Pewnego dnia w mieszkaniu emeryta Protazego zadzwonił telefon. Każdy taki przypadek napawał emeryta niepokojem i powodował przyspieszone bicie serca. Przyzwyczajony do stabilnego i spokojnego trybu życia Protazy w każdym telefonie upatrywał zapowiedź tego, co zakłóci stały rozkład dnia, w którym z góry wiadomo, co się stanie.
Dźwięk telefonu wywołał, jak zwykle u Protazego, wątpliwości do celowości podniesienia słuchawki, Tradycyjnie musiał się przedtem zmierzyć z domysłami, które na poczekaniu rodziły się w jego umyśle.
– Któż może dzwonić o tej porze i w jakich zamiarach ? Czy to nie aby jacyś naciągacze lub oszuści ? A może to jednak jakaś ważna wiadomość – pytał siebie emeryt.
Na ogół ostrożny Protazy podjął w tym przypadku ryzyko i podniósł słuchawkę.
– Dzień dobry, stryjku – usłyszał znajomy głos – tu mówi Wacuś, twój bratanek.
Chciałbym cię zaprosić na mój ślub i wesele, które odbędą się za dwa tygodnie. Zresztą dostaniesz niedługo zaproszenie, które najpóźniej za tydzień powinno być w twojej skrzynce pocztowej. Chciałbym się tylko zorientować, czy przyjedziesz na moją uroczystość.
Protazy zaniemówił z wrażenia. Jak to ? Ten Wacuś, którego pamięta jako wolnego, hasającego nastolatka będzie się teraz żenił ? Czy to nie za wcześnie ?
A ile on ma teraz lat ? Co prawda, trochę czasu minęło, odkąd go nie widział, ale nie aż tak długo, aby myśleć o ślubie.
Milczenie Protazego skłoniło Wacusia do kontynuowania rozmowy:
-Halo, stryjku, jesteś tam ? – spytał zaniepokojony.
– Co ? Jak ? A, tak, jestem, jestem – odparł Protazy.
– Zaskoczyłeś mnie trochę tą wiadomością, ale dobrze, dziękuję za zaproszenie. Przyjadę.
– To świetnie – odparł Wacuś – szczegóły będą na zaproszeniu. W takim razie do zobaczenia.
Po tych słowach Wacuś zakończył rozmowę. Protazego, jak zwykle po tak szokującej wiadomości ogarnęły przeróżne myśli.
– No tak – mówił sam do siebie – zgodzić, to się zgodziłem, ale co dalej ? Przecież na taki ślub to trzeba mieć jakiś prezent, kupić bilet na pociąg, iść do fryzjera. Kiedy ja to wszystko zrobię ? Lepiej już było powiedzieć, że nie przyjadę. Z drugie strony musiałbym wymyślić jakiś powód.
Protazy był człowiekiem prawdomównym, więc każdy powód byłby zmyślony, a to by już graniczyło z kłamstwem. To nie było w stylu emeryta.
– No trudno, stało się – pomyślał z ciężkim westchnieniem Protazy. Trzeba będzie zacząć od kupna prezentu.
Nazajutrz emeryt zamierzał udać się do pobliskiej galerii, gdzie pod jednym dachem było wiele sklepów, w których istniała szansa na znalezienie czegoś odpowiedniego na taką okazję. Oczywiście musiał się godnie zaprezentować wśród ludzi w galerii. W związku z tym wyjął z szafy i założył swój reprezentacyjny strój wyjściowy, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy i buty na skórzanym obcasie.
Ubrany w tradycyjny strój Protazy wszedł do galerii. Przechadzał się po długim korytarzu, spoglądając po drodze na witryny sklepów, które mijał.
Widział jednak tyle rzeczy, że w głowie zrodził mu się wielki mętlik. Poczuł się bezradny w wyborze prezentu odpowiedniego na taką wyjątkową okazję.
Zmęczony spacerem po galerii usiadł na pobliskiej ławce, aby trochę odsapnąć. W pewnym momencie obok niego przystanęły dwie panie, które prowadziły taki oto dialog:
– Wiesz, Marysiu, za tydzień mam ślub swojej siostrzenicy. Szukałam czegoś ciekawego na tę okazję, ale nic nie wydaje mi się odpowiedniego. Wiesz, teraz ci młodzi mają takie dziwaczne pomysły i upodobania. Boję się, że mogę kupić im niechciany prezent.
– Moja droga Elu – odpowiedziała jej rozmówczyni. Ty masz z tym problem ? Dam ci podpowiedź, która ułatwi wybór prezentu. Teraz wszyscy dają to, co młodzi mogą zamienić na rzeczy według swego uznania. To po prostu pieniądze. Jeśli do koperty włożysz im jakąś sumę, to będą bardziej zadowoleni niż gdyby dostali od ciebie jakiś zegar lub abażur.
