Bajki Wuja

Mieszkanie emeryta Protazego znajdowało się na parterze. Fakt ten wiązał się ze szczególnymi konsekwencjami, jakie mogły powstać w związku z awariami instalacji wodociągowej i kanalizacyjnej. Wszystkie wycieki wody z tym związane musiały dotknąć pomieszczenia lokalu, w którym mieszkał Protazy.

Pewnego poranka, jak zwykle, udał się do łazienki, by po wstaniu z łóżka dokonać codziennych czynności, takich jak mycie się, czy golenie. Emeryt wszedł do tego pomieszczenia i odruchowo spojrzał na ścierkę do podłogi, która leżała obok umywalki tuż przy ekranie. Protazy spostrzegł, że ścierka była cała mokra. Wydawało mu się to dziwne, bo poprzedniego wieczoru była całkiem sucha. To wzbudziło jego podejrzenia, że musiało się zdarzyć coś nieoczekiwanego. Fakt ten początkowo nie wzbudził w nim niepokoju. Protazy umył się i ogolił. Wyszedł z łazienki i ubrał się. Spożył też śniadanie z dżemem morelowym w roli głównej.

Po chwili wrócił jednak do łazienki, by sprawdzić, co się tam dzieje. Po otwarciu drzwi stwierdził z przerażeniem, że obok mokrej ścierki leżącej nadal na podłodze pojawiła się mała kałuża wody. Protazy wyjął więc drugą ścierkę
i wytarł nagromadzoną wodę. Wyżął obydwie ścierki i wilgotne rozłożył na podłodze tuż przy ekranie. Jednocześnie ukląkł i włożył rękę pod ekran, który nie do końca sięgał do podłogi. Stwierdził, że nawierzchnia za ekranem, gdzie przechodzą pionowe rury kanalizacyjne i wodociągowe, jest cała mokra. Emeryt wyjął więc jakieś stare gazety, które zebrał w kuchni i położył je pod ekranem.

Zorientował się, że to musi być jakaś awaria i że dłużej nie można z tym czekać. Zadzwonił więc do administracji, by zgłosić usterkę. Pani przyjęła to zgłoszenie bardzo życzliwie i poinformowała, że w ciągu godziny przybędą hydraulicy, by zbadać przyczynę awarii. Po chwili usłyszał dzwonek do drzwi. Jak zawsze,
z ostrożnością podszedł po cichu do drzwi, uchylił wizjer i ujrzał w nim twarz dozorcy. Otworzył więc drzwi, a dozorca zaraz zapytał:

– Czy u pana coś nie cieknie?
– Owszem, cieknie w łazience, ale to nie u mnie jest źródło wycieku. Zresztą zgłosiłem to już do administracji.
– To dobrze – rzekł dozorca. Będziemy zatem czekać na hydraulików.

Dozorca miał pomieszczenie służbowe dokładnie pod mieszkaniem Protazego, więc woda, która pojawiła się w łazience emeryta automatycznie sączyła się przez strop i kapał z sufitu w pomieszczeniu dozorcy.

Po godzinie faktycznie przyszło dwóch hydraulików. Zaczęli sobie świecić latarkami, aby ustalić źródło wycieku wody. Po kilkuminutowych dociekaniach
i obserwacjach doszli do wniosku, że przyczyną awarii jest pęknięta plastikowa rurka odprowadzająca wodę do pionu z wanny w łazience sąsiada na pierwszym piętrze. Udali się zatem do sąsiada, a Protazy stwierdził, że gazety, które rozłożył pod ekranem, były już całe mokre. Wymienił je na nowe, suche. Po chwili przyszli hydraulicy, którzy stwierdzili, że zastali tylko żonę lokatora. Ta stwierdziła, że najlepiej będzie porozmawiać z jej mężem, który jest aktualnie w pracy i będzie po południu. Hydraulicy postanowili, że przyjdą jeszcze raz, gdy lokator wróci z pracy.

Do tego momentu pozostawało jeszcze 5 godzin. Przez ten czas Protazy prowadził ciągłą walkę z przeciekającą wodą. Na szczęście wyciek nie był intensywny i przybierał na siły co jakiś czas. emeryta zastanawiało, dlaczego woda stale cieknie, skoro przyczyną jest pęknięcie rurki przy wannie. Czyżby sąsiadka siedziała w tej wannie i przez cały dzień się kąpała? Przecież normalnie po kąpieli woda odpływa z wanny i nie powinna dalej cieknąć. Emeryt był jednak zdany na zakończenie akcji przez hydraulików.

Po południu rzeczywiście zapukali do drzwi Protazego i powiadomili, że istotnie spotkali sąsiada w mieszkaniu. Niestety, wanna była zabudowana płytkami ceramicznymi, a do naprawy rurki należało zdemontować ekran. Ponieważ uszkodzenie jest w strefie należącej do lokatora, administracja nic nie może zrobić. Co innego, gdyby awaria nastąpiła w pionie kanalizacyjnym. Tu jednak operacje te były w gestii lokatora. Ten z kolei stwierdził, że sam nie potrafi tego zrobić. Zabudowę wykonywał jego kolega i najpierw musi się z nim skontaktować, aby przyszedł i dokonał demontażu. Po tym sąsiad miał powiadomić hydraulików, aby przyszli i dokonali naprawy. Ci stwierdzili zatem, że czekają na telefon od lokatora i opuścili mieszkanie Protazego.

