Bajki Wuja

Nadchodził właśnie sierpień. Jak zawsze, w letniej porze, emeryt Protazy często czynił wyjątki od swej żelaznej zasady, którą było spędzanie całych dni we wnętrzu swego niewielkiego mieszkanka w wielopiętrowym bloku. Letnie atrakcje przyrody na tyle kusiły emeryta, że czasem decydował się na spacer. Jako człowiek przezorny i poukładany obmyślał sobie najpierw trasę swej przechadzki. Lubił przemieszczać się starymi wypróbowanymi szlakami. Spodziewał się, że w takich przypadkach nie spotkają go jakieś niemiłe niespodzianki. Przekorny los czasem jednak sprawiał, że misternie przygotowywany plan spaceru odbiegał od pierwotnych założeń Protazego.

Taki właśnie przypadek miał miejsce pewnego letniego dnia. Dzień był pogodny i nic nie zapowiadało opadów. Zresztą poprzedniego dnia przezorny emeryt uważnie wysłuchał prognozy pogody w telewizji. Na jej podstawie zdecydował się na spacer po mieście. Po porannym śniadaniu przywdział, jak zwykle przy pojawianiu się na forum publicznym, swój tradycyjny, oficjalny strój, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę i tym razem niebieski krawat w zielone grochy, jak również buty na skórzanym obcasie. Protazy przemieszczał się wzdłuż chodnika po uprzednio zaplanowanej trasie. Na początku nic nie zapowiadało jakichś nieoczekiwanych zdarzeń. Emeryt delektował się słońcem i bezchmurnym niebem, zadowolony że może zakosztować relaksu na świeżym powietrzu.

W pewnym momencie dojrzał z daleka dużą grupę ludzi. Zaciekawiony tym przybliżył się, żeby zobaczyć, co spowodowało powstanie takiego dużego zgromadzenia. Stanął, jak to zwykle miał w zwyczaju, na końcu i spoglądając przez ramiona osób znajdujących się przed nim dostrzegł duży plac. Stał na nim jakiś wysoki człowiek w kremowym garniturze. W ręku trzymał mikrofon, informując zebranych, że właśnie trwa impreza zorganizowana przez szkołę doskonalenia kierowców. Na placu wytyczono kilka różnych torów przejazdu, które różniły się od siebie kształtem i nawierzchnią. Po torach tych mieli jeździć ochotnicy, aby pod okiem instruktorów doskonalić swe umiejętności. Zgromadzony tłum stanowili w większości kibice obserwujący wyczyny szkolących się kierowców.

Po kilku przejazdach pierwszych ochotników człowiek w kremowym garniturze zaczął zachęcać zgromadzonych do spróbowania swoich sił. Nie wywołało to jednak zainteresowania. Wszyscy woleli stać i obserwować niż próbować sił w praktycznej nauce jazdy. Widząc, że impreza może zakończyć się niepowodzeniem, prowadzący zaczął rozglądać się wśród dalszych rzędów zgromadzonych obserwatorów. Tam też nie spotkał się z odzewem. Efekt tego był taki, że na torach stanęły nagle wszystkie samochody z powodu braku chętnych.

Człowiek w kremowym garniturze z przestrachem w oczach wodził po kolejnych obszarach publiczności. Tym sposobem dotarł do ostatniego rzędu, w którym przyczaił się emeryt. Jako jedyny wśród zgromadzonych wyróżniał się wyjściowym oficjalnym strojem. Nic więc dziwnego, że od razu przykuł uwagę prowadzącego.

– Halo proszę pana w różowej koszuli, tak, tak, pana mam na myśli – mówił przez mikrofon zdesperowany człowiek w kremowym garniturze. Proszę tu podejść do mnie.

Wszyscy zgromadzeni w jednej chwili rozstąpili się przed Protazym, ułatwiając mu przejście do przodu. Zadowoleni, że znaleziono ochotnika z przymusu, woleli pozostać w roli widzów. Niektórzy nawet delikatnie popychali Protazego do przodu, jakby bojąc się, że się wycofa.

Protazy, jako człowiek ambitny i solidny, nie mógł zlekceważyć zaproszenia pana w kremowym garniturze. Wyszedł więc odważnie przed tłum widzów. Rozradowany prowadzący całą imprezę z ulgą przyjął podjęcie wyzwania przez emeryta.

– Zapraszam pana serdecznie do udziału – zwrócił się do Protazego. Tam obok stoi samochód. W środku czeka instruktor. Proszę pokazać nam swoje umiejętności.

– Ale to ja miałbym kierować samochodem? – zdziwił się Protazy.

