Bajki Wuja

Trzydziestoletni garnitur, różowa koszula, zielony krawat w niebieskie grochy, nury na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret – to zestaw ubraniowy, który po raz kolejny przywdział emeryt Protazy. Ktoś mógłby zapytać, co było okazją do założenia reprezentacyjnego stroju.
Otóż pewnego dnia emeryt znalazł w skrzynce pocztowej reklamę pewnego przedsiębiorstwa, które zajmowało się dystrybucją sprzętu AGD. Rozesłało mieszkańcom zaproszenie na pokaz wyrobów z tej branży, który miał się odbyć w pobliskim klubie osiedlowym. Protazy nie miał potrzeby kupna żadnej lodówki, zmywarki, kuchenki mikrofalowej, czy też pralki. Chciał tylko obejrzeć, jak wyglądają nowoczesne przedmioty wyposażenia domowego i porównać je ze swoimi, jakie posiadał.
Poza stosunkowo nową pralką miał dwudziestoletnią lodówkę. Kuchenka gazowa była niewiele młodsza, a mikrofalówki w ogóle nie miał. Zmywarka też nie była mu potrzebna. Jako samotny emeryt używał kilku naczyń, które można było policzyć na palcach jednej ręki. Zakup zmywarki byłby zatem zbyteczny. Poza tym, jako człowiek konserwatywnym od lat przyzwyczajony do tych samych rozwiązań, mógłby doznać szoku technologicznego, gdyby musiał obsługiwać jakiś mechanizm wyposażony w różne wyświetlacze, wydające z siebie nic nie znaczące, ale groźne dźwięki. Tak więc Protazy udał się na ten promocyjny pokaz bez zamiaru kupowania czegokolwiek.
Gdy tylko przybył na miejsce, od razu podeszła do niego młoda recepcjonistka, która z nieco sztucznym uśmiechem powitała go piskliwym głosikiem:
– Dzień dobry, panu. Serdecznie witamy na naszym pokazie, Czum mogę pana poczęstować? Może kawką lub herbatką, a może życzy pan sobie coś zimnego do picia?
– Dziękuję, piłem w domu – rzekł dostojnym tonem Protazy.
– W takim razie proszę sobie usiąść na widowni. Zaczniemy pokaz już za dziesięć minut – zachęcała recepcjonistka.
Protazy wszedł do obszernej sali, w której już było kilka osób. Po mniej więcej piętnastu minutach sala się zapełniła. Przed widownią na scenie stały eksponaty różnych wyrobów z branży AGD. Obok nich pojawił się przedstawiciel firmy, który przez prawie pół godziny zachwalał zalety poszczególnych elementów wyposażenia kuchennego, opisując szczegółowo parametry techniczne. Protazemu ten natłok danych nic nie mówił. Różne waty, ampery, temperatury i ciśnienia puszczał mimo uszu, jakby był gdzieś na zewnątrz poza pokazem. Jako człowiek przyzwoity starał się przynajmniej na zewnątrz pokazać, że nie lekceważy organizatorów i poważnie traktuje swą obecność na pokazie,
Po skończonej prelekcji przedstawiciel firmy zaczął przekonywać zebranych o szczególnie atrakcyjnych cenach urządzeń. Znajdujące się na pokazie eksponaty oferował po cenach promocyjnych wynoszących siedemdziesiąt procent ceny sprzedaży. Buło nawet kilka osób, które przystały na taką propozycję.
Przedstawiciel firmy chciał jednak osiągnąć coś więcej, dlatego zaoferował wypożyczenie sprzętu na próbę przez okres dwóch tygodni. Sprzęt mógł być wypożyczony w pakiecie obejmującym lodówkę, zmywarkę, pralkę, kuchenką mikrofalową i duży robot kuchenny o kilku funkcjach m.in. ubijania piany, wyciskania soku, obierania warzyw.
