Bajki Wuja

Mimo że emeryt Protazy był osobą skrytą i niechętnie pokazywał się na forum publicznym, lubił czasem spróbować swoich sił w rywalizacji z innymi osobami. Miał w sobie sportową żyłkę i dlatego czasem chciał sprawdzić swoje umiejętności na tle innych współzawodników. Niebawem nadarzyła się okazja, która stanowiła kolejne wyzwanie dla samotnego emeryta.

Pewnego dnia Protazy, wychodząc z domu na poranne zakupy, zobaczył ogłoszenie na drzwiach wyjściowych. Wynikało z niego, że na osiedlu ogłoszono konkurs na najładniejszy balkon. Musiał on być czysty, estetyczny, a co najważniejsze, udekorowany rożnymi roślinami. Emeryt od razu poczuł dla siebie kolejną szansę sprawdzenia swych możliwości. Okazja była ku temu o tyle bardziej sprzyjająca, że miejscem rywalizacji był balkon, a więc część jego mieszkania. Oznaczało to, że Protazy nie musiał pojawiać się publicznie poza swoim skromnym mieszkankiem. Musiał jednak włożyć sporo wysiłku, żeby doprowadzić swój balkon do stanu dającego jakiekolwiek szanse udziału w tym konkursie. Od lat balkon był nieco zaniedbany, Na ścianach dominowały mocno już wyblakłe tynki, a w miejscu, gdzie zwykle znajdowały się skrzynki z kwiatami sterczały tylko stalowe zamocowania.

Protazy postanowił zatem dokonać niezbędnych inwestycji, aby doprowadzić swój balkon do porządku. Mimo że do rozstrzygnięcia konkursu pozostawał miesiąc, emeryt zdecydował, by działać od razu.

Już następnego dnia, po założeniu swego reprezentacyjnego stroju, czyli trzydziestoletniego garnituru, różowej koszuli, zielonego krawatu w niebieskie grochy i butów na skórzanym obcasie, udał się do pobliskiej galerii, w której znajdował się sklep z materiałami malarskimi. Wizytę w sklepie poprzedziły długie rozmyślania Protazego na temat ilości farby, jaką musi zakupić, aby odnowić ściany i sufit balkonu oraz przyrządów malarskich typu pędzle, wałki i inne akcesoria używane zwyczajowo przy malowaniu.

Po dotarciu do sklepu malarskiego emeryt stanął przed półkami, na których piętrzyły się rozmaite pojemniki z farbami różnych producentów, w różnych kolorach i pojemnościach. Od samego patrzenia Protazy omal nie dostał zawrotu głowy.

Wszystkie jego obliczenia zeszły na drugi plan, gdyż do dokonania zakupu pozostawało jeszcze wiele kwestii do rozstrzygnięcia. Ot, choćby kolor farby.

U wszystkich lokatorów ściany balkonów były na ogół białe, lecz Protazy postanowił wykazać się oryginalnością. Słusznie zauważył, że już sam kolor, odmienny od innych, może zwrócić uwagę jury i zwiększy jego szanse na dobre miejsce w konkursie. Zadumał się więc przez dłuższą chwilę, patrząc na poszczególne pojemniki farbami zawierające informacje o kolorze.

Z zadumy wyrwał go glos pracownika sklepu, który przedstawił się jako doradca i zaoferował Protazemu swoje usługi w zakresie wyboru najlepszego produktu.

– Czym mogę panu służyć? – spytał Protazego.

– Poszukuję farby do wymalowania mojego balkonu – odpowiedział zatroskany emeryt, widząc takie bogactwo wyboru.

– Zauważyłem, że jest pan mocno zmartwiony – odparł doradca. Proszę się nie martwić. Wspólnie znajdziemy dla pana najlepsze rozwiązanie. Na pewno nie będzie żałował pan wyboru. Powiedział pan, że potrzebuje farby do balkonu. Osobiście doradzałbym zakup farby firmy Pastel. Może wyroby tego producenta nie są najtańsze, ale za to bardzo dobre jakościowo. Są trwałe, odporne na działania czynników atmosferycznych. Jeśli pokryje ją pan dwukrotnie ściany swego balkonu, to będzie miał pan spokój na parę lat. Na przykład, jest taki zgrabny 20-litrowy pojemnik białej farby. Powinno wystarczyć do pomalowania.

– Nie, tylko nie białej – zaoponował Protazy. Wie pan, chcę przygotować mój balkon do konkursu. Wszyscy malują ściany na biało, a ja postanowiłem być bardziej oryginalny.

-Bardzo dobrze – odpowiedział doradca – świetny pomysł. W takim razie zaproponowałbym panu farbę w kolorze seledynowym. Kosztuje, co prawda, 50 procent drożej niż biała, ale, rozumie pan, że wchodzą tu w rachubę koszty barwników, więc ma to wpływ na końcową cenę.

Po wysłuchaniu informacji doradcy Protazemu zrzedła nieco mina, bo nie zakładał aż tak znaczącego wydatku. Ponieważ dotąd nie miał do czynienia z zakupem farb, więc działał w swej kalkulacji trochę w ciemno, bo nie rozpoznał wcześniej cen obowiązujących aktualnie na rynku.

– Cena wysoka, ale teraz nie mogę się wycofać – pomyślał. Skoro podjąłem decyzję, to muszę ją zrealizować. Najwyżej nadszarpnę swoje emerytalne oszczędności.

– W porządku – odparł Protazy. Niech będzie zatem ta farba, którą mi pan zaproponował. To jednak nie koniec. Wie pan zapewne, że potrzebne mi są jeszcze akcesoria malarskie.

