Bajki Wuja

Od pewnego czasu wyświetlano w telewizji serial, którego głównym bohaterem był niejaki Anatol. Kostiumolog projektujący ubiory dla aktorów przewidział dla niego brązowy garnitur, różową koszulę i ciemnozielony beret. Zapewne każdy zauważy łudzące podobieństwo do stroju emeryta Protazego. Jedynym szczegółem, który różnił obydwa stroje, był krawat. W przypadku Anatola miał kolor biały.
Protazy nie interesował się tym serialem, więc nie orientował się, kim jest główny bohater i jak wygląda. Miał inne ulubione programy, zwłaszcza ten lokalny, informacyjny, skąd czerpał aktualne wiadomości. Anatol, co ciekawe, cieszył się dużym uznaniem wśród młodzieży. Zwłaszcza nastolatki z ogromnym zainteresowaniem oglądały każdorazowe pojawienie się na ekranie telewizyjnym swojego idola. Z niecierpliwością czekały na kolejny odcinek serialu.
Z czasem pojawił się wśród nich pomysł zdobycia autografu swego ulubieńca. Do jednej ze szkół uczęszczała niejaka Klotylda. Imię miała dość niezwykłe, bardziej kojarzące się ze Średniowieczem. Rodzice chcieli być jednak oryginalni, a poza tym obydwoje byli historykami. Imię ich córki miało być więc zgodnie z ich zawodem i zainteresowaniami.
Klotylda nie była tym zachwycona. Rówieśnicy często dziwili się jej imieniu i naśmiewali się z niej, pytając:
– Jakie jest zdrobnienie twojego imienia? Klodzia? A może Kłodzia? Pewnie Kłoda! Taka gruba, niezgrabna i sękata bela drewna.
Takie określenia mocno denerwowały Klotyldę, która postanowiła wymyślić coś, czym by zaimponowała rówieśnikom i rówieśniczkom, co ułatwiłoby jej integrację ze szkolną klasą.
Pewnego dnia zaproponowała, aby zorganizować grupę nastolatek, które za zadanie postanowiłyby sobie uzyskanie autografu Anatola. Pomysł Klotyldy został przyjęty z uznaniem, przez co jej pozycja wśród koleżanek mocno zyskała na znaczeniu. Co więcej, po naradzie klasowej uznano, że lepiej będzie zwołać szerszą grupę przez internet. Opublikowano więc w sieci hasło „Autograf Anatola”, pod którym kryło się umówienie wspólnego postępowania w zakresie zdobycia tego cennego podpisu. Wyznaczono w tym celu miejsce spotkania wszystkich chętnych, aby się zorientować, jak liczna jest grupa, która przyłączyła się do inicjatywy Klotyldy.
W wyznaczonym miejscu, dniu i godzinie, czyli we wtorek, o dwunastej i w parku osiedlowym niedaleko miejsca zamieszkania Protazego zebrała się grupa ponad sześćdziesięciu nastolatek, Oczywiście każda miała telefon gotowy do zrobienia z bliska zdjęcia idolowi oraz mały notesik z długopisem, w którym planowały umieścić ten cenny autograf.
Traf chciał, że w tym samym czasie emeryt postanowił udać się do sklepu po tradycyjny zakup dżemu morelowego i po drodze wstąpić do kiosku po gazetę, którą codziennie odkładała mu kioskarka. Jak zawsze, w przypadku wyjścia na zewnątrz, emeryt założył trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret.
Nie spodziewając się żadnych nadzwyczajnych wydarzeń emeryt kroczył wolno po chodniku, rozkoszując się bezwietrzną i słoneczną aurą. Wszedł do sklepu. Dokonał zakupu dwóch słoików dżemu morelowego i wracał do domu, chcąc po drodze wstąpić do kiosku. Ulica, którą szedł Protazy była widoczna z parku znajdującego się w odległości nieco ponad sto metrów. Zgromadzone tam nastolatki omawiały sposób dotarcia do Anatola, wymieniając swoje uwagi odnośnie rozkładu dnia aktora i znalezienia dogodnego momentu na jego spotkanie.