Prowadzący pokaz patrzył na zebranych, chcąc sobie wybrać partnera do rozmowy. Dziwnym zrządzeniem losu wybór jego padł na Protazego, który panicznie odwracał się w przeciwną stronę, nie chcąc rzucać się w oczy. Jego rozpaczliwe próby okazały się jednak daremne. Jak na złość, prowadzący pokaz dostrzegł skulonego emeryta , który po wejściu zapomniał zdjąć beret z głowy i być może tym nakryciem zwrócił na siebie uwagę.
-Proszę pana, proszę się nie odwracać. Pan w zielonym berecie. Tak, tak, to o pana chodzi – usiłował prowadzący nawiązać dialog z Protazym.
– Tak? – zdziwił się Protazy. O co chodzi?
– Chciałbym zapytać, czy może zdecydował się pan na zakup jakiegoś z naszych urządzeń – spytał prowadzący pokaz.
– Nie, nie – odparł kategorycznie emeryt. Nie planuję żadnego zakupu.
– Jak to? – zdziwił się prowadzący. Nie chce pan poznać niewątpliwych zalet naszego sprzętu? Przecież to są urządzenia najnowszej, piątek generacji. Ostatni krzyk światowej techniki.
– Proszę pana – odparł spokojnie, ale stanowczo Protazy. W moim wieku to i technika nie pomoże.
– A szkoda – odparł prowadzący. Proszę spojrzeć na salę. Na zakup zdecydowały się osoby co najmniej w pana wieku, jeśli nie starsze. Na taki sprzęt nigdy nie jest za późno.
Prowadzący, widząc że nie namówi Protazego na zakup, zmienił nagle taktykę, jakby nie chciał wypuścić z ręki potencjalnego klienta.
– W takim razie – rzekł – proponuję, żeby zdecydował się pan na próbny wynajem pakietu urządzeń na dwa tygodnie. Zupełnie za darmo, bez żadnych zobowiązań.
Trzeba przyznać, że ta propozycja podziałała na honor Protazego. Pomyślał, że wobec innych, którzy zdecydowali się na zakup, odmowa tej oferty mogłaby się spotkać z kpinami nabywców. Nie chciał się narazić na śmieszność i żeby wyjść z twarzą, zgodził się na propozycję próbnego wynajmu.
Po zakończeniu pokazu Protazy wrócił do domu i pełen napięcia oczekiwał finalizacji podjętych uzgodnień. Tak się przejął tą sprawą, że często się budził w nocy, myśląco tym, co go może czekać.
Nazajutrz w godzinach porannych usłyszał dzwonek do drzwi. Podszedł, jak zawsze, niepewny i pełen obaw, i drżącym głosem zapytał:
– Kto tam?
– To my z firmy. Przywieźliśmy sprzęt, który ma pan testować – rzekł jeden ze stojących za drzwiami.
– Tak, tak, coś tam wczoraj deklarowałem – odpowiedział zdenerwowany emeryt.
Po otwarciu drzwi Protazy ujrzał dwumetrowej wysokości kartonową skrzynię obitą na rogach drewnianymi deskami. Za nią stały dwie mniejsze tak samo zapakowane. Z tyłu były kolejne dwie, ale już nie tak duże.
– Gdzie to mamy panu postawić? – spytali.
Protazy wpadł w panikę. Nieświadom konsekwencji powiedział, aby to wszystko postawili w przedpokoju, a on sobie to wszystko potem poustawia. Gdy dostawcy wsunęli urządzenia do przedpokoju i zamknęli drzwi wejściowe do mieszkania, emeryt stwierdził z przerażeniem, że nie ma w ogóle do nich dostępu. Zostały całkowicie zasłonięte wysoką skrzynią, w której prawdopodobnie była wielka lodówka. Dwie pozostałe duże skrzynie mocno ograniczały dostęp do kuchni i łazienki. Tutaj jeszcze nie było problemu, bo Protazy mógł się jakoś tam przecisnąć. Gorzej było z drzwiami od mieszkania. Okazało się, że nie ma do nich dostępu, czyli w ogóle nie może wyjść na zewnątrz.
