Bajki Wuja

Od pewnego czasu emeryta Protazego irytował pewien niewielki metalowy element. Był to jakiś nieco już zardzewiały kawałek stalowego kątownika, który wystawał ze ściany tuż przy umywalce. Ilekroć się mył, musiał uważać, aby nie uderzyć się lub nie otrzeć o ten sterczący kawałek żelastwa. Nieraz zastanawiał się, skąd ten element tam się wziął. Po pewnym czasie przypomniał sobie, że przed kilkunastu laty wymieniano piony kanalizacyjne. Prawdopodobnie zamontowano ten kątownik jako podpórkę umywalki. Zapomniano go chyba skrócić, bo wystawał przed umywalkę, co nie ułatwiało życia emerytowi.

Protazy postanowił zatem odpiłować kawałek tej stalowej przeszkody i mieć łatwiejszy dostęp do umywalki, Zastanawiał się tylko, jak to zrobić. W domu nie miał piłki do metalu. Nie znał nikogo, kto mógłby mu takiej pożyczyć. Zakup też nie wchodził w rachubę. Po co wydawać tyle pieniędzy na jednorazowe przycięcie?

Sytuacja wydawała się być bez wyjścia, ale los zrobił mu miłą niespodziankę. Oto bowiem w swej gazecie znalazł informację, że pewna firma prowadzi aktualnie promocję swych piłek. Wystarczy tylko wypełnić kupon zdanymi osobowymi, włożyć do koperty i wysłać. Każdy, kto tak zrobi, otrzyma
w prezencie piłkę. Rozochocony tym faktem emeryt natychmiast wyciął z gazety kupon, wypełnił go odpowiednimi danymi. Miał w zapasie jeszcze kilka kopert, więc mógł od razu przygotować wysyłkę. Niestety, nie miał żadnych znaczków, musiał zatem udać się na pocztę. W tym celu założył wyjściowy, tradycyjny strój, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret. Schował do kieszeni marynarki przygotowaną kopertę i wyszedł z mieszkania,

Niebawem przybył do urzędu pocztowego. Tam już czuł się pewnie. Bogaty
w doświadczenia z poprzednich wizyt wiedział już, że najpierw musi pobrać numerek z automatu i czekać na swoją kolej. Na szczęście nie było wielu osób, dzięki czemu szybko kupił znaczek, przykleił na kopertę i wrzucił do skrzynki. Po powrocie do domu długo myślał nad tym, ile przyjdzie mu czekać na tę przesyłkę, która dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności spełni jego oczekiwania.

Minęło parę dni i pewnego ranka Protazy usłyszał dzwonek do drzwi swojego mieszkania. Jak zwykle ogarnął go niepokój. Nikt nie zapowiadał swojej wizyty, a jeśli już ktoś dzwonił bez zapowiedzi, to mogło się za tym kryć coś, co zakłóciłoby spokój jego emerytalnego życia. Aby zidentyfikować osobę, która dzwoniła, Protazy podszedł na palcach do drzwi i spojrzał przez wizjer. Ujrzał młodzieńca ubranego w jakiś firmowy strój. Dla pewności zapytał przez drzwi:
– Kto tam?
– Kurier – usłyszał w odpowiedzi.
W pierwszej chwili emeryt zdziwił się, bo nie dostał żadnej wiadomości awizującej przybycie kuriera. Jednak zaryzykował i otworzył drzwi. Natychmiast po ich otwarciu kurier zapytał o dane osobowe Protazego i wręczył mu duży karton, po czym zaraz znikł w korytarzu.


Emeryt zdziwił się, bo nie oczekiwał tak dużej przesyłki. Niecierpliwe otwierał. Gdy wreszcie zajrzał do środka, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Na dnie tkwiła duża piłka, ale …do koszykówki! Zdziwiony Protazy w pierwszej chwili bardzo się zdenerwował, podejrzewając, że stał się ofiarą niesmacznego żartu. Zaraz odszukał gazetę, w której była informacja o promocji piłek. Gdy się uważniej przyjrzał, zobaczył, że w rzeczywistości promocję ogłaszał producent piłek do koszykówki, a nie do metalu. Protazy zwyczajnie nie doczytał ogłoszenia. Tak się ucieszył z możliwości bezpłatnego uzyskania piłki, że nie zwracał uwagi na dalszą treść.

