Bajki Wuja

Emeryt Protazy nie był generalnie zwolennikiem lodów. Od dziecka wpajano mu zasadę, że są one źródłem przeziębień, angin i innych schorzeń gardła. Należy je jeść ostrożnie i wolno. Gwałtownie nie połykać i nie kupować dużych porcji. Przyzwyczajony do tych reguł towarzyszących mu przez cale życie, emeryt unikał kontaktu ze zgubnym dla zdrowia produktem.

Pewnego dnia, jak zawsze po południu, oglądał w telewizji program lokalny, w którym pewien lekarz wypowiadał się w sprawie lodów. Stwierdził on, że gardło ludzkie, wbrew temu, co wiele osób sądzi, wcale nie jest wrażliwe na zimno. Tak więc, jego zdaniem jako medyka, lody nie stanowią żadnego powodu do tych wszystkich schorzeń, o których od najmłodszych lat mówiono Protazemu.

Emeryt doznał olśnienia. W jego konserwatywnym umyśle dokonał się tego dnia prawdziwy przewrót. Zdał sobie bowiem z tego sprawę, że przez całe swe dotychczasowe życie trwał w błędnym przekonaniu, jak groźny dla człowieka może być ten mrożony produkt. Okazało się, że teraz może zupełnie inaczej traktować lody, czyli jako bezpieczny wyrób, którego nie należy unikać.

Z tego powodu Protazy postanowił doświadczyć w praktyce kontaktu z tym do tej pory tajemniczym dla niego przysmakiem. W tym celu zdecydował wybrać się do cukierni lub innego punktu gastronomicznego, w którym sprzedawane są lody. Aby wyglądać, jak poważny i godny zaufania klient Protazy przywdział swój tradycyjny, wyjściowy strój, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy i buty na skórzanym obcasie. Uważał, że tak epokowe dla niego wydarzenie, jakim był planowany kontakt z lodami, wymagało szczególnej oprawy. Stąd ta decyzja o takim, a nie innym stroju. Do ostatecznego rozstrzygnięcia pozostawała tylko kwestia miejsca zakupu lodów.

Protazy nie zakładał wizyty w kawiarni, gdyż prawdopodobnie cena takich lodów byłaby wyższa niż w okolicznym kiosku. Zważywszy na możliwości finansowe emeryta w grę wchodziła zdecydowanie ta druga opcja. Protazy przypomniał sobie, że przy znanej galerii znajduje się kiosk z lodami.

Wydawał się więc on być idealnym miejscem dla realizacji planów konsumpcyjnych emeryta.

Protazy niebawem znalazł się przed kioskiem i wpatrywał się w oszkloną ladę,

w której znajdowały się lody. Ilość smaków postawiła emeryta w trudnej sytuacji. Nie bardzo wiedział, jaki z nich wybrać. Sprzedawczyni, widząc wahanie się Protazego, spytała:

– Przepraszam, jakie lody pan sobie życzy?

– Widzi pani – odparł emeryt – jest tu tyle smaków, że trudno mi coś wybrać.

– Rozumiem – rzekła sprzedawczyni – mogę ułatwić panu wybór. Osobiście polecałabym lody malinowe. Mają bardzo ciekawy aromat, który będzie pan długo czuł po ich zjedzeniu.

Protazy uległ tym sugestiom i poprosił dwie kulki lodów malinowych. Stanął sobie z boku i zaczął próbować tak polecany przez sprzedawczynię smak.

Gdy Protazy delektował się lodowymi doznaniami, do kiosku zbliżyła się pewna młoda pani z ogromnym dogiem. Pies był duży, ale spokojny. Pani podeszła bliżej do lady i też, podobnie jak Protazy, zaczęła oglądać poszczególne rodzaje lodów. Tymczasem dog zaczął odczuwać jakiś dziwny niepokój. Nerwowo ruszał ogonem, łapy zaczęły się plątać, a wielkie jego oczy wlepiły się w Protazego.

Emeryt kątem oka obserwował poczynania doga. Jego też ogarnął niepokój z powodu dziwnych ruchów psa.

W pewnej chwili dog skoczył na Protazego. Zaskoczony emeryt wyciągnął rękę, w której trzymał lody. Pies w okamgnieniu chwycił je zębami i jednym łykiem wchłonął je do wnętrza pyska. Mlasnął kilka razy, oblizał się i, jakby nigdy nic, z powrotem podszedł do swojej pani. Właścicielka psa była również zaskoczona taką reakcją jej pupila, choć rozumiała powód takiego jego zachowania.

