Emeryt Protazy był osobą oszczędną i nie wydawał pochopnie pieniędzy na zbędne rzeczy, Czasem jednak występowały u niego niewytłumaczalne braki w tym na ogół konsekwentnym postępowaniu.
Może to okresowe słabości były tego powodem, a może chęć drobnej zmiany swego monotonnego życia w zaciszu przytulnego mieszkanka na parterze wielopiętrowego bloku ? Taki spartański tryb życia mógł jednak od czasu do czasu wywołać w nim przemożną chęć do podarowania sobie odrobiny luksusu.
Taki moment nastąpił, gdy Protazy doszedł do wniosku, że warto byłoby ożywić niezmieniony od lat wygląd mieszkania. Uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie zakup akwarium. Pływające w nim rybki byłyby wdzięcznym elementem urozmaicającym zastygłe w czasie wnętrze mieszkania wypełnione tymi samymi od lat meblami.
Są to wdzięczne zwierzątka, nie wymagające specjalnie kłopotliwej opieki. Poza tym, w odróżnieniu od takiego kota, czy psa, nie zrobią żadnych szkód. Nie porwą przecież firanki ani nie pogryzą okładziny wersalki. Nie postrzępią też dywanu. Wystarczy zmienić im co jakiś czas wodę i sypnąć odrobinę pokarmu.
W zamian emeryt mógłby zagłębić się w swym wiekowym, prawie zabytkowym fotelu i obserwować pływające rybki.
Protazy uznał to za bardzo dobry pomysł. W tym celu postanowił wybrać się do sklepu zoologicznego. Ponieważ sklep ten znajdował się w odległości około dwóch kilometrów od miejsca zamieszkania emeryta, Protazy musiał odbyć podróż tramwajem. Wymagało to publicznego pokazania się na ulicy. Fakt ten i szczególna staranność o wygląd spowodowały, że emeryt przygotował swój reprezentacyjny strój wyjściowy składający się z trzydziestoletniego garnituru, różowej koszuli i zielonego krawatu w niebieskie grochy oraz butów na skórzanym obcasie.
Ubrany w taki strój emeryt wyszedł z domu na pobliski przystanek. Po kilku minutach przyjechał tramwaj, do którego wsiadł Protazy i po dalszych dziesięciu minutach znalazł się tuż przed sklepem zoologicznym.
Wszedł po cichu do wnętrza i od razu poczuł się niepewnie, widząc ogrom i różnorodność zwierząt schowanych w przeróżnych klatkach. Protazy przeszedł przez cały sklep, rozglądając się na boki i szukając upragnionych akwariów.
Niebawem jego oczom ukazał się cały zbiór różnorodnych, kolorowych rybek bezustannie poruszających się po wodnych obszarach akwariowych.
Emeryt stanął jak wryty, nie mogąc oderwać oczu od barwnych rybek rozpraszających jego uwagę.
W pewnej chwili podszedł do Protazego sprzedawca:
– Przepraszam pana, w czym mogę pomóc ? Czy coś pana interesuje ?
– Tak – odparł wyrwany z zamyślenia emeryt – chciałbym zakupić akwarium i rybki.
– Doskonale – kontynuował dialog sprzedawca – jakie konkretnie rybki pana interesują ?
– No wie pan – odpowiedział zmieszany emeryt – prawdę mówiąc, to ja nigdy nie miałem akwarium i nie bardzo znam się na rybkach akwariowych.
– Ależ to żaden problem – pocieszył go sprzedawca – po to tu jestem, żeby panu doradzić. Osobiście polecałbym panu mieczyki i welony. Mam je w kilku odmianach, więc możemy wybrać taki zestaw, który na pewno pana zadowoli.
Przez następne parę minut sprzedawca cierpliwie wyławiał rybki do małego słoika. Zdjął z półki puste akwarium, przygotował kilka torebek z dafnią, czyli pokarmem dla rybek, a także skompletował zestaw przewodów umożliwiających dotlenianie wody i oświetlenie.
– Bardzo proszę – zwrócił się do Protazego – oto minimalny zestaw, jaki powinien pan mieć, jeśli chce pan cieszyć się posiadaniem żywych i zdrowych rybek w akwarium.
– Dobrze, dziękuję panu – ale ile to będzie wszystko kosztować ?
