Bajki Wuja

Pewnego dnia emeryt Protazy poczuł potrzebę rozwoju intelektualnego . Nie miał kontaktów ani z zakładem pracy, ani z działalnością naukową, ani też z instytucjami kultury. Był zatem pozbawiony wielu wartościowych informacji, które, mimo jego zaawansowanego wielu, mogłyby wpłynąć na rozwój umysłowy i tym samym zachować żywotność i aktywność życiową.
Na realizację tych ambitnych planów duży wpływ mogłaby mieć biblioteka. Na szczęście dla Protazego taka szansa powstała podczas oglądania przez niego codziennych wiadomości na lokalnym kanale telewizyjnym. Zamieszczono tam reklamę osiedlowej biblioteki, która oferowała swoje usługi w zakresie udostępniania bogatego księgozbioru, jaki miała w swoich zasobach. Traf chciał, że była to biblioteka znajdująca się w odległości zaledwie dwustu metrów od bloku, w którym mieszkał Protazy.
Zobaczywszy tę reklamę, emeryt postanowił nie tracić czasu i już następnego dnia postanowił wybrać się do biblioteki. W tak szacownej instytucji musiał się oczywiście godnie zaprezentować. W związku z tym złożył swój trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret. W takim budzącym zaufanie stroju Protazy wyszedł z mieszkania i skierował się w stronę biblioteki. Wszedł do środka i od razu zaczął rozmowę z panią, która siedziała tam za biurkiem.
– Dzień dobry, pani – rzekł ochoczo. Przyszedłem, bo chcę wypożyczyć książkę.
– Proszę bardzo – odpowiedziała bibliotekarka. Czy jest pan u nas zarejestrowany?
– Zarejestrowany? – zdziwił się emeryt. Od lat szkolnych nie korzystał z biblioteki, więc już zdążył zapomnieć, jakie formalności trzeba załatwić w bibliotece.
– Nie, nie jestem zarejestrowany. Przyszedłem tu po raz pierwszy – przyznał.
– To bardzo dobrze, że się pan zdecydował – rzekła bibliotekarka. Bierzemy udział w konkursie na największą liczbę czytelników. Chętnie pana przyjmiemy do grona naszych klientów.
Protazy zaczął podawać swoje dane osobowe, gdy nagle za jego plecami otworzyły się drzwi, w nich pojawił się nie kto inny, jak tylko … zbir!
Protazy zesztywniał i zaczął zadawać sobie pytania:
– Skąd on się tu wziął? Stale na niego wpadam, to już chyba nie przypadek? Co on robi w bibliotece?
Zbir oczywiście od razu rozpoznał emeryta i zaraz zaczął swój monolog:
– O, staruszku, znów się spotykamy. To dziwne, że nasze drogi stale się złączają. Pewno myślisz, po co tu przyszedłem? Widzisz, sąd wydał wyrok w sprawie tego dźgnięcia mojej kobity. Pamiętasz, jak ci mówiłem?
– Tak – zesztywniałym głosem odpowiedział strwożony emeryt. Zbir nadal kontynuował swą opowieść:
– Dostałem dziwaczny wyrok. W ramach resocjalizacji muszę raz na tydzień wypożyczyć z biblioteki książkę, przeczytać ją, opowiedzieć treść komendantowi policji i oddać do biblioteki. Muszę to robić przez dwa miesiące, a dopiero minęły dwa tygodnie. Przyszedłem właśnie oddać przeczytaną książkę i wziąć następną. Może chcesz, staruszku, ją też wypożyczyć? Jest o napadzie na bank. Świetne pomysły i instrukcje są w niej zawarte. Warto skorzystać. Może się przydać na przyszłość. Teraz wypożyczam książkę o porywaniu bogaczy dla okupu.
– Nie, dziękuję – rzekł Protazy, usiłując jak najszybciej zakończyć ten dialog. Ja sobie jeszcze poszukam innych książek.
– Jak chcesz- rzekł zbir, szybko oddał przeczytaną książkę, wziął następną i wyszedł z biblioteki.
Protazy odetchnął z ulgę. Nareszcie może swobodnie podjąć decyzję o wyborze interesującej go książki.
– Jaka tematyka pana interesuje?
– spytała bibliotekarka.
– Właściwie to nie mam ulubionych tematów. Mogę przeczytać dowolną pozycję, oby tylko nie kryminały.
– W takim razie mogę panu zaproponować ciekawą książkę podróżniczą pana Gęgały. To ciekawy pisarz. Jeździ po świecie, a potem opisuje swoje przeżycia, wydając kolejne publikacje.
