Bajki Wuja

1.
Mieszkali sobie w pewnym lesie
Dwaj przyjaciele okazali,
Jeden miał ostrych zębów dziesięć,
A drugi szable, jak ze stali.

2.
Ten pierwszy Klemens miał na imię
I był potężnym, szarym wilkiem,
Ślepia wytężał swe olbrzymie
I błyskał nimi tak co chwilkę.

3.
Dlaczego zębów tylko dziesięć
Miał ten ogromny wilk drapieżny?
Utracił resztę zębów w lesie,
Gdy szkielet łosia gryzł potężny,

4.
Drugi z przyjaciół tych był dzikiem,
Którego zwali wszyscy Zenkiem,
Głośnym chrumkaniem siał panikę
Miał grube ciało, nogi cienkie.

5.
Tacy to właśnie osobnicy
Wyszli raz kiedyś na skraj lasu,
Uciekli wszyscy w okolicy,
Przed nimi skryli się zawczasu.

6.
Wyjątkiem tutaj był byk Romek,
Który spokojnie chrupał trawę,
Też był potężny, nie ułomek,
Oczy miał wielkie, zielonkawe.

7.
Gdy wilk i dzik ujrzeli byka,
Zdziwili obaj się niezmiernie,
Że on przed nimi nie umyka
I zachowuje się dość biernie.

8.
Podchodzą cicho bliżej Romka
I myślą, jakby go przestraszyć,
A on od siebie przegnał bąka,
Łykając kęs zielonej paszy.

9.
Gdy ich zobaczył kątem oka,
Najpierw im dawał jakieś znaki,
Popatrzył dumnie, tak z wysoka
I nagle krzyknął: „Cześć, chłopaki!”

10.
Wilk z dzikiem stoją zaskoczeni,
Nikt z nich nie chrumka, kłów nie szczerzy,
Na byka patrzą zadziwieni,
Trudno w to wszystko im uwierzyć.

11.
Byk zaraz przerwał ich milczenie
I rzekł, że szuka ochotników
Na to, by wzbić się ponad Ziemię,
Nie znalazł ich wśród innych byków.

12.
Mówi, że tutaj, niedaleko,
Pobudowany jest kosmodrom,
To stąd dwa kroki, tuż za rzeką
Dość wąską, płytką, z wodą modrą.

13.
Na kosmodromie jest rakieta,
Gdy tam się cicho zakradniemy,
To bezszelestnie, jak chód kreta,
Wzlecimy w kosmos prosto z Ziemi.

14.
Wilk z dzikiem, słysząc takie słowa,
Przyjęli byka propozycję:
„Dlaczego mamy nie spróbować?
Trzeba nam tylko dobrze skryć się.

15.
Kiedy tylko się ściemniło.
Cała trójka wolnym krokiem
Wąską rzekę przekroczyła
Przez jej wody niegłębokie,

16.
Cicho weszli na kosmodrom,
By strażnicy nie słyszeli,
Patrzą na rakiety ogrom,
Który się w ciemnościach ścielił.

17.
Każdy waży z nich niemało,
Trzeba się do góry wdrapać,
Czas, by tutaj pójść na całość
I nie stękać, i nie sapać.

18.
Obok stała gdzieś drabina,
Byk wraz z dzikiem oraz z wilkiem
Dzielnie się ku górze wspina,
By do środka wejść za chwilkę.

19.
Tam przedmiotów bardzo wiele,
Są ekrany i przyciski,
Są skafandry i fotele,
Mocno wszystkim zrzedły pyski.

20.
Każdy myśli nieustannie
Aż od tego puchnie głowa,
Co tu zrobić, by udanie
Zaraz w kosmos wystartować?

21.
W pewnej chwili byk przekręcił
Przy pulpicie swoje ciało.
Coś zaczęło nagle chrzęścić,
Coś w rakiecie zawarczało.

22.
Wielki huk się rozległ w ciszy,
Przestraszyli się strażnicy,
A z rakiety długiej dyszy
Bucha dym po okolicy.

23.
Przypadkowo byk kopytem
Włączył silnik na moc całą,
Towarzystwo całe przy tym
W jednej chwili odleciało.

24.
Zaskoczeni nagłym startem
Nie wiedzieli, dokąd lecieć,
Przerażeni nie na żarty
Stać nie mogli, ani siedzieć.

25.
W górę bowiem się unieśli,
Obijając sobie kości,
Gdyż w tym czasie się znaleźli
W dziwnym stanie nieważkości.

26,
Płyną, jak w powietrzu ptaki,
Byk wraz z wilkiem obok dzika,
Jakieś sobie dają znaki,
Lecz niewiele stąd wynika.

27.
Wilk z nich pierwszy strach zwyciężył,
Łapą się pulpitu chwycił,
Przenikliwy wzrok wytężył
I obejrzał każdy przycisk.

28.
Na nich wszystkich są napisy
W długi rząd poukładane,
Widzi wilki, z wrażenia dyszy:
„Przecież to są nazwy planet!”

29.
Zaraz do nich obu mówi:
„Nie musimy wiele wiedzieć,
Przyciśniemy jakiś guzik
I już wiemy, dokąd lecieć.

30.
Trzeba tylko zdecydować,
Nic milczeniem się nie wskóra,
Dokąd mamy się skierować,
Tam, gdzie Wenus, tam gdzie Uran?

31.
Może Saturn lub Merkury
Będą pierwszym naszym celem?
Wybór dla nas dosyć trudny,
Jest tych planet dosyć wiele”.

32.
Lawirując w nieważkości,
Swe pomysły podawali,
Aż tu nagle wśród ciemności
Zajaśniało coś w oddali.

33.
Na pulpicie w jednej chwili
Błysnął przycisk z nazwą Wenus,
Do niej właśnie tu przybyli,
Ale na niej nie ma tlenu.

34.
„Tutaj się oddychać nie da,
Więc polećmy, gdzie Merkury,
To najmniejsza jest planeta,
Popatrzymy na nią z góry”.

35.
Nacisnęli zatem guzik,
Ten Merkurym oznaczony,
Choć im trochę czas się dłużył,
Przylecieli w te rejony.

36.
Pusta była to planeta,
Ani domów, ani ludzi,
Na niej długo być się nie da,
Szybko można się tu znudzić.

37.
Stamtąd dalej polecieli
Wprost na Marsa kształty śliczne,
Bo obejrzeć bardzo chcieli
Tam kratery wulkaniczne.

38.
Znowu ciemność, same skały
I w oddali czarna dziura,
Pył czerwony, chłód niemały,
Polecieli więc, gdzie Uran.

39.
Tam nic także ciekawego,
Znów brak słońca z promieniami,
Chcieli znaleźć coś nowego
Na Saturnie z pierścieniami.

40.
I znów zawód spotkał srogi
Kosmonautów trójkę całą,
Trzeba wręcz w Plutona progi
Bez wahania wkroczyć śmiało.

41.
Tam też na nich nikt nie czekał,
Żadnych drzew i brak potoków,
Ani zwierząt, ni człowieka,
Tylko głucha cisza wokół.

42.
Ich rakieta dalej sunie
Przez ciemności świata tego,
Byli chwilę na Neptunie,
Lecz i tam nic ciekawego.

43.
Jowisz – etap to końcowy,
Lecz i tu nic nie wskórali,
Bo to kolos jest gazowy,
Obejrzeli go z oddali.

44.
Polatali dwa tygodnie
Mocno lotem zawiedzeni
I stwierdzili wszyscy zgodnie,
Że najlepiej jest na Ziemi.