– Tak, tak – starał się zachęcać prowadzący imprezę – na tym polega przecież nasz pokaz.

– Tylko, że ja … – usiłował tłumaczyć się Protazy.

– Ależ, proszę pana, proszę się nie tłumaczyć, tylko śmiało siadać za kierownicą – zachęcał usilnie człowiek w kremowym garniturze.

Protazy nigdy nie miał okazji usiąść za kierownicą, nie mówiąc już o prowadzeniu samochodu. Nie miał żadnej wiedzy ani o skrzyni biegów, ani o sprzęgle, o pedale gazu i hamulcach. Również pojęcia świateł, kierunkowskazu i wycieraczek niewiele mu mówiły. Cóż jednak było robić? Tłum zaczął też zachęcać Protazego, co spowodowało, że speszony i zdesperowany emeryt postawił wszystko na jedną kartę. Zdając sobie sprawę z tego, że nie ma pojęcia o prowadzeniu samochodu, wsiadł do wnętrza pojazdu i zdał się na dalszy rozwój wypadków.

– Na co pan czeka? – spytał siedzący obok instruktor. Ruszajmy. Widzi pan przecież, że wszyscy widzowie na to czekają.

– Mamy ruszać? – z niedowierzaniem wyszeptał Protazy. Ale ja w ogóle nie umiem jeździć – przyznał z rozbrajającą szczerością.

– To jak pan się tu znalazł? – odparł instruktor.

– Ten pan w kremowym garniturze kazał mi tu wsiąść – tłumaczył się emeryt.- Hm … – mruknął instruktor. No dobrze, powiem panu, co robić, bo inaczej, jeśli nie ruszymy, to cała impreza okaże się niewypałem i blamażem organizacyjnym. Proszę przekręcić kluczyk w stacyjce.

Protazy posłusznie wykonał polecenie instruktora i w tym momencie uruchomił się silnik. Przestraszony warkotem urządzenia Protazy aż podskoczył na siedzeniu.

– Co pan taki nerwowy? – zdziwił się instruktor. Nigdy pan nie słyszał pracy silnika?

– Słyszałem – odpowiedział Protazy – ale nie tak z bliska i to w dodatku z siedzenia kierowcy.

– No dobrze – rzekł instruktor. Proszę teraz wcisnąć sprzęgło i wrzucić pierwszy bieg.

– Że co proszę? – zdziwił się Protazy.

– Nie słyszał pan? – denerwował się instruktor. Niech pan wciśnie sprzęgło.

– A gdzie to jest? – spytał Protazy.

Instruktor z wolna tracił cierpliwość i podniesionym głosem powiedział:

– Tam na dole, pod pana lewą nogą, a tu obok prawej pana ręki jest skrzynia biegów. Niech pan przełączy na pierwszy bieg.

Dla Protazego taka ilość nieznanych mu poleceń okazała się zbyt poważnym wyzwaniem. Popadł w totalny chaos. Zaczął na przemian naciskać pedał gazu, sprzęgło i hamulec, wyginał dźwignię skrzyni biegów. Przerażony instruktor z obawą obserwował poczynania emeryta.

Efektem nieskoordynowanych ruchów Protazego było powolne ruszenie samochodu z miejsca. Poruszał się on majestatycznie w kierunku samym sobie wytyczonym, przecinając poszczególne tory jazdy i jadąc na przełaj po trawnikach. Instruktor, chcąc ratować sytuację, krzyknął do Protazego:

– Niech pan zmieni bieg albo wciśnie hamulec!

Protazy w tym momencie zaczął szukać możliwości przerzucenia biegu i przestał patrzeć przed siebie. Zdjął też mimowolnie nogi ze wszystkich pedałów.

W rezultacie samochód zaczął jechać w kierunku zgromadzonego tłumu. Widząc zbliżający się pojazd, który nie zamierzał się zatrzymać, widzowie wpadli w panikę i zaczęli uciekać w różne strony. Chcąc uniknąć skandalu i katastrofy, instruktor w ostatniej chwili chwycił za hamulec ręczny. Dzięki temu samochód zatrzymał się tuż przed przestraszonymi obserwatorami, którzy nie zdążyli uskoczyć na boki.

Emeryt Protazy był nie mniej przestraszony niż widzowie. Pobladł na twarzy i trzęsąc się z nerwów wysiadł z samochodu. Nie bacząc, co się dzieje wokół, opuścił teren imprezy i wolnym krokiem udał się w drogę powrotną do domu. Niespodziewana przygoda z samochodem przekonała go o słuszności swego dotychczasowego postępowania. Nigdy bowiem nie pociągała go wizja uzyskania prawa jazdy.