Bajki Wuja

Pewnego dnia emeryt Protazy udał się do pobliskiego sklepu po zakup pieczywa. Akurat przywieziono świeżą partię. Chleb pięknie pachniał, a jego woń była tak intensywna, że emeryt czuł ją nawet wtedy, gdy powrócił do domu. Zostawił chwilowo ten chleb w torbie na zakupy zrobionej z czarnego materiału. Po godzinie przypomniał sobie, że zapomniał wyjąć chleb z torby i schować do pojemnika na pieczywo. Zaraz to zrobił, ale przez tę godzinę cała torba nasyciła się wonią świeżego chleba.
Następnego dnia Protazy również udał się na zakupy, tym razem nie po chleb, ale po dżem morelowy. W drodze powrotnej, korzystając z łagodnej, słonecznej pogody, postanowił iść okrężną drogą przez park. W parku był niewielki staw, po którym pływały kaczki. Emeryt niósł w ręku torbę z zakupami, z której nadal było czuć woń zakupionego wcześniej chleba. Zapach ten przyciągnął jedną z kaczek, która wyszła ze stawu i dreptała po parkowej dróżce tuż za Protazym.
Mijający go ludzie z zaciekawieniem spoglądali na ten niecodzienny duet. Emeryt nie bardzo wiedział, o co chodzi, widząc podejrzane spojrzenia przechodniów. W pewnym momencie obejrzał się i zobaczył za sobą kaczkę, która, widząc, że emeryt zatrzymał się, też stanęła w miejscu. Protazy się zdziwił, co ta kaczka tu robi i dlaczego za nim tak uparcie kroczy. Początkowo usiłował ją odgonić, ale ta uparcie obwąchiwała zakupową torbę emeryta. Protazy nie mógł zrozumieć, dlaczego ten uparty ptak tak bardzo interesuje się tą torbą. Przecież w środku ma tylko dżem morelowy.
Protazy, widząc kolejnych przechodniów i ich ironiczne uśmieszki, stawał się coraz bardziej nerwowy. Usiłował odgonić kaczkę, wymachując torbą. Machanie jednak powodowało, że woń chleba stawała się bardziej intensywna, co powodowało determinację kaczki. Zapach ten był dla niej tak nęcący, że za nic nie chciała odejść od Protazego. Ten z kolei nie domyślał się, co może ją tak przyciągać. Protazy przyspieszył kroku i zbliżał się do domu. Kaczka szła tuż za nim. Przy wejściu do bloku spotkał dozorcę. To jeszcze bardziej zdenerwowało emeryta. Myślał, że przed wejściem do budynku odgoni kaczkę i szybko wejdzie do środka, gdy nikogo nie będzie.
Tymczasem dozorca od razu go zagadnął:
– O, panie Protazy, widzę, że ma pan podopieczną. Mieszkańcy bloku trzymają jedynie psy, ale pan chce być oryginalny i sprawił sobie pan kaczkę. To ciekawe, że nie prowadza pan jej na żadnej smyczy, a ona chodzi za panem krok w krok.
– Co pan? – odrzekł zirytowany Protazy. Jaka podopieczna? Przyplątała się gdzieś w parku i zupełnie nie wiem, z jakiego powodu wciąż się mnie trzyma.
Dozorca zamyślił się na moment i rzekł, że może kaczkę zainteresował ciemnozielony beret emeryta lub zielony krawat. Mogą jej przypominać zarośla albo zieloną trawę, którą może sobie poszczypać.
– Jeszcze by tego brakowało – odparł Protazy – żeby szczypała mój beret i krawat. To już byłoby za wiele.
– Doprawdy nie wiem – odpowiedział dozorca – co może być przyczyną takiego zachowania kaczki. Dozorca pomógł Protazemu odgonić natrętnego ptaka. Obydwaj szybko weszli do budynku, zostawiając kaczkę na zewnątrz.
Przez cały dzień Protazy nie wychodził z domu, żeby przypadkiem znów nie natknąć się na to uparte zwierzę, którego zachowania w żaden sposób nie umiał wytłumaczyć. Nadszedł wieczór, a potem noc. Protazy położył się spać, Rano obudził się zadowolony, bo noc minęła w spokoju. Podszedł do okna, odsłonił zasłonki i…oniemiał. Na jego balkonie siedziała kaczka! Emeryta oblał zimny pot. To już przerastało możliwości jego umysłu. Z pomocą dozorcy pozbył się jej z budynku, ale jakim cudem ona wróciła i to właśnie na jego balkon? Skąd wiedziała, że on tu mieszka? Może to tylko przypadek?
