Bajki Wuja

Pani kioskarka pracująca w osiedlowym kiosku niedaleko bloku Protazego codziennie przeglądała poranną prasę. Emeryt wstępował tu dość często, kupując codzienną gazetę. Od pewnego czasu przestał się pojawiać. To wywołało u kioskarki stan zaniepokojenia.
Pewnego dnia, jak co rano, spojrzała na najnowszy numer gazety i wzrok jej padł na niewielki artykuł w rubryce kryminalnej. Autor artykułu informował o działaniach policji zmierzających do ujęcia gangu Edzia. Próba złapania przestępców przyniosła połowiczny sukces. Większość członków gangu, co prawda, wymknęła się policyjnym konwojentom, ale udało się ująć pewnego emeryta o imieniu Protazy. W gazecie zamieszczono też zdjęcie podejrzanego. Gdy zobaczyła je kioskarka, od razu skojarzyła przedstawionego na nim osobnika ze znajomym emerytem.
– To niemożliwe. To musi być jakaś pomyłka – mówiła do siebie. Przecież to taki spokojny starszy pan, który nie wadził nikomu. Jak mógłby zostać podejrzany o przestępczą działalność i posądzony o pełnienie funkcji szefa gangu? Takie przypuszczenia wydawały się jej absurdalne.

Rozmyślania kioskarki przerwał klient, który przyszedł po zakup prasy. Był nim dozorca bloku, w którym mieszkał Protazy.
– Słyszał pan o tym? – spytała kioskarka.
– O czym? – odparł zdezorientowany dozorca.
– Niech pan spojrzy na ten artykuł – wskazała kioskarka.
Dozorca przeczytał artykuł i zrobił się blady z wrażenia.
– Nie do wiary. Taki spokojny człowiek i byłby szefem gangu? Przecież ktoś by to od razu zauważył. U niego nikt właściwie nie bywał w domu. Nie było żadnych podejrzanych zdarzeń. To musi być pomyłka.
– Ja też tak myślę – odparła kioskarka.
Po paru minutach przyszła klientka. To pani wścibska mieszkająca nad Protazym, która siedziała głównie przy oknie i obserwowała wszystko to, co się dzieje wokół bloku. Ona też przeczytała ten artykuł. Mimo że krytycznie oceniała sąsiadów, w tym przypadku z niedowierzaniem pokręciła głową.
– Chyba trzeba będzie coś zrobić w tej sprawie – odrzekła kioskarka.
– Naturalnie – powiedziała pani wścibska. Był taki uczynny. Raz nawet poczęstował na placuszkami własnego wypieku.
– Tak, tak – rzekł dozorca. Trzeba będzie zrobić zebranie mieszkańców.

Tego samego dnia dozorca wywiesił ogłoszenie, w którym apelował do mieszkańców o podpis pod petycją o uwolnienie Protazego. Dozorca będzie chodził po lokalach i zbierał podpisy.  Po paru dniach petycję podpisali wszyscy mieszkańcy bloku. Nawet ci, którzy nie bardzo znali Protazego. Dozorca poszedł na pocztę i wysłał petycję do sądu, w którym miała się odbyć rozprawa.
Wiadomość o kłopotach Protazego dotarła też do klubu emeryta., w którym bywał oskarżony. Starsze panie z rozrzewnieniem wspominały wieczór andrzejkowy i lanie wosku.
– Och, jak on lał ten wosk, jak prawdziwy mistrz. Tak zręcznie mu to wychodziło – rzekła jedna z niewiast i ze wzruszenia omal się nie rozpłakała.

W tym czasie przypadkowo w klubie emeryta zjawił się dozorca. Poinformował członków klubu o wysłaniu petycji. Zebrani emeryci poparli inicjatywę dozorcy, ale uznali, że to za mało. Należy udzielić poparcia w bardziej bezpośredni sposób, czyli osobiście. Uzgodniono, że mieszkańcy bloku wraz z emerytami przygotują transparenty z napisem „Żądamy uwolnienia Protazego”. Inne napisy też wymyślono: „Cela nie dla niewinnego emeryta”, „Protazy niech w celi nie gości, gdy gangsterzy na wolności”. Wkrótce w działalności klubu zaczęły dominować prace plastyczne. Panie -seniorki wycinały z zakupionych materiałów transparenty, a panowie-seniorzy umieszczali na nich ustalone hasła. Po paru dniach transparenty były gotowe. Pozostawało tylko uzgodnienie daty pikiety.

