Bajki Wuja

Emeryt Protazy był dumny ze swojej akcji malowania balkonu. Choć nie zakończyła się tak, jak sobie tego życzył, ale obecny stan balkonu całkiem go zadawalał. Biało-seledynowa mozaika, jaką stworzył na ścianach i na suficie, czyniła balkon bardzo oryginalnym okazem. Zdaniem Protazego, zwiększało to znacznie szanse na sukces w osiedlowym konkursie.

Teraz przyszła kolej na ostatni etap, jaki stanowiło przyozdobienie balkonu w rośliny. W tym celu pewnego poranka Protazy, założywszy uprzednio swój typowy, wyjściowy ubiór, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy i buty na skórzanym obcasie, wyszedł z domy, aby udać się do dużego sklepu ogrodniczego, który znajdował się na obrzeżach miasta. Dotarł na pobliski przystanek autobusowy, z którego odjechał w kierunku sklepu. Podróż trwała dość długo, gdyż sklep znajdował się przy pętli autobusowej.

Protazy szybko wysiadł z pojazdu i raźnym krokiem udał się do miejsca zakupu. Podekscytowany potencjalnym nabyciem roślin, którego nigdy w życiu nie dokonywał, wszedł śmiało do wnętrza i, jako to często u niego bywa, oniemiał. Było to właściwie nie sklep, ale supermarket ogrodniczy. Oczom emeryta ukazały się kilkumetrowe regały wypełnione po brzegi dziesiątkami różnych kwiatów doniczkowych, sadzonek drzew, pnączy, powojów i wielu innych rodzajów roślin, które Protazy widział pierwszy raz w życiu. Do tego jeszcze ujrzał masę różnych skrzynek do kwiatów w rozmaitych wymiarach i kolorach, plastikowych, glinianych i drewnianych. Do tego jeszcze worki z ziemią, donice, łopaty, grabie i pełno innych ogrodniczych ciekawostek.

Zaskoczony obfitością przedmiotów Protazy usiłował coś sobie wybrać, co by pasowało do jego balkonu. Rozglądał się więc dookoła, zadzierając głowę do góry i wodząc oczami po poszczególnych rejonach tego niezwykłego otoczenia.

Jak zawsze, w przypadku zdezorientowanego klienta z pomocą w supermarketach przychodzą doradcy. Tak było i tym razem. Do emeryta podszedł nagle ubrany w firmowy strój młodzieniec i spytał:

– Przepraszam, czy pan czegoś szuka? Co pana interesuje?

– Tak – odparł Protazy – chciałbym kupić jakieś roślinki i kilka skrzynek na mój balkon, tylko nie bardzo wiem, jakie byłyby odpowiednie.

– Ależ proszę się nie martwić – pocieszał emeryta młodzieniec. Jak szeroki ma pan ten balkon?

Protazy był trochę zaskoczony tym pytaniem, bo uświadomił sobie, że nawet nie dokonał niezbędnych pomiarów. Odpowiedzi udzielił więc dość wymijającej:

– Mówiąc bardziej obrazowo, to mój balkon jest szeroki mniej więcej na dwie takie skrzynki. Mówiąc to, wskazał na stojące obok dwie drewniane skrzynki w kolorze pomarańczowym.         

– Rozumiem, rozumiem – odrzekł młodzieniec gotowy do dalszych porad. Mam więc dla pana doskonałą propozycję. Myślę, że przede wszystkim powinien pan kupić te dwie skrzynki. Kolor pomarańczowy jest jaskrawy i zwraca uwagę obserwatorów. Zwiększy pan przez to atrakcyjność balkonu.

