Bajki Wuja

Emeryt Protazy przywykł do ciszy, która zwykle wypełniała jego niewielkie mieszkanko w wielopiętrowym bloku. Taki błogi nastrój miał się jednak niebawem skończyć. Pewnego dnia na korytarzu Protazy przeczytał ogłoszenie o rozpoczynającym się za dwa dni remoncie klatki schodowej. Miał on obejmować głównie pomalowanie ścian, ale też odnowienie kamiennej podłogi poprzez starcie starej warstwy nawierzchni i nałożenie nowej, żywicznej, którą uznano za bardziej odporną na ścieranie i łatwiejszą w konserwacji, co zapewne z dużym zadowoleniem przyjął dozorca domu.

Po przeczytaniu ogłoszenia w głowie emeryta zrodził się niepokój. Oto miało nastąpić coś, co zakłóci niewątpliwie nienaruszoną od lat równowagę i porządek codziennego życia. Dlatego przez dwa następne dni, jakie dzieliły go od rozpoczęcia prac remontowych Protazy snuł w myślach różne scenariusze, jakie mogłyby się spełnić w swym rzeczywistym kształcie. Wyobrażał już sobie kłęby pyłu wypełniające korytarz spowodowane zdzieraniem starej farby ze ścian, czy też ścieraniem nawierzchni podłogi. Oznaczało to duże uniedogodnienia, a przede wszystkim możliwość przeniknięcia pyłu do mieszkania Protazego i zniweczenie wysiłku emeryta, który niedawno gruntownie odkurzył swoje lokum w ramach wiosennych porządków.

Protazy postanowił zatem podjąć działania zapobiegawcze. Przede wszystkim chciał okleić folią drzwi wejściowe od wewnątrz. W tym celu w przeddzień rozpoczęcia remontu udał się do pobliskiej galerii, w której znajdował się sklep z materiałami budowlanymi. Po wejściu na teren sklepu dotarł do półek, na których piętrzyły się różne rodzaje folii w rozmaitych kolorach. Protazy nie spodziewał się aż takiej różnorodności. Stał więc oszołomiony i bezradnie rozglądał się po regale, czytając poszczególne etykietki zawierające charakterystyki techniczne produktów.

Niezdecydowanie emeryta zostało zauważone przez pracownika sklepu, który od paru minut obserwował Protazego.

– Przepraszam pana – spytał emeryta – czy pan czegoś szuka? Może mógłbym pomóc panu w wyborze produktu? Do czego ma służyć folia, której pan szuka?

Protazy wyjaśnił, że chce ją obłożyć drzwi wejściowe do mieszkania, Sprzedawca wskazał mu właściwy produkt i zaproponował jeszcze kupno rolki taśmy mocującej.

Wyposażony w niezbędne środki ochronne Protazy wrócił do domu i niezwłocznie zabrał się do zabezpieczenia drzwi przed wniknięciem kurzu do mieszkania. Po rozpakowaniu folii ze zdumieniem stwierdził, że ma ona powierzchnię dwudziestu metrów kwadratowych. Był to jednak minimalny wymiar dostępny w sprzedaży. Protazy uznał więc, że należy odciąć część folii, gdyż nie cała będzie potrzebna do osłony drzwi.

Rozłożył więc całą folię na podłodze i patrząc na drzwi wejściowe usiłował odciąć na oko taki kawałek, który pasowałby do wymiarów drzwi. Niestety, folia była dość cienka i przywierała do ciała emeryta, jakby go chciała okleić.

