Bajki Wuja

Był ciepły, ale wilgotny dzień. Od rana niebo zakrywały ciemne chmury i siąpił deszcz. Emeryt Protazy zamierzał wyjść po codzienne zakupy do sklepu i po gazetę do kiosku. Wobec niesprzyjającej pogody postanowił na razie pozostać w domu, licząc na to, że może później się przejaśni, deszcz przestanie padać i wtedy będzie mógł zrealizować swe plany zakupowe.
Deszczowa pogoda nie sprzyjała dobremu nastrojowi. Protazy od rana snuł się sennie po mieszkaniu. Zniechęcony takim ponurem klimatem najpierw uchylił drzwi balkonowe, aby wywietrzyć mieszkanie, a potem usiadł w fotelu. Siąpiący monotonnie deszcz spowodował, że oczy emeryta zaczęły stopniowo stawać jakby pokryte mgłą, powieki się wolno na nie osuwały, aż wreszcie opadły do końca. Oczy się zamknęły i Protazy usnął.
Nie wiedział, jak długo trwał ten sen. Gdy się ocknął, w pierwszej chwili uznał, że nic się nie stało. Wszystko było na swoim miejscu, drzwi balkonowe były tak samo lekko uchylone. W pewnej chwili Protazy wytężył wzrok i ze zdumieniem zobaczył na podłodze jakieś ciemne plamy. Były to odciski czyichś zabłoconych butów. Wydawało mu się to dziwne, bo nigdzie od rana nie wychodził, a podłoga dotąd była idealnie czysta.
Protazy z przerażeniem wywnioskował, że podczas jego drzemki ktoś musiał wejść do mieszkania i z pewnością dokonał kradzieży. Emeryt poderwał się z fotela i zaczął ustalać, gdzie poruszał się nieznany włamywacz. Poszukiwania te ułatwiały mu ślady zabłoconych butów, które prowadziły do kuchni. Ciekawe, że włamywacza nie interesowała zawartość pokoju. Protazy zaczął zastanawiać się, co też takiego cennego znajduje się w kuchni, że ten intruz udał się tam prosto, nigdzie indziej nie chodząc.
Układ śladów butów wskazywał, że również tą samą drogą włamywacz poruszał się w drodze powrotnej ku balkonowi. Żeby nie zostawiać oznak swej obecności, celowo zostawił uchylone drzwi od balkonu tak samo, jak tego dokonał Protazy. Niestety, nie zauważył, że jego działania zdradziły ślady butów. Cóż z tego, skoro emeryt na podstawie tych śladów nie mógł ustalić, kim był tajemniczy włamywacz.
Wszedł więc do kuchni, bo tam ślady butów się urywały, a raczej mnożyły się w różnych kierunkach. Mogłoby to sugerować, że włamywacz kręcił się po kuchni, czegoś szukając. Protazy zaczął wiec po kolei otwierać szafki. Wszystko zdawało się pozostawać na swoim miejscu do chwili, gdy otworzył szafkę, w której przechowywał zapasy swego ulubionego dżemu morelowego. Okazało się, że wnętrze szafki jest zupełnie puste! Jeszcze dziś rano stały tam cztery słoiki, a teraz wszystkie znikły.
Emeryt doznał szoku. W pierwszym momencie zorientował się, że został bez swojego podstawowego przysmaku, Po chwili jednak, gdy się trochę uspokoił, zaczął się zastanawiać, po co właściwie były włamywaczowi potrzebne te słoiki z dżemem. Myślał, czy zgłaszać to włamanie na policję, czy nie. Szkoda wydawała się być niewielka, ale może kryje się za tym jakaś grubsza afera i zgłoszenie tego faktu mogłoby ułatwić policji śledztwo.
Protazy założył więc swój wyjściowy ubiór, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret. Po chwili wyszedł z mieszkania i udał się na pobliski posterunek policji. Wszedł do środka i trafił na oficera dyżurnego, który przyjmował zgłoszenia. Kiedy Protazy opowiedział mu o zdarzeniu w swym mieszkaniu, oficer uśmiechnął się ironicznie i skwitował wypowiedź emeryta krótkim stwierdzeniem:
– Nie ma pan innych zmartwień na głowie? Przychodzi pan, żeby poinformować o stracie czterech słoików dżemu? Proszę pana, my mamy na głowie poważniejsze przypadki. Nie będziemy sobie zawracać głowy jakimiś drobiazgami.