Prasa ukazywała się również w mieście zamieszkania brata Protazego i jego dwóch synów Wacusia i Ignacego. Co więcej, gorzałkowi potężni bliźniacy – Hilary i Makary – których Protazy spotkał na weselu bratanka, byli adwokatami. Zorganizowali zaraz wyjazd do sądu, który miał rozpatrywać sprawę Protazego. Bracia-bliźniacy zgłosili tam swój udział jako obrońcy emeryta. Gdy jego brat i bratankowie i tym się dowiedzieli, pojechali w ślad za bliźniakami, aby wesprzeć Protazego. O kłopotach emeryta dowiedziało się też małżeństwo, na którego ślubie emeryt był przez przypadek świadkiem.

Wkrótce przed sądem pojawiła się spora grupa osób z transparentami, która okrzykami „Uwolnić Protazego!” wywoływała zainteresowanie przechodniów. Jak zawsze, znaleźli się ciekawscy, którzy chcieli się zorientować, po co ta pikieta i w czyjej sprawie. Tłum gęstniał w miarę upływu czasu. Przechodnie nie mieścili się na chodniku i zablokowali jezdnię. Ruch samochodów został zatrzymany. Niecierpliwi kierowcy zaczęli naciskać na klaksony. W efekcie rozległ się nie milknący potok odgłosów klaksonów zmieszany z okrzykami uczestników pikiety. Okrzyki te wzmagały się, gdyż zaczęli dochodzić przypadkowi przechodnie. Może nie wiedzieli, w jakim celu jest zorganizowana ta cała pikieta, ale co szkodzi im pokrzyczeć? Zwłaszcza młodzi ludzie lubiący wszelkie zamieszanie szukali w tym możliwości wyładowania rozpierającej ich energii. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli i zagrażać porządkowi publicznemu. Wkrótce więc pojawiło się kilka samochodów policyjnych, z których wyszli funkcjonariusze z kaskami na głowach. W rękach mieli pałki i tarcze. Widok policji wzmógł agresywne zachowania wśród części zgromadzonych. Doszło do zamieszek. Ucierpiały okoliczne wiaty przystankowe i kilka witryn sklepowych. Na miejscu pojawiła się ekipa telewizyjna i radiowa, aby relacjonować to niezwykłe wydarzenie. Jeden z reporterów telewizyjnych chciał się dowiedzieć, co wywołało tak dramatyczną sytuację. Przypadkowy rozmówca stwierdził, że nie bardzo wie, o co chodzi, ale słyszał, że to całe zamieszanie wynikło z powodu jakiegoś emeryta, który podobno ma być szefem gangu, ale tak do końca nie wiadomo.

Zamieszki zakończyły się po prawie dwóch godzinach, kiedy przysłano wzmocnione posiłki policyjne zdołały przywrócić spokój. Wszystkich, którzy mieli transparenty wezwano na posterunek policji w celu złożenia zeznań.

Nazajutrz cała grupa protestujących z dozorcą i kioskarką na czele zjawiła się w komisariacie. Wezwanych było na tyle dużo, że przesłuchania odbywały się tu równolegle i prowadziło je kilku oficerów śledczych. Z zeznań przesłuchiwanych wynikało, że protestują oni przeciw niesłusznemu oskarżeniu niejakiego Protazego – emeryta mieszkającego w jednym z pobliskich bloków. Oskarżano go o przywództwo gangu, podczas gdy to on miał być ofiarą porwania przez ten gang. Funkcjonariusze po dokonaniu przesłuchań obiecali zebranym, że ich zeznania zostaną dostarczone do sądu jako materiał dowodowy na rozprawie Protazego. Wszyscy przyjezdni z innych miast, czyli brat emeryta z synami i bliźniacy-adwokaci złożyli zeznania w swoich rejonowych komisariatach policji.
Wyznaczony do rozprawy zespół sędziowski był zaskoczony ilością dokumentów, które otrzymali jako uzupełnienie do akt sprawy. Protokoły przesłuchań i zeznań uczestników pikiety zawierały kilkadziesiąt stron. Z tego powodu wyznaczony początkowo termin rozprawy musiał być przesunięty o dwa tygodnie.

Tymczasem policja nie ustawała w wysiłkach, aby ująć prawdziwych gangsterów. Również zarządzono dyskretną obserwację mieszkania pani Klaudyny na wypadek, gdyby Edzio szukał schronienia u swojej ciotki. Bracia-bliźniacy, którzy podjęli się obrony Protazego uzyskali zgodę na odwiedziny emeryta w areszcie. Widząc barczyste sylwetki Hilarego i Makarego, i mając w pamięci ich weselne wyczyny, Protazy początkowo przestraszył się. Po chwili jednak zmienił nastrój, gdy bliźniacy oznajmili mu w jakim celu się zjawili w celi. Protazy był zdziwiony, bo nigdy nie podejrzewał ich, że są prawnikami. Weselne popisy sprawiły, że emeryt miał o nich zupełnie inne wyobrażenie.