Bajki Wuja

Dzień urodzin emeryta Protazego, będący jednocześnie początkiem kalendarzowej wiosny, przyniósł jubilatowi wiele nieoczekiwanych wydarzeń.

Po niespodziewanym spotkaniu z kurierem i odbiorze równie zaskakującego prezentu od brata Protazy doświadczył kolejnej niespodzianki.

Zaledwie zdążył obejrzeć krawat od brata, usłyszał pukanie do drzwi. Fakt ten nie mógł wpłynąć uspokajająco na emeryta przyzwyczajonego do spokojnego trybu życia. I tak już doświadczył wiele emocji, a tutaj jeszcze to zagadkowe pukanie. Nie wróżyło ono nic dobrego i nie zapowiadało, że emeryt spędzi w spokoju resztę tego uroczystego dnia.

Wytrącony z równowagi Protazy postawił wszystko na jedną kartę i nie zastanawiając się nad tym, kto może pukać, podszedł do drzwi i otworzył je.

Na progu stał wysoki, młody człowiek, który przedstawił się jako wysłannik osiedlowego domu seniora. Wręczył Protazemu małą kopertę i bez słowa oddalił się ku wyjściu z bloku.

Zaciekawiony zawartością koperty emeryt otworzył ją i w środku znalazł zaproszenie. Wynikało z niego, że osiedlowy klub seniora chce zorganizować powitanie wiosny w formie spotkania dla mieszkańców osiedla obchodzących rocznicę urodzin właśnie w tym dniu. Spotkanie miało się rozpocząć o godzinie 18.00. Emeryt miał więc jeszcze dwie godziny do tego wydarzenia. Oczywiście musiał się godnie pokazać, więc założenie swego reprezentacyjnego stroju było jak najbardziej uzasadnione. Zresztą chodził w nim od samego rana, nie musiał już zatem jeszcze raz go zakładać.

W głowie emeryta zrodził się jednak dylemat. Zawsze przywdziewał w takich przypadkach zielony krawat w niebieskie grochy lub niebieski krawat w grochy zielone. Teraz poczuł potrzebę docenienia prezentu od brata. Pomyślał, że powinien pojawić się w swym najnowszym krawacie. Co prawda, różowy krawat w czarne gwiazdki trochę zlewa się z kolorem koszuli, ale ostatecznie i tak czarne gwiazdki będą odznaczały ten krawat na tle koszuli. Zresztą nie wypadało mu zlekceważyć prezentu urodzinowego od brata. Musiał go zaprezentować na forum publicznym. Nie bacząc więc na zbieżność kolorów. Protazy założył na tę specjalną okazję różowy krawat w czarne gwiazdki.

Ponieważ zbliżał się czas rozpoczęcia uroczystości, emeryt przygotowywał się starannie do wyjścia. Otrzepał szczotką swój garnitur z drobnych pyłków, uczesał starannie mocno przerzedzone włosy i sprawdził jeszcze wiekowe buty na skórzanym obcasie. Było to obuwie pochodzące z dawnych lat. Wtedy większość tego typu przedmiotów była wiązana na sznurowadła. Protazy również miał takie buty. Zawiązał więc dokładnie, układając sznurowadła symetrycznie w miejscu, gdzie się kończyły. Nie bez przyczyny wspominamy tu o nich, bo w dalszym biegu wypadków odegrają szczególną rolę. Protazy wyjął też perfumy, które trzymał w szafie od ponad 10 lat i zwilżył lekko klapy marynarki. Ich zapach był jednak tak intensywny, że emeryt o mało się nie zakrztusił. Chciał jednak wyglądać efektownie wśród innych uczestników spotkania, ale także wywrzeć na nich wrażenie człowieka prowadzącego higieniczny tryb życia.

Tak starannie przygotowany do czekającej go imprezy Protazy wyszedł z domu. Po drodze oczywiście rzucał ukradkiem spojrzenia na mijające go osoby. Chciał się bowiem upewnić, czy nie wywiera na nich negatywnego wrażenia. Zwłaszcza, jeśli chodzi o jego nowy, różowy krawat w czarne gwiazdki. Spojrzenia tych osób nie dały mu jednak jednoznacznej odpowiedzi na temat jego wyglądu. Niektórzy, widocznie zajęci swymi sprawami, nawet nie zwrócili na niego uwagi. Fakt ten Protazy przyjmował z zadowoleniem, bo nigdy nie lubił rzucać się w oczy. Nie chciał być przedmiotem ewentualnych złośliwych komentarzy. Niektórzy jednak na widok emeryta reagowali ironicznymi uśmieszkami. To oczywiście peszyło Protazego i odejmowało mu pewności siebie.

Brak tej pewności powodował, że emeryt z duszą na ramieniu przekroczył próg drzwi wejściowych do klubu seniora. Tam czekali już organizatorzy, którzy sprawdzili dane zaproszonych gości. Oczywiście Protazy, chcąc być poza ewentualnymi podejrzeniami, od razu pokazał zaproszenie.