W tym momencie z gabinetu wyszedł komendant, który przypadkowo słyszał przez drzwi rozmowę oficera z Protazym,
– Zaraz, zaraz, chwileczkę, panie kolego – zwrócił się do oficera. Sprawa, którą zgłasza znany mi skądinąd pan Protazy, jest tylko pozornie taka błaha, Właśnie odebrałem telefon z innego posterunku, że podobno w mieście grasuje gang poszukujący jakichś zabytkowych złotych monet przemyconych z zagranicy. Podobno miały być ukryte w słoikach z dżemem morelowym. To by wyjaśniało przyczynę kradzieży dżemu w mieszkaniu pana Protazego.
Emeryt poczuł się w tym momencie dumny ze swego doniesienia, które może być pomocne przy tropieniu sprawców. Wynikało stąd, że przestępcy musieli działać na osiedlu, na którym mieszkał Protazy. Skąd jednak wiedzieli, że emeryt ma w domu słoiki z dżemem morelowym? Musieli chyba obserwować pod sklepem, co najczęściej kupuje Protazy. Stąd wyciągnęli wniosek, że to, czego szukają, z pewnością będzie w jego mieszkaniu,
To było kolejne przypuszczenie potwierdzające zakres terytorialny działania przestępców. Prawdopodobnie dążyli do przechwycenia wszystkich słowików z dżemem, które kiedykolwiek kupował, żeby szukać w nich przemyconych monet.
Komisarz podziękował Protazemu za cenną informację. Poradził mu, by udał się do domu i zachował spokój, a policja resztą sama się zajmie. Dla pewności wysłał z emerytem jednego ze swych podwładnych, aby zrobił zdjęcia śladów butów w mieszkaniu Protazego. Na szczęście emeryt nie zmył ich, co umożliwiło zarejestrowanie dowodów włamania.
Emeryt był więc w domu. Nie mógł tam jednak dłużej pozostać. Brak dżemu powodował że czuł nieodpartą potrzebę udania się do sklepu, by nabyć swój ulubiony artykuł, Poszedł więc, aby dokonać zakupu. Nabył tylko dwa słoiki na wypadek, gdyby włamywacz usiłował ponawiać próby przechwycenia słoików. Wtedy ryzyko utraty byłoby mniejsze.
Po wyjściu ze sklepu Protazy zerkał we wszystkie strony, czy przypadkiem ktoś nie czai się za rogiem, aby zabrać mu te słoiki. Przygarbił się i skulił, by nie rzucać się w oczy. Drobnymi kroczkami podążał w kierunku domu, przystając co chwila i rozglądając się dokoła.
W pewnym momencie podszedł do niego jakiś podejrzany młodzieniec w kapturze na głowie i spytał:
– Przepraszam pana, gdzie pan kupił ten dżem? Może tu w sklepie? Widzi pan, ja bardzo lubię ten dżem, ale boli mnie noga i trudno mi dojść do sklepu. Może pan mi udostępni te dwa słoiki?
Protazy zamyślił się na chwilę. Zastanawiał się, skąd ten młodzieniec wiedział, że Protazy kupował dżem i to właśnie dwa słoiki. Torbę miał przecież nieprzezroczystą, więc nie było widać, co jest w środku. Z pewnością musiał być śledzony. Sytuacja, w jakiej się znalazł Protazy, była więc kłopotliwa. Nie widział bowiem, co się stanie, gdyby odmówił sprzedania dżemu. Wiedział, że ma do czynienia z przestępcą. Odmowa mogłaby wywołać agresję młodzieńca i utratę kolejnych dwóch słoików.
Emeryt postanowił grać na zwłokę i zaczął przeciągać rozmowę:
– Nie wiedziałem, że są inni miłośnicy dżemu morelowego. Cieszę się, że mam zwolennika takiego przysmaku.
Młodzieniec zaczął się denerwować. Czas uciekał, a on nie mógł wyciągnąć tych słoików od Protazego. Emeryt rozglądał się dokoła, szukając błagalnym wzrokiem kogoś, kto mógłby przerwać ten dialog.
W tym momencie wydarzył się cud. Jak spod ziemi wyrosło dwóch policjantów – podwładnych komendanta. Od pewnego czasu byli na tropie bandy amatorów zabytkowych monet. Podeszli z tyłu do młodzieńca:
– Pan pozwoli z nami – rzekli do niego, biorąc go pod ręce. Ten, zaskoczony, nie stawiał oporu, a Protazy mógł z dwoma słoikami dżemu wrócić do domu.
Po wejściu do mieszkania emeryt od razu schował dżem do szafki, którą zamknął na klucz. Schował go pod poduszkę, aby przypadkiem komuś nie przyszło do głowy włamać się w nocy o dokonać kolejnej kradzieży przysmaku emeryta.