Gdy Protazy wyjaśnił młodzieńcowi, że przygotowuje swój balkon na konkurs, ten jeszcze bardziej zaczął przekonywać emeryta o słuszności swej sugestii:

– Na konkurs? To jest oczywiste, że tylko w takim kolorze musi pan nabyć te skrzynki. Przecież komisja konkursowa od razu zwróci uwagę na tak niekonwencjonalny kolor. Niech pan spojrzy na balkony. Jakie ponure kolory mają na ogół skrzynki. Są zwykle ciemnozielone, czarne albo brązowe. Pan od razu zdobędzie dodatkowe punkty u jury za tę żywą barwę. Protazy dał się przekonać do tak wyrazistej sugestii młodzieńca i stwierdził, że faktycznie te skrzynki są odpowiednie. Podjął więc decyzję o ich zakupie.

Kolejnym etapem był wybór ziemi do skrzynek. Niby prosta sprawa, ale okazało się, że tu też trzeba było podjąć odpowiednią decyzję.

– Proszę pana – rzekł młodzieniec. W jakiej okolicy jest pana balkon? Czy w otoczeniu drzew, trawników, może jakichś krzewów? Ile godzin w ciągu dnia jest nasłoneczniony, czy ma pan okna od wschodu, czy od zachodu, a może od południa lub północy?

Te pytania zdezorientowały Protazego. Nigdy nie myślał nad tym, w jakim kierunku zwrócone są jego okna. Co prawda, rano w pokoju było zawsze dość mroczno, ale po południu słońce zaczęło wpadać do wnętrza mieszkania i wtedy robiło się o wiele jaśniej. Po dłuższej chwili namysłu, uznał więc, że chyba ma balkon od zachodu, co zresztą zakomunikował młodzieńcowi. Zdziwiony jego pytaniem Protazy zwrócił się do młodzieńca:

– Dlaczego pan pyta o takie szczegóły? Co ma wspólnego z ziemią porastająca obok roślinność lub kierunek geograficzny?

– Proszę pana – odpowiedział fachowo młodzieniec – naturalnie, że ma. Z tym wiążą się parametry ziemi, które należy dopasować do pana lokalnego klimatu. W sytuacji, jaką pan przedstawił, proponowałbym glebę o średnim zasoleniu z dodatkiem nawozu azotowego. Takie opakowanie, powiedzmy dziesięciokilogramowe, powinno wystarczyć na te dwie skrzynki.

Protazy z ufnością przyjął propozycję młodzieńca, która jednak nie należała do najtańszych. Cóż jednak się nie robi dla głównego celu, jakim jest sukces w konkursie? Emeryt przełknął tę gorzką finansową pigułkę i poruszył kolejny temat:

– Dobrze, proszę pana, dwie sprawy mamy załatwione. Teraz kolej na tę najtrudniejszą, czyli na to, co ma być w skrzynkach. Co by pan polecał?

– Widzi pan – odparł młodzieniec – pełno tu na półkach różnych sadzonek. Ja bym jednak odradzał kupowanie ich. Po pierwsze, są wrażliwe na uszkodzenia, po drugie, niewygodne w transporcie i nie wiadomo, jak się przyjmą. Czy ma pan samochód?- zmienił nagle temat .

– Ja? Nie, nie mam. Przyjechałem tu autobusem- odpowiedział Protazy.

– Właśnie, właśnie – odparł z satysfakcją młodzieniec. Dobrze wyczułem pana sytuację. Tym bardziej sadzonki nie są wskazane. Byłoby panu trudno donieść je do autobusu. Przecież musi pan już zabrać jakoś te skrzynki i dziesięciokilogramowy worek z ziemią. Dlatego też proponuję panu zakup nasion. One bardzo szybko wschodzą. Nie miną trzy dni, jak wyrosną z nich piękne kwiatki. Polecałbym panu taką mieszankę macierzanek, stokrotek, tulipanów, fiołków i lawendy. Jeśli pan wsypie te wszystkie torebki do skrzynki i delikatnie wymiesza jej zwartość, to po trzech dniach ujrzy pan piękny ogródeczek na swoim balkonie. Radziłbym tylko kupić po dwie torebki każdego gatunku kwiatów, bo ma pan dwie skrzynki.