W pewnej chwili Klotylda spojrzała w stronę ulicy i ujrzała Protazego. Z daleka trudno było dostrzec różnice w wyglądzie emeryta i Anatola, a już na pewno niezauważalna była różnica w krawatach. Pozostałe elementy stroju były właściwie identyczne. Nic dziwnego, że Klotylda wydała triumfujący okrzyk:
– Patrzcie, kto tam idzie po ulicy. Przecież to Anatol.
– Anatol! Anatol! – zaczęły wykrzykiwać pozostałe nastolatki. Sugestia Klotyldy tak na nie podziałała, że wszystkie rzuciły się pędem w stronę ulicy.
Protazy stanął zdziwiony, słysząc okrzyki wielbicielek Anatola. Stawał się coraz bardziej niespokojny, widząc, że tłum nastolatek wyraźnie zmierza ku niemu.
Postanowił więc działać, by uniknąć konfrontacji z rozhisteryzowanym tłumem błyskającym w jego stronę ekranami telefonów komórkowych. Zdezorientowany emeryt w ostatniej chwili schował się w kiosku, do którego i tak miał wstąpić po gazetę.
– Dzień dobry, p….pani – rzekł zdyszany do kioskarki. Nie wie pani, co tu się dzieje? Jakaś wielka grupa dziewcząt biegła ku mnie, wykrzykując” Anatol! Anatol!. To chyba jakieś nieporozumienie. Przecież ja nie mam na imię Anatol.
Kioskarka popatrzyła na Protazego i jego ubiór, po czym spytała:
– To pan nie ogląda serialu w telewizji, gdzie główną postacią jest Anatol?
– Serialu? – zdziwił się emeryt. Nie, nie, ja oglądam tylko programy informacyjne.
– Szkoda – odrzekła kioskarka – bo gdyby pan oglądał, to by pan od razu spostrzegł, że jest pan prawie tak samo ubrany, jak serialowy Anatol. Pewnie nastolatki zobaczyły pana i myślały, że mają do czynienia z popularnym aktorem.
– Tak? – zdziwił się Protazy. Dlaczego miałbym być tak samo ubrany, jak bohater serialu?
– Nie wiem – odpowiedziała kioskarka. Widocznie przez przypadek taki wymyślono strój. Chociaż, jak patrzę na pana, to widzę pewną różnicę. Anatol ma biały krawat, a pan – zielony w niebieskie grochy. Tylko, wie pan, rozemocjonowane nastolatki nie zwracają uwagi na takie szczegóły. Widzą tylko to, co najłatwiej wpada w oczy, czyli pana garnitur i ten beret na głowie. Prawie identyczny, jak Anatola.
Emeryt słuchał wypowiedzi kioskarki, zerkając równocześnie w okno kiosku, aby zorientować się, co się stało z tłumem nastolatek. Zanim dobiegły do ulicy, emeryt zdążył schronić się w kiosku, więc rzekomy Anatol nagle znikł im z oczu. Zatrzymały się zatem zdezorientowane, spoglądając w różnych kierunkach.
W tym czasie Protazy zakupił swą codzienną gazetę i nieśmiało wychylił głowę z kiosku, aby zorientować się, co robią nastolatki. Zobaczył, że cała grupa idzie powoli ulicą w kierunku przeciwnym niż ten, w którym emeryt zamierzał wracać do domu. Zachęcony tym widokiem wyszedł szybko z kiosku i zdecydowanym krokiem udał się w stronę domu. Oddalił się o jakieś sto pięćdziesiąt metrów , gdy nagle jedna z nastolatek obejrzała się za siebie, dostrzegając oddalającą się sylwetkę Protazego.