W pewnym momencie po wykonaniu kilkunastu ruchów w różnych kierunkach Protazy zaplątał się całkowicie w wielki arkusz folii paraliżujący znacząco ruchy. Zdesperowany i owinięty folią Protazy doczołgał się do drzwi, aby szukać pomocy na korytarzu. Wsparł się o klamkę i uchylił drzwi, ale ponownie stracił równowagę i upadł na progu, przyjmując postać gąsienicy owiniętej kokonem. Akurat do bloku wchodziła starsza pani i zmierzała w kierunku windy. Raptem zobaczyła leżącego na progu uchylonych drzwi Protazego zaplątanego w folię, który błagalnym wzrokiem dawał do zrozumienia, że potrzebuje pomocy w zdarciu z niego tej przeklętej folii przylegającej do ciała. Kobieta się przeraziła i zaczęła krzyczeć, bo widok taki zobaczyła pierwszy raz w życiu. Krzyki jej usłyszał dozorca, który zaraz pojawił się obok. Wykazał jednak większe opanowanie i zaczął powoli odwijać Protazego z folii. Oczywiście zadał emerytowi pytanie, co się stało. Po wyjaśnieniu Protazego, a jakim celu próbował użyć folii, dozorca uwolnił emeryta z foliowego kokonu i pomógł mu zabezpieczyć drzwi. Uradowany emeryt mógł wreszcie uznać, że jest dobrze przygotowany do akcji remontowej.

Nazajutrz Protazego obudziły głośne dźwięki dobiegające z korytarza. To ekipa remontowa rozpoczęła zaplanowane prace. Po chwili ciszę mieszkania emeryta wypełniły głośne dźwięki szlifierek zdrapujących stary tynk ze ścian korytarza. Nie było to, niestety, komfortowe uczucie. Protazy czuł się wyraźnie rozdrażniony dobiegającym nieznośnym hałasem. Usiłował znaleźć sposób na odizolowanie się od drażniących dźwięków. Wyszedł więc na balkon, ale to niewiele dało, bo i tam dobiegały go odgłosy prac remontowych.

Zdenerwowanie emeryta sięgało szczytu, gdy nagle hałas umilkł. Protazy zdumiony tym faktem postanowił sprawdzić, co jest przyczyną takiej nagłej ciszy, jaka wokół zapanowała. Właściwie to powinien się cieszyć, że znów zapanowała atmosfera spokoju, ale ciekawość sprawiła, że podszedł do drzwi wejściowych, uchylił je i oniemiał. Widok, jaki ujrzał, wprawił go wręcz w przerażenie.

Cala podłoga na korytarzu pokryta była grubą warstwą siwego pyłu. Wokół wiły się kable podłączone do różnych wiertarek, szlifierek i innych podobnych narzędzi niezbędnych do wykonania prac remontowych. Przy ścianie stały jeszcze dwie drabiny, jakieś płyty, pojemniki i inne detale. Wszystko to przypominało Protazemu krajobraz księżycowy. Wokół jednak nie było nikogo. Uznał, zresztą słusznie, że ekipa remontowa udała się na przerwę śniadaniową. Postanowił więc wykorzystać ten moment, aby wymknąć się mieszkania i wyjść na dłuższy spacer i w ten sposób uniknąć hałasu, który zapewne znów zapanowałby po przerwie śniadaniowej. Protazy zamknął więc mieszkanie na klucz i udał się w kierunku wyjścia z bloku. Niestety, przechodząc zawadził nogą o stojący obok pojemnik farbą i runął jak długi na podłogę, a poruszony, częściowo otwarty pojemnik przewrócił się. Znajdująca się w nim farba wypłynęła szerokim strumieniem na Protazego, zalewając nie tylko ubranie (na szczęście nie reprezentacyjne, wyjściowe), ale też twarz i włosy. Przerażony emeryt zaczął panicznie krzyczeć. Na szczęście pracownicy wykonujący remont akurat wrócili z przerwy śniadaniowej i zaraz przystąpili do udzielenia pomocy nieszczęsnemu emerytowi. Ścierali z niego farbę suchymi szmatami i papierami. Gdy jednak zobaczyli zalane farbą oczy, przerazili się nie na żarty i wezwali pogotowie.

Karetka przyjechała po paru minutach. Lekarz zbadał poszkodowanego emeryta, przemył mu oczy odpowiednim płynem, dzięki czemu Protazy odzyskał wzrok. Lekarz uznał jednak, że emeryta należy zabrać do szpitala. Sprawa była chyba dość pilna, bo nawet nie proszono go, by zmienił ubranie. Oklejonego farbą Protazego ulokowano w karetce, zakładając mu uprzednio fartuch z folii jako ochrona przed pobrudzeniem wnętrza pojazdu.