– Proszę pana, to naprawdę cena promocyjna. Dobrze pan trafił, bo właśnie dziś w naszym sklepie jest „Dzień akwariów” i z tej okazji tylko dzisiaj obowiązują ceny preferencyjne z dwudziestoprocentowym rabatem. Za to wszystko płaci pan jedyne siedemset złotych.
Usłyszawszy kwotę, Protazy lekko zakołysał się na nogach. Suma ta przerastała jego oczekiwania i stanowiła pokaźny wyłom w skromnym budżecie emeryta.
Zaskoczonym Protazym zaczęły targać sprzeczne myśli. Z jednej strony nie wypadało mu się wycofać z zakupu. Był człowiekiem honorowym i doceniał wkład pracy i czasu, jaki poświęcił mu sprzedawca. Z drugiej strony nie był przygotowany na taki wydatek. Po chwili namysłu stwierdził, że ma jeszcze niewielkie oszczędności, które pozwolą mu na udźwignięcie tego niespodziewanego, finansowego ciężaru.
Poprosił tylko sprzedawcę o chwilę cierpliwości, gdyż musi udać się do pobliskiego banku, aby pobrać pieniądze na zakup. W czasie gdy Protazy załatwiał pieniądze, sprzedawca wszystko ładnie zapakował, zabezpieczył słoik z rybkami. Zrobił z tego jedno opakowanie umożliwiające wygodne jego przewiezienie.
Niebawem wrócił emeryt i po uiszczeniu należności wziął przygotowane opakowanie, udając się w powrotną drogę do domu.
Po przybyciu do swojego mieszkania Protazy poczuł się trochę zmęczony i chciał odpocząć, ale uświadomił sobie, że w słoiku są uwięzione biedne rybki, którym trzeba natychmiast zapewnić odpowiednie warunki życia.
Wyjął więc z opakowania instrukcję obsługi i intensywnie zapoznawał się z zasadami podłączenia akwarium. Następne dwadzieścia minut upłynęło Protazemu na montowaniu przewodów, oświetlenia i wypełnianiu akwarium wodą. Wpuściwszy rybki do nowego miejsca zamieszkania, mógł nareszcie odetchnąć i z ulgą zagłębić się w miękkich czeluściach fotela.
Protazy był dumny z zakupu. Co prawda, trochę go kosztował, ale widok pływających, barwnych rybek w oświetlonym akwarium skłaniał go do wniosku, że jednak to była dobra inwestycja. Mieszkanie nabrało nowego wyrazu. Jakby pojaśniało, a przede wszystkim mieściło w sobie nowe życie, jakim były pełne energii rybki.
Po paru dniach Protazy uznał, że w akwarium jest dużo miejsca. Warto by było powiększyć ten rybny inwentarz. Wskazany byłby kolejny zakup. Sklep zoologiczny nie stanowił jednak odpowiedniego miejsca, bo oferowane tam ceny nie zachęcały do dalszych inwestycji.
Emeryt przypomniał sobie, że na pobliskim bazarku różni ludzie oferują rybki akwariowe i to zapewne po wiele niższych cenach niż te, które zapłaciłby w sklepie.
Nazajutrz, wczesnym rankiem Protazy poszedł na bazarek. Nie chciał iść zbyt późno, bo wtedy przybywało ludzi, co by zakłócało spokojny zakup.
Emeryt dostrzegł dwóch mężczyzn stojących przy wejściu na teren bazarku.
Na ziemi obok nich stały niewielkie słoiczki, w których pływały rybki. Protazy podszedł do jednego ze sprzedających i spojrzał na stojące słoiki. Widok jego przykuło szklane naczynie z pokaźną rybką w środku, która wydawała mu się dość oryginalna. Była sporo większa niż inne jego awaryjne okazy. Miała tak na oko ponad 10 cm długości, a w pyszczku błyskały małe ząbki.
– O, widzę, że ma pan jakiś oryginalny okaz – rzekł Protazy do sprzedającego.
– A tak, proszę pana, to bardzo rzadka ryba. Prawie nie występuje u nas, Została przywieziona z zagranicy. Kupiłem ją w hurtowni od firmy importowej. Jako szczególny okaz jest takim rybim „białym krukiem”, a pewnie pan wie, że takie rzadkości tanie nie są. Ta, na przykład, kosztuje czterdzieści złotych.
– Co takiego ? – zdziwił się Protazy.