– Anatol! Anatol! Patrzcie, jest tam! Znalazł się! – krzyknęła i ruszyła biegiem w stronę emeryta. To samo zrobiły wszystkie pozostałe członkinie tej grupy. Przerażony Protazy zobaczył, jak ochoczo podążający za nim tłum niebezpiecznie się przybliża, przyspieszył kroku i nawet zaczął biec truchtem.
W ostatniej chwili dotarł do swojego bloku i wpadł do korytarza, zamykając drzwi wejściowe, Wszedł do mieszkania i usiadł na fotelu, aby złapać tchu. Uszu jego dobiegały jednak okrzyki wielbicielek, które tłumnie stanęły przed blokiem i krzyczały:
– Anatolu, wyjdź do nas!
Zdesperowany emeryt otworzył drzwi balkonowe i wyszedł na zewnątrz, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Okrzyki nasilały się i dotarły do pani wścibskiej, która też wyszła na balkon i zobaczyła Protazego:
– Panie sąsiedzie, nie wie pan, co to za hałasy od strony podwórka? Wołają jakiegoś Anatola – zagadnęła emeryta.
– Nie, nie wiem – odrzekł emeryt.
– Myślę, że coś panu ukrywa – podejrzliwie odparła pani wścibska. Jest pan jakiś taki zmęczony, jakby pan przed kimś uciekał.
Protazy, czując, że na nic zda się dalsze ukrywanie, przyznał uczciwie:
– Tak, przyznaję, to mnie gonił ten tłum nastolatek.
– Ładne rzeczy – odrzekła zgorszona pani wścibska. Starszy człowiek, a jeszcze mu w głowie bałamucenie nieletnich. Co pan tam nawyczyniał, że tak lgną do pana, jak muchy do miodu?
– Ja nic nie robiłem, chyba musiały mnie z kimś pomylić – odparł zmieszany emeryt.
– Pomylić? Naiwne tłumaczenie. Musiał coś tam pan zrobić. Przecież bez powodu by pana nie goniły. Może pan wyrządził jakieś szkody, a one z zemsty chciały panu wymierzyć karę – podejrzliwie domniemywała pani wścibska.
Po chwili sytuacja stała się dramatyczna. Zdesperowane nastolatki przebiegły na drugą stronę bloku, gdzie znajdowały się balkony Protazego i pani wścibskiej. Emeryt nie zdążył schować się w mieszkaniu i tkwił na balkonie, gdy grupa nastolatek zatrzymała się przed nim.
– A nie mówiłam? – grzmiała z góry pani wścibska. Na pewno coś pan zbroił. Ale już go dopadły. Nie ujdzie mu na sucho.
Tymczasem nastolatki, nie słuchając słów pani wścibskiej, stanęły tuż przed Protazym wyglądającym z balkonu. Przerażony zastygł w bezruchu. Paradoksalnie taka poza ułatwiła nastolatkom identyfikację poszukiwanego obiektu.
– Nie, to nie Anatol – zauważyła zawiedziona Klotylda. Chyba goniłyśmy nie tego faceta. Ten jest taki mocno podstarzały. Anatol to aktor w kwiecie wieku, młodszy o jakieś trzydzieści lat. Poza tym spójrzcie na krawat. Anatol nosi przecież biały, a nie jakiś pstrokaty w groszki.
Stojące obok nastolatki wydały jęk zawodu i zaraz rozeszły się w różnych kierunkach. Klotylda poczuła się rozczarowana swoją nieudaną akcją. Dla odmiany Protazy poczuł ulgę. Wszedł do środka mieszkania i bezwładnie opadł w fotelu, chcąc uspokoić nerwy.
Pani wścibska tylko wzruszyła ramionami i jakby nieco zdezorientowana weszła z balkonu do swego mieszkania. Protazy westchnął tylko do siebie:
– Niełatwe jest życie idola – i…. zasnął.