Wkrótce karetka dotarła do szpitala. Naturalnie Protazy musiał odczekać prawie godzinę, bo nie tylko on wymagał pomocy lekarskiej. Czekający w kolejce na badania dość podejrzliwie przyglądali się emerytowi ubranemu w jasnozielony foliowy fartuch, pod którym widoczne były łaty z białej, zaschniętej farby. Lekarz, który przyjął Protazego na izbie przyjęć też był zdziwiony nietypowym wyglądem pacjenta, dlatego zapytał o przyczynę wizyty emeryta w szpitalu, po czym zbadał oczy pechowego emeryta.

– Miał pan szczęście – rzekł do Protazego – że to była farba emulsyjna i tylko nieznaczna jej część dostała się do oczu. Gorzej by było, gdyby wpadł pan do farby olejnej. Rozpuszczalnik w oku to raczej rzecz trudna od wyobrażenia. Lekarz wręczył emerytowi małą buteleczkę z kroplami do oczu i zalecił profilaktyczne ich stosowanie przez następny tydzień.

Po wyjściu z gabinetu Protazy był zdany na własne siły, bo musiał przecież jakoś wrócić do domu. Karetka nie mogła go odwieźć, bo, po pierwsze, pojechała do innego wezwania, a, po drugie, emeryt nie był tak chory, by nie mógł samodzielnie się poruszać.

Nie mając innego wyjścia i pieniędzy przy sobie, mógł tylko wrócić tramwajem. Udał się więc na przystanek i wkrótce wsiadł do pojazdu. Pech go jednak nie opuszczał, bo akurat do tramwaju wsiadł kontroler biletów. Widząc emeryta owiniętego zielonym foliowym fartuchem z widocznymi pod nim białymi plamami z farby od razu upatrzył sobie w Protazym łatwy lup.

– Proszę pana – zwrócił się do emeryta – czy pan wie, że nie wolno jeździć w zanieczyszczonym ubraniu ? Przecież może pan zabrudzić wnętrze pojazdu i innych pasażerów. A w ogóle to proszę pokazać bilet.

Skruszony Protazy zaczął nerwowo wyjaśniać okoliczności, jakie sprawiły, że jego ubiór wyglądał dość nietypowo. Poza tym stwierdził, że jako senior jest zwolniony z opłat za korzystanie z komunikacji miejskiej.

– Tak ? – zdziwił się kontroler – a skąd mam wiedzieć, że panu przysługuje darmowy przejazd?

Tu, niestety, Protazy poczuł się, jakby ktoś zapędził go w kozi róg. Owszem, miał na szczęście ze sobą zarówno dowód osobisty, jaki i legitymację emerytalną, ale były ukryte w kieszeni spodni. Dostanie się do niej nie było sprawą łatwą, bo trzeba byłoby ściągnąć z siebie ten zielony foliowy fartuch, ale wtedy odsłoniłaby się farba i spadając na podłogę zabrudziłaby tramwaj.

Kontroler, widząc wymachującego rękami emeryta, który usiłował się dostać do kieszeni spodni, machnął tylko ręką. Popatrzył jeszcze na twarz Protazego, jakby chciał się upewnić co do jego wieku i powiedział:

– No dobrze, niech pan nie szuka tych dokumentów.

Protazy z ulgą przyjął tę informację. Niebawem tramwaj dojechał do przystanku, na którym emeryt wysiadł i w tym nieco księżycowym stroju udał się do domu. Wchodząc do bloku zobaczył, jak ekipa remontowa sprzątała narzędzia i materiały po zakończonej pracy. Gdy zobaczyli Protazego, przywitali go ironicznymi uśmieszkami, a jeden z nich powiedział:

– Oj, proszę pana, trzeba patrzeć pod nogi, bo nigdy nie wiadomo, co może czaić się na podłodze, Remont to remont, porządku to raczej nie należy się spodziewać.

Zrezygnowany Protazy kiwnął tylko głową i wszedł do mieszkania.

Ściągnął z siebie nieszczęsne ubranie i foliowy fartuch. Okrycie to niestety nadawało się tylko do wyrzucenia.

Protazego czekały więc nieprzewidziane wydatki związane z zakupem nowego ubioru.