Protazy z uwagą nasłuchiwał rozmowy obu pań, bo miał podobny problem, a tu nagle uzyskał genialne rozwiązanie. Oczywiście, po co się męczyć szukaniem i wybieraniem różnych, czasem niechcianych przedmiotów ? Przecież po prostu włoży parę banknotów do koperty i wręczy ją parze młodej.
– No tak – myślał Protazy – ale ile i jakie banknoty powinienem tam włożyć ? Przecież, jako emeryt, nie należał do potentatów finansowych, a tu jeszcze oprócz prezentów trzeba było kupić bilety kolejowe i zapłacić fryzjerowi.
Protazy uruchomił w myślach swój prywatny kalkulator i w wyobraźni sporządzał budżet wydatków. Musiał dość mocno nad tym myśleć, bo z zadumy wyrwał go ostry dźwięk klaksonu samochodowego ostrzegający przed przejściem jezdni przy czerwonym świetle. Faktycznie, w ostatnim momencie emeryt spostrzegł, że jedną nogą był na jezdni, gdy zapaliło się czerwone światło na przejściu, a samochody stojące z jego lewej strony nagle ruszyły.
Naładowany dodatkowymi emocjami rozdygotany Protazy dotarł do domu. Tam znów myślał o kwocie, którą powinien podarować w kopercie parze młodej.
Ze swojej dość skromnej emerytury nie mógł za wiele przeznaczyć na ten cel. Uznał jednak, że kwota 500 złotych to kres jego możliwości. Może nie zostanie wyśmiany lub uznany za skąpca ? Zresztą pewnie takich, jak on, będzie więcej – myślał Protazy – i kopert młodzi dostaną też sporo. Przecież nie będą w stanie stwierdzić, ile kto im dał. Tak więc problem prezentu emeryt uznał za rozwiązany.
Z ubiorem też kłopotu nie było. Ma przecież uniwersalny strój na takie okazje. Najwyżej go trochę odkurzy szczotką i będzie dobrze wyglądał.
Minął tydzień. Pewnego poranka Protazy zajrzał do swej skrzynki pocztowej. Znalazł tam ładną ozdobną kopertę i od razu domyślił się, że to zaproszenie od Wacusia. Wszedł do mieszkania i otworzył kopertę. Przeczytał zaproszenie i zdębiał. Okazało się, że ślub i wesele odbędą się w małym miasteczku niedaleko niemieckiej granicy. Dlaczego tak daleko ? – zdziwił się Protazy.
Po chwili namysły stwierdził, że to pewnie młoda pochodzi z tego miasteczka i chyba dlatego tam odbędą się wszystkie uroczystości. To jednak oznaczało większe koszty biletów kolejowych.
– No tak – myślał Protazy – wesele to jednak poważne przedsięwzięcie finansowe. Nie tylko dla pary młodej. Dla gości również.
Dzień, w którym zadzwonił Wacuś przyniósł wiele emocji i wrażeń. Nic dziwnego, że zgnębiony napięciem nerwowym Protazy spożył tylko tradycyjną kolację z wafelkiem i dżemem morelowym, wysłuchał codziennych wiadomości i ogarnięty uporczywymi myślami o czekającym go weselnym przedsięwzięciu udał się na nocny spoczynek.
Długo jednak nie mógł zasnąć. W myślach powstawały mu różne scenariusze wydarzeń, jakie mogły nastąpić. Przecież musi sprawdzić, jaki pociąg byłby najlepszy, aby mógł przybyć w odpowiednim czasie na ślub. Nie miał pojęcia, gdzie dokładnie jest ta miejscowość, w której odbędą się uroczystości.
Na pewno jest to niewielka mieścina, z którą nie ma bezpośrednich połączeń kolejowych. Trzeba będzie się przesiadać. To znów problem z doborem pociągów. Godzina ślubu jest popołudniowa, więc może zdąży dojechać tego samego dnia. No tak, ale jak nie będzie dogodnych połączeń, to będzie musiał gdzieś przenocować. Ale nocować w jakichś obcych, nieznanych hotelach ?
I jeszcze brać ze sobą dodatkowe rzeczy, jak piżama, przybory do golenia ? Nie, to, zdaniem emeryta, dodatkowe obciążenie. Woli już jechać pociągiem całą noc niż gdzieś spędzać czas w podejrzanych hotelach, gdzie nie wiadomo, co może człowieka spotkać.
Znękany uporczywymi myślami emeryt zasnął wreszcie w środku nocy, podświadomie oczekując wydarzeń, jakie miał przynieść następny dzień.