– Ojej, bardzo pana przepraszam, mój dog bardzo lubi malinowy zapach i widocznie pana lody go skusiły. Zaraz odkupię panu lody. Radziłabym tylko zmianę smaku, żeby uniknąć powtórki tego zdarzenia. Protazy nieco się uspokoił, widząc, że lody mu nie przepadną. Zbliżył się ponownie do lady, aby wybrać inny smak. Sprzedawczyni zaproponowała tym razem lody o smaku morelowym.

– Jak mógłbym przeoczyć takie lody? – dziwił się w myślach Protazy. Przecież to ten sam smak, jak mój ulubiony dżem.

– Oczywiście, bardzo lubię smak morelowy – rzekł do sprzedawczyni.

– Doskonale – odrzekła właścicielka doga. W takim razie poproszę o dwie gałki lodów o smaku morelowym – zwróciła się do sprzedawczyni, która nałożyła lody do wafelka i wręczyła Protazemu.

Emeryt znów odszedł kilka kroków na bok, a właścicielka psa ponownie zaczęła wybierać lody dla siebie. Dog, widząc liżącego lody Protazego, znów się ożywił. Oczy zaświeciły mu się, jak latarnie, ogon zaczął się szybciej poruszać, a grzbiet stał się bardziej wygięty, jakby pies przygotowywał się do skoku,

– Chyba nie chce powtórzyć swego ataku – pomyślał Protazy, spoglądając z obawą na doga.

Niestety, obawy emeryta okazały się słuszne. Pies znów wykonał gwałtowny skok. Tym razem Protazy nie zdążył rozłożyć rąk i dog pchnął wątłego emeryta w tył. Protazy zatoczył się i upadł, wypuścił lody, które wypadły mu z ręki wprost na reprezentacyjną marynarkę. Dog dopadł zaraz leżącego emeryta, momentalnie zlizał lody z marynarki i pogryzł wafelek, który tylko trzeszczał w jego okazałych zębach.

Właścicielka na dobre się przestraszyła, Nawet nie zdążyła wybrać lodów dla siebie, gdy po raz kolejny dog narobił jej tyle kłopotu.

– Ojej, jeszcze raz przepraszam – rzekła pełnym współczucia głosem do emeryta, który właśnie gramolił się z chodnika, chcąc powrócić do pozycji pionowej. Co prawda, udało się to zrobić, ale mina mu zrzedła, gdy zobaczył wielką żółtą plamę na swej reprezentacyjnej marynarce.

– Oj, proszę pana – szeptała zszokowana właścicielka -, nie wiedziałam, że mój pies lubi też lody morelowe. Bardzo mi przykro. Oczywiście odkupię zaraz te lody i dam panu pieniądze na pralnię. Przecież nie może pan nosić takiej zabrudzonej marynarki.

– Rozumiem – rzekł poturbowany przez doga Protazy. Mam tylko propozycję, aby najpierw kupiła pani lody dla siebie i odeszła z tym psem, a ja sobie wtedy wybiorę lody dla siebie.

Właścicielka zrobiła tak, jak jej zaproponował Protazy, przedtem zostawiając mu deklarowane pieniądze. Dog niechętnie oddalał się w właścicielką, która w obawie o dalsze nieplanowane wydarzenia uwiązała go na smyczy. Kupiła lody dla siebie, lecz musiała mocno ciągnąć smycz, by zmusić doga do odejścia.

Pies nie był bowiem zadowolony z faktu oddalania się od kiosku. Ustawicznie odwracał łeb i patrzył w stronę Protazego, jakby chciał wykonać swój skok na emeryta po raz trzeci. Tym razem właścicielka nie dopuściła do kolejnego ekscesu i udało się jej odciągnąć doga na dalszą odległość.

Gdy była z nim już dość daleko, Protazy poczuł się na tyle bezpiecznie, że mógł po raz kolejny podjąć próbę wyboru smaku lodów. Tym razem sprzedawczyni zaproponowała mu lody miętowe. Słabość Protazego do dżemu morelowego spowodowała, że emeryt poprosił jednak ponownie o lody morelowe.

Mógł teraz spokojnie wrócić do domu, liżąc po drodze dwie gałki o ulubionym smaku. Spokojny nastrój zakłócała tylko żółta plama na marynarce, która rzucała się w oczy wszystkim osobom, które mijał Protazy.

– Co sobie o mnie mogą pomyśleć? – pytał sam siebie. Wyglądam tak, jakbym gdzieś się ubrudził i nawet tego nie zauważył.

Gdy dotarł do mieszkania, od razu zdjął zabrudzoną lodami marynarkę. Przygoda z lodami nie okazała się tak przyjemna, jak można było oczekiwać.

Teraz przyjedzie mu udać się do pralni w celu usunięcia krępującej plamy.