– No, dla pana niech będzie trzydzieści złotych – odpowiedział sprzedający o podejrzanym wyglądzie – taki z pana sympatyczny i miło wyglądający gość, że powinno się panu należeć szczególne potraktowanie. Nie każdemu udaje się uzyskać od razu taki upust.
– A jaki to gatunek rybki, jak się ona nazywa ? – zapytał emeryt.
– A, wie pan, to taka egzotyczna odmiana o dziwnej nazwie, że nawet jej nie pamiętam – odparł niewyraźnie sprzedający. Ale, czy to ważne ? – kontynuował . -Ważny jest wygląd, a widzi pan, że nic jej nie brakuje. Niech pan spojrzy, jak żwawo porusza się w słoiku. Aż żal patrzeć, jak się męczy. Trzeba ją czym prędzej umieścić w akwarium. Tam będzie miała więcej miejsca.
Protazemu żal się zrobiło uwięzionej w słoiku rybki. Dał sprzedawcy te trzydzieści złotych i wziął słoik z rybką, udając się do mieszkania.
Gdy tylko przekroczył próg, od razu wpuścił rybkę ze słoika do akwarium i poszedł do kuchni, aby umyć słoik. Nie wiedział, co też może w nim pozostać, a poza tym, stojąc na bazarowym piachu, na pewno był zakurzony. Po chwili Protazy wrócił do akwarium. Stanął i ze zdziwienia otworzył szeroko oczy. Miał wątpliwości, czy przypadkiem wzrok mu się nie pogorszył. Zobaczył bowiem w akwarium tylko ostatnio zakupiony dziesięciocentymetrowy okaz, a po pozostałych rybkach nie było śladu.
– Jak to się mogło stać ? – pytał sam siebie, nie mogąc znaleźć uzasadnienia dla tego, co się stało.
– Przecież nie wyparowały, skrzydeł też nie mają, więc nie mogły uciec w powietrze.
Zaczynał powoli nabierać przekonania, że ta nowa, zdawałoby się, niewinna rybka to jakiś okropny drapieżnik, który po prostu pożarł wszystkie pozostałe okazy kupione w sklepie.
Protazy postanowił zrobić eksperyment. W kuchni miał kawałek kiełbasy. Odkroił plasterek, wrócił do pokoju i wrzucił go do akwarium.
Ryba natychmiast rzuciła się na plasterek i kilku ruchach pyszczkiem wchłonęła go do swego wnętrza. Ten fakt utwierdził Protazego w przekonaniu, że zakupił jakiegoś dzikiego drapieżnika, który zupełnie się nie nadaje do akwarium. Pływał teraz zaciekle, odbijając się od szklanych ścianek, jakby natarczywie poszukiwał kolejnej ofiary.
Protazy zostawił podejrzany okaz w akwarium i pojechał do sklepu zoologicznego po poradę. Opowiedział sprzedawcy całą historię bazarowego zakupu.
– Proszę pana – rzekł sprzedawca – wygląda na to, że sprzedano panu małą piranię. To bardzo drapieżna ryba z Ameryki Południowej, której przywóz jest zakazany, a na pewno już wymaga zezwolenia. Widać, że ktoś panu sprzedał, kto ją pozyskał w nielegalny sposób. Pewnie już go pan na bazarze więcej nie zobaczy. Radziłbym panu oddać ten okaz do ZOO.
Zmieszany i speszony pechowym zakupem Protazy wrócił do domu i zadzwonił do ogrodu zoologicznego.
Nazajutrz przybyło do mieszkania emeryta dwoje pracowników. Obejrzeli miotającą się w akwarium i wygłodniałą piranię. Stwierdzili, że, co prawda, sposób jej nabycia jest niezgodny z przepisami, ale z drugiej strony w ZOO nie mają takiego okazu i ostatecznie mogą go przyjąć, nawet razem z akwarium.
Pracownicy ZOO fachowo przełożyli piranię do słoika, odłączyli akwarium od przewodów, spakowali wszystkie detale i wyszli z mieszkania.
Protazy usiadł na fotelu. Powoli opuszczały go emocje i napięcie nerwowe wynikające z tego niefortunnego zakupu.
Stracił, co prawda, w sumie siedemset trzydzieści złotych, ale szczęśliwie pozbył się groźnego drapieżnika.