Gdy ochłonął, stwierdził, że stał się posiadaczem niechcianego przedmiotu. Nigdy nie był fanem koszykówki, a tym bardziej w zaawansowanym wieku nie zamierzał rozpocząć uprawiania tej dyscypliny. Postanowił zatem podarować tę piłkę komuś, kto zrobi z niej dobry użytek. Przez chwilę pomyślał i doszedł do wniosku, że najlepiej byłoby znaleźć jakiś klub w którym jest sekcja koszykówki. Nie miał jednak rozeznania w tej kwestii. Dlatego udał się do sąsiadów-malarzy, aby spytać, czy przypadkiem nie znają takiego klubu.

Gdy zadzwonił do ich mieszkania, drzwi otworzył jeden z braci Dariusz, który zrobił zdziwioną minę:
– Pan Protazy? Nigdy pan do nas nie zaglądał. Chyba musiało zdarzyć się coś nadzwyczajnego.
– Istotnie – odpowiedział emeryt i wyjaśnił powód swej wizyty. Bracia chcieli go zaprosić do środka, ale Protazy pozostał na progu i w paru słowach opowiedział historię z piłką.

Bracia rzeczywiście znali klub z sekcją koszykówki. Znajdował się nawet niedaleko ich bloku. Dosłownie kilka ulic dalej. Nazywał się „Basket Bull”. Oczywiście, nazwa nie podobała się Protazemu, który generalnie nie lubił obcych wyrazów wprowadzanych na siłę do ojczystego języka. Musiał to jednak zaakceptować. Chciał się szybko pozbyć piłki i zrobić dobry uczynek. Nie zamierzał chodzić po mieście i szukać klubu, który miałby swojską nazwę.

Po powrocie do swego mieszkania emeryt znów przywdział swój wyjściowy ubiór. Wziął pod pachę piłkę do koszykówki i udał się do klubu. Przemykał po chodniku, aby unikać spojrzeń przechodniów, którzy ze zdziwieniem patrzyli na emeryta w garniturze z piłką pod pachą.

Po paru minutach Protazy dotarł do celu i wszedł do budynku klubowego. Już przy drzwiach zagadnęła do niego młoda, wysportowana dziewczyna:
– Pan na trening?
– Skądże! – odparł emeryt. Przyszedłem podarować piłkę. Jest mi ona niepotrzebna.
– W takiej sprawie to proszę rozmawiać z prezesem – odpowiedziała rozmówczyni, wskazując Protazemu gabinet prezesa.

Emeryt udał się więc do szefa klubu. Gdy przedstawił powód swej wizyty, prezes natychmiast rozwiał oczekiwania Protazego:
– Proszę pana, ja nie mogę, ot tak, przyjąć pańskiego daru. Wszystko powinno być potwierdzone aktem darowizny. Inaczej będę miał kłopoty z kontrolą finansową. Poza tym jest jeszcze do wyjaśnienia kwestia podatkowa. Nie, nie, nie chcę się wplątywać w jakiekolwiek kłopoty. Niech pan da tę piłkę komuś innemu.

Zrezygnowany emeryt wziął więc ponownie piłkę pod pachę i udał się
z powrotem do domu. Nagle, jak spod ziemi, wyrósł przed nim osobnik, którego Protazy nie darzył sympatią. Był to oczywiście zbir. Nie byłby sobą, gdyby nie zaczepił emeryta:
– Cześć, staruszku, co tam niesiesz pod pachą? Piłkę? Co ci przyszło do głowy? Będziesz grał w koszykówkę? Chyba już za późno w twoim wieku.
– Nie, nie chcę grać – lakonicznie odparł Protazy, który nie chciał prowadzić zbyt długich dialogów z podejrzanym osobnikiem. Dostałem tę piłkę za darmo, ale nikt ode mnie jej nie chce wziąć. Nawet klub.
– Jak chcesz się jej pozbyć, to ja ją chętnie się zaopiekuję. Sprzedam na bazarze i dzięki temu będę miał kasę na niezłą flaszkę.
– Proszę bardzo – rzekł uradowany emeryt.

Zbir wybawił go z kłopotu. Nareszcie mógł wrócić spokojnie do mieszkania. Musiał jednak przyzwyczaić się do życia z wystającym stalowym kątownikiem.