wynieść makulaturę, żeby ją sprzedać i mieć na flaszkę. Widocznie już musiał mieć w czubie, bo się przewrócił, pociągając za sobą cały pojemnik.

Protazy, słysząc dialog obydwu pań, wydał z siebie przytłumione dźwięki:

– Ja nie jestem żadnym pijakiem, chciałem wyrzucić słoiki do pojemnika.

– Tak? – zdziwiła się bardziej opanowana z kobiet. Coś chyba panu nie wyszło, bo pojemnik przewrócił się na pana. Pewnie coś tam pan majstrował przy nim.

– Nie – wyszeptał ze skruchą Protazy – chciałem się tylko upewnić, czy nie jest pusty, żeby nie narobić hałasu.

– Widzi pan. Nie narobił pan hałasu, ale za to sobie kłopotu. My tu tego pojemnika nie damy rady podnieść, ale widzę, że z daleka zbliża się patrol straży miejskiej. Może oni nam pomogą.

Istotnie, w ciągu minuty pojawili się dwaj dobrze zbudowani młodzieńcy. Oni też się mocno zdziwili, widząc leżącego pod pojemnikiem emeryta. Po wysłuchaniu wyjaśnień udzielili upomnienia Protazemu, by na przyszłość nie zaglądał do pojemników, bo może doprowadzić do poważniejszych następstw. Kazali tylko posprzątać i włożyć na właściwe miejsca słoiki i nakrętki. W wyniku niefortunnej operacji Protazego rozprysły się po całej komórce. Emeryt potulnie wykonał polecenie strażników i trochę poobijany wrócił do domu.

Jak zawsze, debiuty na ogół niosą za sobą niemiłe niespodzianki, nawet wtedy, gdy w rachubę wchodzi zwykły pojemnik na odpady.