Bajki Wuja

Jesienna aura nie nastraja zwykle do spacerów, a zatem i do opuszczania domu. Dla emeryta Protazego, jako zagorzałego domownika, taka sytuacja wydawała się być komfortowa. Zachmurzone niebo i siąpiący deszcze stwarzały idealny powód dla emeryta do pozostania w mieszkaniu. Ponieważ nie musiał wychodzić po zakupy, mógł się wreszcie delektować niepowtarzalnym klimatem swego małego mieszkanka.

Ten beztroski spokój miał jednak swoje złe strony. Stwarzał bowiem poczucie nudy. Protazy oglądał zwykle telewizję po południu. Gazetę też przeglądał, ale akurat był dzień świąteczny i żadna prasa się nie ukazywała.

Rozczarowany tym faktem emeryt zaczął od rana szukać sposobu na wypełnienie dnia jakimiś zajęciami. Usiadł w swym wiekowym fotelu i przez prawie godzinę myślał, czym mógłby się zająć, aby szybko minął mu szary, jesienny dzień.

W pewnym momencie przyszedł mu pomysł sprawdzenia się w roli kulinarnego eksperta. Postanowił usmażyć placuszki, których skład poznał w jednej z uprzednio kupionych gazet.

Do potrawy tej potrzebne były jajka, mąka, jabłka, cukier waniliowy i proszek do pieczenia oraz trochę gazowanej wody mineralnej. Dziwnym zbiegiem okoliczności emeryt miał prawie wszystkie te składniki w domu. Nie kupił, co prawda, jabłek, ale uznał, że może je zastąpić swym ulubionym dżemem morelowym, którego pokaźne zapasy wypełniały wnętrze jednej z kuchennych szafek.

Protazy wziął niewielki garnuszek, aby przygotować ciasto do smażenia. Rozbił jajko, dosypał mąki, dodał dżemu, cukru waniliowego i proszku do pieczenia oraz dolał odrobinę wody mineralnej. Wszystko to gruntownie wymieszał.

Z szafy wyjął jeszcze butelkę z resztką oleju, który od roku trzymał na wszelki wypadek. Wylał olej na patelnię i z wielkim przejęciem chciał rozpocząć proces smażenia. Popatrzył jednak na ciasto i stwierdził, że jest ono za rzadkie.

Dosypał więc sporo mąki i mieszał to ciasto w celu nadania mu odpowiedniej konsystencji. Po paru minutach jednak uznał, że ciasto zrobiło się za gęste, Wbił więc jeszcze jedno jajko i dolał wody. Kontynuował mieszanie, ale z kolei, jego zdaniem, ciasto zrobiło się za rzadkie. Jego objętość zwiększyła się dość znacznie i Protazy musiał przełożyć je do większego garnka.

Gdy uznał, że konsystencja ciasta jest odpowiednia, dolał jeszcze trochę oleju na gorącą patelnię, co spowodowało powstanie kłębów gęstego dymu, który błyskawicznie wypełnił wnętrze mieszkania emeryta. Protazy zaczął się dusić i żeby wyjść z tej opresji otworzył drzwi balkonowe. Dzięki temu dym częściowo wydobył się na zewnątrz, a emeryt mógł przystąpić do smażenia swych eksperymentalnych wyrobów. Z objętości ciasta, które wytworzył Protazy powstało w wyniku smażenia tyle placków, że emeryt wyciągnął wszystkie talerze, jakie miał w domu, aby te placki poukładać. Zajęły całą powierzchnię stołu w pokoju. Teraz ich ogromne ilości stygły wolno w spowitych olejowym dymem zacisznym mieszkanku Protazego.

Zapach rozgrzanego oleju i gęsty dym wydobywający się z mieszkania emeryta mocno zaniepokoiły jednego z sąsiadów, który wyszedł na swój balkon, by stamtąd sprawdzić, co się dzieje.

– Halo, panie sąsiedzie, co tam się u pana dzieje, czyżby jakiś pożar? – zawołał w kierunku emeryta.

Protazy słysząc te słowa wyszedł na balkon z talerzem pełnym placków.

– Nie, to nie pożar. Po prostu smażyłem placki – odparł Protazy.

– Placki pan smażył? Ale czy musiał pan tak nadymić? Przecież wokół jest prawie siwo od tych oparów. Poza tym ten zapach oleju! Paskudny! Wszystko nim przejdzie! – grzmiał zdegustowany sąsiad.

Protazy, chcąc nieco uspokoić rozdrażnionego sąsiada rzekł spokojnym głosem:

– Mówi pan, że dym i zapach oleju? Może i tak, ale za to, jaki jest tego efekt! Usmażyłem sporo placków. Proszę spróbować.

Po tych słowach Protazy podszedł z talerzem pełnym placków do skraju balkonu i podał go sąsiadowi stojącemu na drugim przylegającym balkonie.

Sąsiad spróbował i na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.

– Hm, niczego sobie, całkiem niezłe – rzekł, po czym w ciągu kilku minut opróżnił cały talerz.

– Smakowały? – rzekł Protazy.

– Tak, tak – odrzekł sąsiad – ma pan ich więcej?

– Oczywiście, cały stół – odpowiedział emeryt.

Cały dialog Protazego z sąsiadem był na tyle głośny, że słyszało go kilka osób, które akurat przebywały na innych pobliskich balkonach. Zachęcone opinią sąsiada, mimo duszącego dymu i nieciekawego zapachu smażonego oleju wyszły ze swych mieszkań wprost do drzwi lokalu zajmowanego przez emeryta,

Po skończonej rozmowie z sąsiadem Protazy wszedł z balkonu do pokoju i wywijając jakimś kawałkiem ścierki usiłował rozwiać wiszące jeszcze pod sufitem opary dymu.

Po paru minutach usłyszał dzwonek do drzwi. Jak zawsze w takich sytuacjach dźwięk dzwonka wywołał u Protazego uczucie niepokoju.

– Kto dzwoni i po co? – zadawał sobie tradycyjne pytanie, ilekroć usłyszał ten charakterystyczny dźwięk. Ponieważ dzwonek zabrzmiał kilka razy, Protazy pomyślał, że może ktoś ma ważną sprawę, i, nie bacząc na potencjalne niebezpieczeństwa, uchylił drzwi.

Ku swemu zdumieniu ujrzał za nimi grupę mieszkańców bloku z sąsiednich lokali. Na ich czele stał znany mu z balkonu sąsiad, który otwarcie stwierdził:

– Wszyscy tu obecni słyszeli rozmowę o pana plackach i chcieli spróbować. Przyszliśmy więc do pana na degustację.

Emeryt zaniepokojony inwazją sąsiadów znalazł się w niezręcznej sytuacji. Nie lubił nikogo wpuszczać do wnętrza swego lokum, a tu nagle przed drzwiami zjawiła się cała grupa osób. Powiedział więc, żeby poczekali przy drzwiach, a on im przyniesie talerze z plackami.

Przez następne pół godziny zgromadzeni pod drzwiami Protazego systematycznie opróżniali talerze z placków, które sukcesywnie ze stołu w swym pokoju donosił emeryt. Po skończonej degustacji sąsiedzi podziękowali Protazemu i rozeszli się do swoich mieszkań.

Emeryt nie spróbował nawet jednego ze swych wyrobów. Był jednak zadowolony. Uznał, że dzięki swemu hojnemu gestowi jego prestiż wśród mieszkańców bloku uległ znacznemu podwyższeniu.

Poza tym był dumny, bo reakcja sąsiadów potwierdziła, że jego kulinarny eksperyment okazał się nadzwyczaj udanym przedsięwzięciem.