Weszła wreszcie w jakieś pnącza,
By odsapnąć od gorąca,
Tak dotarła gdzieś do pola,
Gdzie wysoki, jak topola,
Chodził tam, nie wiedzieć czemu,
Okazały sam struś emu.
Mysz po cichu tak, jak trusia,
Bojąc się zapewne strusia,
Wolno się do niego skrada,
By go poznać, by pogadać,
Już po paru pierwszych słowach
Mysz nie boi się, nie chowa,
Bo choć wielki, niebotyczny,
Struś był bardzo sympatyczny.
Kiedy poznał plan Rozalii
Odwiedzenia Australii,
Rzekł: ” Wygodnie będzie przecież,
Gdy ją zwiedzisz na mym grzbiecie.
Mogę w mym ogromnym pędzie
Zawieźć cię praktycznie wszędzie”.