– Dobrze – rzekł Protazy. W takim razie poproszę to, co pani proponuje.
Protazy wziął książkę i wyszedł z pomieszczenia.
Los sprawił, że w tym samym czasie w następnym pomieszczeniu pan Gęgąła miał mieć spotkanie autorskie. Na sali zebrało się już sporo osób, ale pisarz jeszcze nie dojechał. Organizatorzy stali więc na korytarzu i nerwowo oczekiwali jego przybycia. Nagle zobaczyli Protazego, który niósł książkę pana Gęgały. Organizatorzy, a właściwie dwie panie organizatorki od razu pomyślały, że to pisarz, na którego czekano. Poza tym pan Gęgała zwykle chodził w zielonym berecie. Podobny beret na głowie Protazego jeszcze bardziej przekonał organizatorki, że na spotkanie właśnie przybył pisarz.
– Dzień dobry, panu. Cieszymy się bardzo z pana przybycia. Wszyscy już czekają na sali – rzekła do Protazego jedna z pań organizatorek.
– Ale proszę pani – bronił się emeryt. To chyba jakaś pomyłka.
– Jaka pomyłka? – spytała druga z pań. Proszę nie żartować. Chodźmy szybko na salę, czytelnicy czekają.
Protazy usiłował się wycofać, ale obie panie chwyciły go pod ręce. Były dość pokaźnej postury, więc wątły emeryt nie miał szans na przeciwstawienie się woli tych dzielnych niewiast. Gdy tylko Protazy w towarzystwie obu pań pojawił się w drzwiach sali, został powitany burzliwymi brawami zgromadzonych tam czytelników. Pani organizatorka przywitała zebranych:
– Witam państwa, W naszej bibliotece gościmy dziś znanego pisarza pana Gęgałę, który z chęcią odpowie państwu na pytania związane z jego najnowszą książką.
Słysząc te słowa, Protazy dostał wypieków na twarzy. Ogarnęły go dreszcze, które z trudem powstrzymywał, aby nie dać poznać po nim strachu i tremy, Druga z pań organizatorek krótko przedstawiła życiorys pana Gęgały. Protazy, jako człowiek życzliwy i uczynny, nie chciał być powodem skandalu, więc cicho siedział, licząc na to, że może za chwilę pojawi się w drzwiach prawdziwy pan Gęgała. Nikt jednak się nie pojawiał, a tu pani organizatorka zaczęła zachęcać zebranych do zadawania pytań.
Pierwsza odważyła się starsza kobieta w kapeluszu z dużym rondem:
– Proszę pana, kiedy zaczął pan pisać?
Protazy odpowiedział najprościej, jak umiał:
– W pierwszej klasie szkoły podstawowej.
Zgromadzeni czytelnicy wybuchnęli śmiechem. Dowcipna wypowiedź emeryta zrobiła na nich duże wrażenie. Zachęcony tym pewien pan w średnim wieku z siwiejącą brodą był kolejnym rozmówcą:
– Skąd pan czerpie pomysły do swoich książek?
– Z życia – odpowiedział Protazy. Tym razem w sali rozległy się ciche śmiechy. Widać było, że odpowiedź emeryta również przyjęto z zadowoleniem. Protazego nie uspokajały życzliwe reakcje czytelników. Bał się, że każde następne pytanie może być bardziej konkretne, na które on nie będzie w stanie odpowiedzieć i cała mistyfikacja wyjdzie na jaw.
W tym momencie drzwi od sali się otworzyły i stanął w nich drugi pan w zielonym berecie, tym razem prawdziwy pan Gęgała. Przepraszał za spóźnienie, ale utknął w korku. Panie organizatorki poczuły się mocno zaskoczone zaistniałą sytuacją, ale jedna z nich szybko znalazła wyjście z sytuacji.
– Proszę państwa – rzekła do zebranych. Chcieliśmy państwu zrobić niespodziankę i ten dotychczasowy występ pana w zielonym berecie i różowej koszuli to był tylko żartobliwy wstęp. Właściwe spotkanie rozpocznie się teraz z prawdziwym panem Gęgałą.
Protazy poczuł wielką ulgę i zaraz opuścił salę. Jedna z pań organizatorek wyszła za nim na korytarz. Dziękowała mu za uratowanie spotkania autorskiego i zachowanie zimnej krwi. Protazy popatrzył tylko na tę panią i pomyślał, że przy muskularnej posturze obu pań nie miał szans na jakąkolwiek ucieczkę.