Po chwili namysłu przypomniał sobie, że wczoraj po południu powiesił na balkonie torbę zakupową, żeby trochę ją przewietrzyć. Domyślił się, że tym, co przyciągnęło kaczkę, była właśnie ta torba. Tylko, czym ona się wyróżnia i co mam w sobie takiego, że przyciąga kaczkę? Sprawdzenie torby nie było jednak proste. Protazy bał się otworzyć drzwi balkonowych, aby kaczka nie weszła mu do mieszkania. Z drugiej strony miał, jak zawsze rano, udać się do sklepu po zakupy. Myślał więc, co tu zrobić, by torba znalazła się w jego ręku. Po chwili namysłu wpadł na genialny, jego zdaniem, pomysł. Przyniósł z kuchni szczotkę. Odłączył od niej kij. Uchylił lekko drzwi balkonowe i przez powstałą szparę wysunął kij w kierunku torby, która wisiała na poręczy balkonu. Chciał w ten sposób ściągnąć torbę do mieszkania za pomocą kija od szczotki. Udało mu się nawet zaczepić kij o torbę, ale kaczka nie ustępowała. Chwyciła mocno torbę w dziób, nie chcąc jej wypuścić. Protazy też nie zamierzał ustąpić. Zrobiła się
z tego niezła szamotanina. Hałas na balkonie zainteresował panią wścibską, która mieszkała w sąsiednim pionie na pierwszym piętrze. Miała więc dobre pole obserwacji balkonu emeryta.
Natychmiast zaczęła krzyczeć ze swego balkonu:
– Halo, panie sąsiedzie, co pan tak męczy tę nieszczęsną kaczkę! Biedne zwierzę! Czy pan chce ją zabić? Co pan wyprawia? Zakłóca pan spokój i to już z samego rana.
Protazy nie mógł jej powiedzieć ani słowa, bo na balkonie tkwił tylko kij od szczotki, a emeryt przebywał w środku mieszkania, Pani wścibska nie zamierzała wcale czekać na odpowiedź Protazego i zaraz zadzwoniła do służby miejskiej. Złożyła doniesienie o lokatorze, który dręczy kaczki, co stanowi jawne naruszenie przepisów o ekologii i ochronie zwierząt. Wykonała zaraz drugi telefon do organizacji ochrony przyrody z podobnym donosem.
Po kilku minutach do drzwi Protazego rozległo się energiczne pukanie. Protazy, słysząc dramatyczne odgłosy, zostawił kij w drzwiach balkonowych, blokując je jednocześnie krzesłem, aby przypadkiem kaczka nie weszła do mieszkania.
Protazy podszedł do drzwi i zajrzał do wziernika. Zobaczył umundurowanych funkcjonariuszy straży miejskiej. Uznał, że skoro są to funkcjonariusze, to może bez wahania wpuścić ich do środka. Otworzył drzwi i od razu energicznie weszło dwóch strażników miejskich, a zaraz za nimi kolejne dwie osoby, które przedstawiły się jako pracownicy organizacji ekologicznej. Wszyscy zaraz przeszli przez mieszkanie w kierunku balkonu i zobaczyli sterczący kij z torbą na jego końcu oraz kaczkę, która delikatnie ją podszczypywała.
– Pięknie – rzekł jeden ze strażników. Widzę, że tan pani, która nam zgłosiła tę sprawę w niczym nie przesadziła. Usiłuje pan drażnić biedną kaczkę jakimś kijem od szczotki. To ewidentne naruszenie przepisów o ochronie zwierząt.
– Tak, tak – potwierdzili ekolodzy. To trzeba będzie zgłosić na policję. Zasługuje pan co najmniej na mandat.
– Ja? – zdziwił się Protazy. Ja jestem niewinny. To ta kaczka od wczoraj mnie nie odstępuje i sam nie wiem dlaczego.
– Jeszcze o takim przypadku nie słyszałem – stwierdził ekolog. Poza tym ten kij to dowód, że raczej chce pan pozbyć się tego zwierzaka w niezbyt łagodny sposób.
– Faktycznie – potwierdził strażnik miejski. Niestety, musi pan z nami udać się na posterunek policji, aby wyjaśnić tę sprawę. Weźmiemy tylko ze sobą ten kij i torbę jako dowody rzeczowe.
Po tych słowach strażnik wyszedł na balkon, lekko machnął ręką, odganiając kaczkę, która sfrunęła z balkonu na trawnik. Może przestraszyła się ciemnego munduru.
Niebawem Protazy w towarzystwie strażników i ekologów udał się na osiedlowy posterunek policji. Po przybyciu od razu zaprowadzono emeryta do pokoju komendanta.
– Panie Protazy – rzekł komendant. Znów się spotykamy. Co pan tym razem przeskrobał?
Emeryt, widząc znanego mu komendanta poczuł ulgę i spokojnie opowiedział o wszystkim, co się zdarzyło z kaczką. Komendant obejrzał dowody rzeczowe. Wziął do ręki torbę i powąchał ją.
– Właśnie! Mamy przyczynę tej niespodziewanej reakcji kaczki. Ta torba pachnie chlebem i to z pewnością sprawiło, że zapach ten przyciągnął to zwierzę. Pewnie chciała posmakować chleba, który się znajdował w środku.
– Dobrze – rzekł komendant do strażników i ekologów. Umarzam sprawę. Wygląda na to, że to kaczka przyczepiła się do pana Protazego, a panu – tu komendant zwrócił się do emeryta – radzę dobrze uprać tę torbę, żeby dłużej tak nie pachniała. Wtedy żadna kaczka się do pana nie przyczepi.