Gdy emeryt pomyślał, że tak ma być przez czternaście dni, przeraził się nie na żarty. Nie uległ jednak panice. Pomyślał chwilę i doszedł do wniosku, że w tej sytuacji jedyną drogą wyjścia na zewnątrz pozostaje balkon. Protazy mieszkał, co prawda, na parterze, ale balkon znajdował się dobre dwa metry nad ziemią. Proste zeskoczenie na dół nie wchodziło w rachubę. Dla niemłodego już emeryta byłoby to dość ryzykowne, a poza tym ponowne wdrapanie się na balkon pozostawało w sferze marzeń. Protazy uznał więc, że musi kupić drabinę i po niej będzie schodzić i wchodzić do mieszkania przez balkon. Pozostała tylko kwestia wyjścia po zakup drabiny. W tej sytuacji jedyna droga opuszczenia mieszkania prowadziła przez balkon. Jak tu jednak zejść na ziemię z wysokości dwóch metrów? Protazy pomyślał przez kilka minut i wpadł na genialny pomysł. Przypomniał sobie, że w łazienkowej szafce miał schowany od piętnastu lat gruby sznur do suszenia bielizny. Miał około trzech metrów długości, a więc stanowił idealną pomoc przy zejśiu z balkonu na ziemię.
Protazy wziął sznur, przywiązał go do barierki balkonu i powoli zsunął się po nim na ziemię. Akrobatyczne wyczyny Protazego nie uszły uwadze pani wścibskiej, która akurat wyszła na swój balkon. Kręciła głową ze zdziwienia. Od razu zrodziły się w jej głowie podejrzenia, że u emeryta dzieje się coś niedobrego.
Tymczasem Protazy zarzucił sznur na balkon i udał się do pobliskiej galerii, w której znajdował się sklep z artykułami malarskimi. Były tam też drabiny. Emeryt dość szybko dokonał zakupu i wkrótce powrócił pod swój balkon z drabiną na plecach. Przystawił ją do ściany i dość sprawnie wszedł na balkon, wciągając drabinę.
Pani wścibska czujnie obserwowała z balkonu operacje wchodzenia i schodzenia z balkonu przez kilkanaście kolejnych dni. Oczywiście, wychodząc z mieszkania Protazy chodził po codzienne zakupy z drabiną na plecach, wywołując niemała sensację wśród obserwatorów. Nikt go jednak nie pytał, dlaczego chodzi z drabiną, Jedynie pani ekspedientka w sklepie prosiła o pozostawienie drabiny przy wejściu. Wychodząc ze sklepu Protazy ją odbierał.
Taką procedurę powtarzał przez kolejne czternaście dni. Gdy nastał dzień piętnasty, do drzwi Protazego ktoś energicznie zapukał.
– Kto tam? – spytał emeryt.
– Przyjechaliśmy zabrać sprzęt AGD, który pan testował przez czternaście dni – rozległ się głos zza drzwi.
– Proszę sobie go zabrać – rzekł Protazy.
Wysłani po odbiór pracownicy z wielkim trudem wcisnęli się do mieszkania emeryta. Ze zdziwieniem zobaczyli, że wszystkie urządzenia są tak samo zapakowane, jak w chwili dostawy. Nie pytali jednak o szczegóły, gdyż mieli tylko odebrać urządzenia od Protazego. Po ich wyjściu emeryt odetchnął z ulgą. Wreszcie będzie mógł wyjść z mieszkania przez drzwi. Drabina też się przyda, choć może dla innych celów.
Po dwóch godzinach znów ktoś zapukał do drzwi emeryta. To dozorca, który zaalarmowany przez panią wścibską spytał, czy może w czymś pomóc. Protazy powiedział tylko, że wszystko jest w porządku i z ulgą zamknął drzwi, których nie dotykał przez dwa tygodnie.