Bajki Wuja

Może papier toaletowy niej jest używany do górnolotnych celów, ale stanowi ważny artykuł w codziennym życiu. Również emeryt Protazy od czasu do czasu dokonywał zakupu tego papieru.
Pewnego dnia ubrany w tradycyjny strój wyjściowy, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret, emeryt udał się do sklepu nie tylko po zakup pieczywa i dżemu morelowego, ale także papieru toaletowego.
Protazy, jako człowiek niezamożny i oszczędny, szukał najtańszego papieru. Jakość nie wchodziła w rachubę, raczej liczyła się tylko cena. Po dokładnym obejrzeniu półek sklepowych emeryt wybrał wreszcie ten, który mu pasował. Za niską ceną kryły się jednak pewne niedogodności. Protazy wybrał opakowanie ośmiu rolek, które było naderwane z jednej strony. Nie wiadomo, czy emeryt był tak zadowolony z taniego zakupu, że nie zauważył tej wady opakowania.
W każdym razie fakt ten miał niebagatelne znaczenie dla przyszłego rozwoju wydarzeń.
Po dokonaniu zapłaty w kasie emeryt zaczął pakować zakupy do torby. Ponieważ opakowanie było dość duże, wystawało poza torbę. Protazy wyszedł ze sklepu. Akurat stanął przy przejściu przez jezdnię, gdy jedna z rolek wysunęła się z uszkodzonego opakowania na ziemię i zaczęła się rozwijać w poprzek jezdni. Protazy uświadomił sobie w jednej chwili, że może utracić tak cenny zakup i rzucił się w pogoń za rozwijającą się rolką. Był w nią tak zapatrzony, że wbiegł na jezdnię, nie patrząc, co się dzieje.
W tej samej chwili emeryt usłyszał pisk opon nadjeżdżającego samochodu. Zza szyby wyjrzał rozwścieczony kierowca:
– Czy pan oszalał? Żeby wbiegać na jezdnię przed samochód? Chce pan popełnić samobójstwo? – wykrzykiwał do Protazego.
Emeryt stanął przestraszony, pospiesznie zbierając rozwinięty papier z jezdni.
– Ale ja tylko chciałem złapać rolkę papieru – tłumaczył się kierowcy.
– Panie, co pan za głupstwa wygaduje! – złościł się kierowca. To dla pana jest ważniejsza jakaś rolka papieru niż przechodzenie przez jezdnię? Żeby pan chociaż przechodził, ale pan wbiegł nagle prosto przed koła mojego samochodu – strofował Protazego.
Emeryt uznał, że im dłużej będzie prowadził dialog z kierowcą, tym gorzej będzie dla niego. Stał przecież na środku jezdni tuż przed samochodem, za którym ustawił się już długi sznur aut, z których zaczęły rozlegać się klaksony.
Protazy ruszył więc w stronę rozwiniętej rolki, aby zebrać cały papier. W miarę, jak schodził z jezdni i zbierał papier, przybywało go tak dużo, że w pewnym momencie nagromadził się w jego rękach ogromny stos, który uniemożliwiał dalsze ruchy. Spod zwału papieru wystawała tylko głowa emeryta. Gdy Protazy zszedł z jezdni na chodnik, znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Był unieruchomiony papierem, lecz nie mógł zebrać części rolki. Pozostawała ona nierozwinięta do końca na chodniku, a przy niej stał bezradny emeryt z unieruchomionymi rękami przez część papieru, który udało mu się zebrać.
W pewnej chwili usłyszał znajomy mu skądinąd głos:
– Ale się spętałeś, staruszku! Co ty tu wydziwiasz z tym papierem? Robisz jakieś przedstawienie, czy co?
Pamięć nie mylił emeryta. Był to glos zbira, który dziwnym trafem akurat przechodził w pobliżu. Emeryt, jak zwykle w takich przypadkach, doznał dreszczy. Nie bardzo znosił kontakty z tym nieciekawym typem:
– Znów ten kryminalista się napatoczył – mówił w myślach sam do siebie. Czy on mnie śledzi, bo to nie przypadek, że stale na siebie wpadamy?
W tym czasie, jak spod ziemi, pojawił się policjant, który widział całe zajście na jezdni. Zobaczywszy policjanta zbir nagle się oddalił. Tym razem rozmówcą Protazego stał się funkcjonariusz.
– Dzień dobry, panu – rzekł policjant. Ładne rzeczy pan wyczynia na tej jezdni. Czy panu życie niemiłe? Wpada pan, jak oparzony, prosto przed koła samochodu. Czy wie pan, że mógłby pan narazić się na poważne obrażenia i spowodować kraksę? Co by się stało, gdyby tuż za tym samochodem, który wyhamował przed panem, jechał jakiś inny? Z pewnością uderzyłby w niego. Byłby pan jeszcze dodatkowo sprawcą uszkodzonych samochodów.
Niestety, pana i kierowcę samochodu muszę zaprosić na posterunek policji. W ogóle, to niech pan zdejmie z siebie ten kokon z papieru, bo wygląda pan, jak gigantyczny jedwabnik.