-Ależ naturalnie – odrzekł doradca. Zaraz wybierzemy dla pana wszystkie niezbędne przedmioty do wykonania zaplanowanych przez pana prac. Co więcej, oferujemy dostawę do domu za drobną opłatą. Dźwiganie 20-litrowego pojemnika nie byłoby dla pana dobrym rozwiązaniem.

– Raczej miałbym z tym kłopoty – odparł mocno zatroskany Protazy, widząc, jaki pakiet przygotowuje dla niego doradca.

Przypuszczenia emeryta były, niestety, uzasadnione. Końcowym efektem rozmów z doradcą było przygotowanie dla Protazego zestawu zawierającego oprócz farby pięć różnych rodzajów pędzli, począwszy od dużych ławkowych, a skończywszy na malutkich pędzelkach do malowania najdrobniejszych zakamarków. Ponadto w skład zestawu wchodziły trzy rodzaje wałków malarskich, każdy po dwie sztuki. Przecież w trakcie malowania wałki się zużywają, więc pewnie trzeba będzie je wymienić. Do tego korytko do wymieszania farby i jeszcze folia z taśmą klejącą do zabezpieczenia szyb w oknach przed zachlapaniem. Końcowa cena omal nie pozbawiła emeryta przytomności. Protazy zachował jednak zimną krew i podjął to poważne wyzwanie finansowe. Z ciężkim sercem wyjął z kieszeni swe ostatnie zasoby gotówkowe. Dokonał zapłaty i wrócił do domu. Teraz pozostawało mu tylko czekać na dostawę.

Następnego dnia rano usłyszał dzwonek u drzwi. Jak zawsze w takich sytuacjach, ogarnął go niepokój i zaraz pojawiły się domysły na temat osoby i sprawy związanej z dzwonkiem. Właściwie nie spodziewał się nikogo, ale nagle słusznie skojarzył ten fakt z wizytą w sklepie malarskim. Rzeczywiście, po otwarciu drzwi ujrzał młodego człowieka, który z szerokim uśmiechem zakomunikował emerytowi:

– Dzień dobry panu. Mam dla pana przesyłkę ze sklepu malarskiego. Po tych słowach, nie czekając na reakcję Protazego, wtaszczył za próg mieszkania pokaźnych rozmiarów foliowany pakunek i rzekł:

– Proszę tu pokwitować – zwrócił się do emeryta, podsuwając mu dowód dostawy.

Protazy, zaskoczony wymiarami dostarczonej przesyłki, odruchowo złożył podpis. Młodzieniec schował dokument z podpisem Protazego i znikł za drzwiami. Emeryt przyglądał się ofoliowanej bryle blokującej przejście do drzwi wejściowych, usiłując znaleźć sposób na jej rozpakowanie. Myśląc nad tym, przypatrywał się przesyłce z różnych stron. Folia była przezroczysta, więc nawet nie zrywając jej mógł zobaczyć, co jest w środku.

Z każdą minutą obserwacji twarz emeryta stawał się coraz bardziej zdziwiona. Oto bowiem spod folii wystawiały jakieś dziwne przedmioty. Długie kije i szczotki, wielka butla z napisem :rozpuszczalnik”, a ponadto kilka małych pudełek, w których na pewno nie mogły mieścić się zamawiane przez niego pędzle i wałki.

Protazy doszedł więc do wniosku, że musiała nastąpić pomyłka w dostawie. Rad nierad musiał znów przywdziać swój reprezentacyjny ubiór i udał się do sklepu malarskiego.

Przy wejściu przywitał go doradca:

– Witam pana, cieszę się, że ponownie odwiedza pan nasz sklep. Czy coś jeszcze możemy dla pana zrobić?

– Tak – odpowiedział zirytowany Protazy. Zmawiałem cały zestaw materiałów malarskich, a dostarczono mi zupełnie coś innego. Proszę o zabranie tej dostawy i wymianę na to, co zamawiałem.

– Chwileczkę – rzekł doradca – sprawdzę w systemie.

Spojrzał w komputer i po dłuższej chwili stwierdził zniecierpliwiony:

– Pana obawy są bezpodstawne. Z naszych danych wynika, że pokwitował pan odbiór dostawy bez zastrzeżeń.

– Pokwitowałem, ale całe opakowanie- bronił się Protazy, ale po jego oględzinach stwierdziłem, że są tam zupełnie inne materiały.

– Proszę poczekać – odpowiedział doradca – muszę iść do magazynu. Zaraz wyjaśnimy sprawę.

Doradca już miał się oddalić, gdy nagle do sklepu wpadł mocno zirytowany barczysty jegomość:

– Co wy mi daliście? – grzmiał grubym głosem. Dostałem jakieś pędzle, walki, farby. Zamawiałem zupełnie coś innego.

Mocno speszony doradca zaczął uspokajać klienta, zapewniając, że sprawa zostanie wyjaśniona w możliwie najkrótszym czasie.

Protazy z barczystym jegomościem czekali dobre pół godziny, po czym ponownie zjawił się doradca.

– Bardzo panów przepraszam – rzekł skruszonym głosem. Okazało się, że zamieniono przesyłki. Dziś po południu nastąpi ich wymiana.

Z powodu nieudanej dostawy wszelkie plany musiał Protazy odłożyć o co najmniej dwa dni. Faktycznie, późnym popołudniem wymieniono przesyłki. Było jednak dość późno i emeryt postanowił rozpocząć akcję malarską następnego dnia.