– Dzień dobry, panu, witamy, panie Protazy, prosimy przejść do sali obok – usłyszał od jednego z pracowników klubu.

Emeryt posłusznie przemieścił się do wskazanej sali. Ponieważ jako zdyscyplinowany obywatel zawsze przychodził przed terminem, nikogo na razie tam nie zastał. Zobaczył tylko duży stół ustawiony na środku i kilkanaście krzeseł w dwóch rzędach.

– Proszę, niech pan siada – usłyszał nagle za sobą głos pracownika klubu organizującego spotkanie. Jest pan tu pierwszy, więc ma pan możliwość wyboru miejsca. Protazy, który nie lubił się rzucać w oczy, oczywiście usiadł w drugim rzędzie krzeseł tuż przy samej ścianie.

Po kilkunastu minutach zaczęli się zjawiać wszyscy zaproszeni goście i przedstawiciele organizatora. Okazało się, że na osiedlu mieszka pięcioro seniorów, którzy urodzili się w tym samym dniu, co Protazy. Oprócz niego byli to dwaj panowie i dwie panie. Jak na jubilatów przystało, wszyscy przyszli odświętnie ubrani. Uroczystość rozpoczęła się od krótkiego przemówienia dyrektora klubu, który tradycyjnie życzył jubilatom zdrowia i pomyślności, ale zaraz zaznaczył, że przygotowano dla nich słodką niespodziankę.

Istotnie, tuż po zakończonym przemówieniu dyrektor dał znać i na salę wjechał okazały tort truskawkowy w różowym kolorze. Obok niego pojawiły się talerzyki i sztućce. Pozostawało tylko pokroić tort i poczęstować zaproszonych seniorów.

Kto by jednak miał pokroić ten tort?

Przedstawiciele organizatora rozmawiali krótko między sobą i postanowili, że podziału tortu powinien dokonać najstarszy wiekiem senior. Porównano daty urodzenia dostępne w dokumentach klubu. Wynikało z nich, że tym najstarszym był właśnie Protazy.

– Panie Protazy, prosimy tu na środek – zachęcał dyrektor. To panu przypadła zaszczytna rola pokrojenia tortu.

Protazy nie lubił w zasadzie występować w głównej roli. Wolał raczej ukryć się w dalszym szeregu, a najlepiej zupełnie z tyłu, aby mieć za sobą tylko ścianę. Teraz też usadowił się tuż przy niej, czując, że będzie bez obaw i stresów mógł przetrwać to spotkanie. Zachęcony jednak przez dyrektora uznał, że nie wypada odmówić. Podniósł się zatem ze swego krzesła usytuowanego w kącie i zaczął przemieszczać się na środek sali w kierunku tortu.

Był już blisko niego, gdy nieoczekiwanie rozwiązało mu się sznurowadło jednego z butów. Dając krok, Protazy nadepnął na nie, w wyniku czego nogi straciły przyczepność, a pechowy emeryt runął jak długi przed siebie, lądując twarzą w samym środku truskawkowego tortu. W tym momencie nastąpiło piękne plastyczne połączenie trzech różowych przedmiotów. Tort, koszula i krawat zwarły się w jedną całość. Dla wrażliwych artystów-plastyków taki mariaż trzech elementów w jednokolorową całość stanowiłby zapewne powód do zachwytu.

Niestety, rzeczywistość nic nie miała w sobie z duchowych uniesień. Przerażeni i zaskoczeni nieprzewidzianym manewrem Protazego pozostali uczestnicy spotkania rzucili się na pomoc emerytowi, usiłując wyciągnąć jego oblepioną głowę z czeluści tortu. Wkrótce oczom zebranych ukazała się twarz Protazego przyozdobiona w różowe kawałki zmiażdżonej masy tortowej. Takie same ozdoby można było dostrzec na krawacie i koszuli. Panie seniorki troskliwie wycierały serwetkami twarz i ubranie Protazego, aby móc doprowadzić emeryta do jako takiego porządku. Przede wszystkim przetarły mu oczy, dzięki czemu Protazy mógł naocznie się zapoznać ze skutkami swojego wyczynu. Na szczęście emeryt wpadł twarzą w środek tortu. Jego boki zostały nienaruszone, dzięki czemu poczęstunek jubilatów mógł dojść do skutku.

Do końca spotkania speszony Protazy siedział, jak na rozżarzonych węglach, chcąc jak najszybciej opuścić miejsce jego kompromitacji i powrócić do swego bezpiecznego mieszkanka.

Niebawem tak się stało. Protazy uświadomił sobie jednak, że znów czeka go wymuszona wizyta w pralni. Szczególnie szkoda mu było różowego krawatu, jaki dostał w prezencie od brata. Ledwo go założył, a już musiał poddać go chemicznej obróbce.