Całe zdarzenie miało miejsce w czwartek. Zbliżał się wieczór i emeryt nie miał złudzeń, że będzie musiał walczyć z wyciekiem do następnego dnia. Ponownie wymienił mokre gazety, wyjął jeszcze dwie inne suche ścierki. Jedną z nich ułożył przed pralką, która stała naprzeciw umywalki. Gdyby woda podpłynęła pod pralkę, to sprawa byłaby poważniejsza. W przypadku rozpoczęcia prania powstawała groźba spięcia w instalacji elektrycznej.

Emeryt przez całą noc często się budził. Natychmiast po przebudzeniu udawał się do łazienki, aby sprawdzić aktualną sytuację. O dziwo, w porze nocnej podłoga zadawała się być coraz bardziej sucha, a ścierki jakby nieco wyschły. Jego spokój został, niestety, zakłócony w godzinach porannych. Gdy wszedł do łazienki, ponownie zobaczył małą kałużę wody przy umywalce, przemoknięte ścierki i mokre gazety. Znów zmienił je i czekał na hydraulików.

Jego plany wyjścia na zewnątrz musiały być zmienione. W takiej sytuacji nie wyobrażał sobie, aby mógł opuścić mieszkanie. Zbliżało się piątkowe popołudnie. Na szczęście Protazy zapisał sobie numer telefonu do jednego
z hydraulików i zadzwonił z pytaniem, czy sąsiad dokonał demontażu zabudowy. Hydraulik odpowiedział, że nikt do niego nie dzwonił. Gdy jeszcze dodał, że kończy pracę o 13.00,emeryt zadał pytanie, co ma zrobić w sytuacji, gdy zbliża się weekend i administracja będzie nieczynna. Hydraulik doradził mu, aby zadzwonił do pogotowia wodociągowego. Wydawało się to Protazemu bezsensowne. Co mogło zaradzić pogotowie? Przecież nie zdemontuje zabudowy u sąsiada. Najwyżej zamknie wodę w pionie. Okazało się, że i tego nie może zrobić. Zawory odcinające wodę od pionu były bowiem w pomieszczeniu służbowym dozorcy, który zamknął je na klucz i wyjechał na weekend.

Protazy zdał sobie sprawę, że przez najbliższe prawie 3 dni będzie musiał kontynuować walkę z wyciekiem. Przez ten czas nie wychodził więc
z mieszkania. Wyciek nadal miał miejsce, choć z różną intensywnością. Narastał w ciągu dnia, a w nocy ustawał. emeryt cierpliwie wyżymał ścierki i zmieniał gazety, których cały zgromadzony zapas zbliżał się do wyczerpania. W taki sposób Protazy przetrwał weekend.

Nastał poniedziałek i dozorca ponownie pojawił się w budynku. Emeryt udał się do niego, aby sprawdzić, czy woda nadal cieknie w pomieszczeniu służbowym. Dozorca odparł, że nadal i nawet podstawił wiadro, żeby do niego ściekała woda. Protazy opowiedział dozorcy swoje rozmowy z hydraulikami
i zaproponował zamknięcie zaworów wody w pionie. Dozorca mógł to zrobić, ale wtedy cały budynek byłby odcięty od wody. Protazy podjął zatem ostatnią, desperacką próbę i ponownie zadzwonił do administracji, relacjonując dotychczasowy przebieg sprawy.

Pani, która odebrała telefon, stwierdziła, że przyśle hydraulika w godzinach popołudniowych. Protazy pomyślał, że to nic nie da. Skoro hydraulik nie dostał telefonu od sąsiada z zawiadomieniem o demontażu zabudowy, to niewiele to zmieni. Gdy jednak przybył hydraulik, emeryt ze zdziwieniem stwierdził, że była to zupełnie nowa osoba. Żaden z tych dwóch hydraulików, którzy byli poprzednio. Ten natomiast poszedł na pierwsze piętro do sąsiada i dokonał próby otwarcia wody w wannie i w umywalce. Wykazała ona, że powodem wycieku nie jest pęknięta rurka przy wannie, ale uszkodzenie uszczelki przy odprowadzeniu wody z umywalki do pionu kanalizacyjnego i żaden demontaż ekranu nie jest konieczny. Sąsiad zadeklarował, że sam wymieni uszczelkę. Protazy obawiał się, że może on zapomnieć o wymianie i woda nadal będzie się sączyła.

Z niecierpliwością patrzył na podłogę w łazience przez kolejne dni. Z ulgą stwierdził, że była sucha. Teraz nareszcie mógł liczyć na spokojny sen.