Protazy i tym razem zgodził się na sugestię sprzedawcy i poprosił o doliczenie nasion do rachunku. Łączna suma zakupów, jak zawsze, przeraziła Protazego. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w tym samym dniu otrzymał zapłatę emerytury, co pozwoliło mu udźwignąć ten nieprzewidziany ciężar finansowy.

Młodzieniec zapakował Protazemu wszystkie zakupy w gigantycznych rozmiarów torbę foliową. Po paru minutach emeryt dotarł z nią na przystanek autobusowy. Wtaszczył torbę do środka, Postawił ją na podłodze i zajął obok miejsce siedzące.

Po paru minutach autobus ruszył. Protazy nie krył zadowolenia z tak okazałego zakupu. Jego pogodny nastrój nie trwał jednak zbyt długo. Na drugim przystanku wsiadł do autobusu kontroler, który głośno zakomunikował:

– Proszę przygotować bilety do kontroli !

Protazy, jako emeryt, miał roczny bilet ważny na wszystkie linie, więc beztrosko i z pewną siebie miną pokazał go kontrolerowi.

– W porządku – odparł kontroler, To pana bilet, a gdzie jest bilet za bagaż?

– Jaki bagaż? – odparł zdziwiony Protazy.

-Jak to, jaki? – obruszył się kontroler. A ta wielka torba leżąca przy panu, to nie bagaż ?

– Proszę pana – kontynuował dialog Protazy – nazywa pan bagażem taką niepozorną torbę. Przecież ona mieści się w ramach wymiarów bagażu zwolnionych od opłat.

Kontroler popatrzył na dość niekształtną torbę i zorientował się, że trudno będzie określić wymiary. Wyjął jednak z kieszeni miarkę i zaczął skrupulatnie ustalać parametry torby.

W pewnym momencie kierowca autobusu mocno przyhamował i kontroler zajęty pomiarami stracił równowagę. Protazy też nieco uniósł się na siedzeniu, chcąc sprawdzić prawidłowość pomiarów kontrolera. Efekt tego był taki, że obydwaj wylądowali na podłodze, przy czym emeryt przewrócił się na leżącego pod nim kontrolera.

Scena ta wywołała ożywione reakcje innych pasażerów. Jedni zaczęli się śmiać, inni poderwali się z miejsc, chcąc pomóc leżącym dojść do ładu.

– Co pan wyprawia? – oburzył się leżący kontroler, gdy poczuł na sobie kościste ciało emeryta.

– Przecież to nie moja wina – odparł Protazy. Kierowca nagle przyhamował i nie utrzymałem równowagi. Podobnie zresztą, jak i pan.

Kontroler zniechęcony pechową próbą pomiarów tylko machnął ręką, wstając uprzednio z podłogi i otrzepując z kurzu swój służbowy mundur. Wysiadł bez słowa na najbliższym przystanku, co zresztą Protazy przyjął z wielką ulgą.

Znużony zakupami emeryt powrócił do domu, taszcząc z wysiłkiem ogromną torbę. Tego dnia na nic go już nie było stać. Po wypiciu herbaty i zjedzeniu tradycyjnych dwóch kanapek z dżemem morelowym szybko udał się na nocny spoczynek.

Zmęczenie całodziennymi zakupami zaowocowało barwnym snem. Oto Protazy znalazł się na swym balkonie obficie porośniętym wijącym się pnączami. Rosły one w okamgnieniu. Zaczęły owijać się wokół szyi emeryta, jakby chciały go wchłonąć do wnętrza swych długich, smukłych ciał pełnych liści rozwijających się w zastraszającym tempie. W pewnym momencie Protazy poczuł, że zaciskają się wokół jego szyi.

W kulminacyjnym momencie, gdy pnącza odbierały mu oddech, emeryt ocknął się przerażony na swoim łóżku. Zobaczył za oknem budzący się nowy dzień.