Protazy, chcąc uniknąć wizyty na posterunku, zaczął się tłumaczyć:
– Ależ, panie policjancie, przecież nic takiego się nie stało. W sumie wszyscy są zdrowi. Ja tylko nie chciałem stracić rolki papieru.
Stojący obok kierowca, który musiał zatrzymać samochód i zjechać na bok, był wściekły. że zmuszono go do wizyty na posterunku i dodał, czerwieniejąc ze złości:
– Dość tego gadania o rolce. Przez to byle co muszę teraz jechać na posterunek, zamiast wracać do domu. Nie dość, że ocaliłem życie temu nieodpowiedzialnemu indywiduum, to jeszcze się muszę z tego tłumaczyć.
– Trudno – stwierdził policjant. Pan zachował się bardzo odpowiedzialnie, ale zgodnie z procedurami musi pan złożyć zeznanie jako świadek zakłócenia ruchu drogowego, którego sprawcą jest ten kokon…to znaczy, ten starszy pan owinięty papierem tak, że widać tylko głowę i ciemnozielony beret.
Policjant polecił kierowcy i Protazemu wsiąść do samochodu. Wszyscy mieli podjechać pod posterunek. Przedtem jednak emeryt musiał wyplątać się z całego papierowego zwoju, Zwój ten był dowodem rzeczowym. Ponieważ zajmował sporą objętość, policjant polecił kierowcy, aby schował całą rozwiniętą rolkę do bagażnika. Po kilku minutach cała trójka znalazła się przed komisariatem. Policjant wraz z kierowcą i Protazym weszli do budynku, udając się prosto do gabinetu komendanta.
Już od progu policjant meldował:
-Panie komendancie, byłem świadkiem zdarzenia na jezdni, które mogło się skończyć tragicznie. Ten pan (tu policjant wskazał na emeryta) niefrasobliwie wbiegł na jezdnię, nie zwracając uwagi na nadjeżdżający samochód. Tylko dzięki refleksowi kierowcy można zawdzięczać, że nie doszło do wypadku.
Komendant przyjrzał się dokładnie osobie wskazanej przez policjanta.
– To znów pan, panie Protazy? Coś za często u mnie pan ostatnio bywa. Co pan tam nabroił?
– Panie komendancie – tłumaczył się Protazy. Wypadła mi rolka papieru
z uszkodzonego opakowania i zaczęła się rozwijać. Akurat w poprzek jezdni. Ja nie miałem na to wpływu.
– Co pan opowiada, panie Protazy? – komentował tłumaczenie emeryta komendant. Dla pana ważniejsza jest rolka papieru niż bezpieczeństwo ruchu drogowego.
– Właśnie – włączył się do rozmowy kierowca. Dobrze, że miałem sprawne hamulce i zatrzymałem samochód w ostatniej chwili. Ten starszy pan wbiegł przed maskę, jakby nie patrzył na boki tylko do przodu, goniąc tę rozwijającą się rolkę.
– A gdzie jest ta rolka? – spytał komendant.
– U mnie w bagażniku – odpowiedział kierowca.
– Co takiego? – zdziwił się komendant.
– Tak – rzekł policjant. To przecież dowód rzeczowy, Zajmował tyle miejsca, że trzeba go było załadować do bagażnika.
– Właściwie to można go wyrzucić. Przecież ten papier pewno się zabrudził i pokryty jest bakteriami. Nic z tego nie będzie – rzekł komendant..
– Jak to? – obruszył się Protazy. Miałbym stracić tyle papieru?
– Niech pan lepiej nic nie mówi – odpowiedział komisarz. Może pan stracić jeszcze więcej, jak wymierzę panu mandat za wbiegnięcie na jezdnię tuż przed samochód – odpowiedział komendant. Dobrze. Nie będziemy przedłużać. Panowie są wolni – rzekł do policjanta i kierowcy, a pan, panie Protazy, jeszcze tu pozostanie.
Po wyjściu tej dwójki z gabinetu komendant rzekł do Protazego:
– No i co, panie Protazy? Co ja mam z panem zrobić? To nie pierwszy raz, gdy staje pan przede mną z powodu jakichś wybryków. Do tej pory dziwnym trafem udawało się panu uniknąć kary. Tym razem jednak miarka się przebrała.
– To może powiększymy miarkę – nieśmiało odezwał się Protazy.
– Tylko proszę mi tu nie żartować. Nie mogę bez końca pana uniewinniać, a pana się żarty trzymają. Czy pan myśli, że będę bez końca przymykać oko na pańskie występki? – odpowiedział srogim głosem komendant.
Z drugiej strony tyle się teraz robi dla emerytów, aby wspierać ich w codziennym życiu. Niech tam będzie, puszczę pana i tym razem bez mandatu, ale to już naprawdę ostatni raz. Żeby panu nie było smutno z powodu straconej rolki papieru, to dam panu w prezencie jedną rolkę z mojego służbowego przydziału. Mam tu taką w rezerwie – oświadczył komendant.
Podniósł się z krzesła, otworzył szafkę, wyjął z niej rolkę papieru i wręczył Protazemu.
Emeryt wracał wolno do domu, chcąc by opadły emocje. Niósł torbę z zakupami, która teraz zawierała niespodziewany prezent od komendanta.