Bajki Wuja

Króliś pocieszyciel

1.
W swoim życiu smutków wiele
Zdołał przeżyć już Marcelek,
Dnia pewnego w czas jesieni
Postanowił to odmienić.

2.
Czy to wtorek, czy niedziela
Szukał więc pocieszyciela,
Który mógłby w jednej chwili
Złe momenty mu umilić.

3.
Wnet okazja się zdarzyła
Dla Marcelka bardzo miła,
Bo ktoś dał mu w dniu urodzin
Kogoś, kto mu czas osłodził.

4.
Był nim królik cały z pluszu,
Co miał parę długich uszu,
Od łap spodu aż do głowy
Trochę biały i brązowy.

5.
Nos miał w górę podwinięty,
Pyszczek stale uśmiechnięty,
Marcel wnet się nim zachwycił,
W obie ręce go uchwycił

6.
I obwieścił, że od dzisiaj
Chce przy sobie mieć Królisia,
Takie bowiem, drodzy moi,
Nadał imię pluszakowi.

7.
Gdy nadeszły złe godziny,
Króliś śmieszne robił miny,
Wystarczyła chwila krótka,
By zniknęła myśl o smutkach.

8.
Minka, nawet ta niewielka,
Rozjaśniała twarz Marcelka,
Był więc Króliś, bez wątpienia,
Świetnym lekiem na zmartwienia.

9.
Marcel, widząc minki takie,
Nie rozstawał się z pluszakiem,
Lecz , niestety, dnia pewnego
Wydarzyło się coś złego.

10.
Gdy wstał z łóżka Marcel rano,
Twarz miał mocno zatroskaną,
Wielki smutek w sercu poczuł,
Bo mu Króliś zniknął z oczu.

11.
Co się mogło stać z pluszakiem ?
Czy go zjadły wilki jakieś ?
Czy do domu lisy wpadły
I Królisia mu ukradły ?

12.
Czy też może po kryjomu
W nocny rajd wyruszył z domu ?
Marcel miał kolegę Krzysia,
Więc go spytał o Królisia.

13.
Krzysio zdziwił się szalenie:
„Dla mnie to jest zaskoczenie,
Trzeba będzie, mój Marcelu,
Spytać różnych osób wielu,

14.
Lecz najlepiej idź od zaraz,
Gdzie jest zwierząt cała chmara,
Tam gdzie pełen zwierząt licznych
Ogród jest zoologiczny”.

15.
Wczesnym rankiem, mimo chłodu
Idzie Marcel do ogrodu,
Niedaleko, obok bramy
Żyją dwa hipopotamy.

16.
Dają tylko oczu błyski
Wystające z wody pyski.
Pyta Marcel ich, czy dzisiaj
Nie widzieli gdzieś Królisia.

17.
Miał nadzieję, ale one
Oba rzekły mu znudzone:
„Nie zawracaj nam dziś głowy,
Dla nas dzień jest relaksowy.

18.
To niedziela, więc z tej racji
Śpimy sobie do kolacji.
Nie widzimy, będąc w wodzie,
Aby Króliś tu przechodził”.

19.
Poszedł Marcel sobie dalej,
Gdzie mieszkają trzy szakale,
Pyta zatem już z oddali
O pluszaka tych szakali.

20.
Na to mówią mu szakale:
„Widać go nie było wcale,
Pełno obok ludzi dzisiaj.
Lecz nie było tu Królisia.

21.
Idzie Marcel do żyrafy
Wielkiej, jak trzy duże szafy,
Bo być może dziwnym trafem
Mijał Króliś tu żyrafę,

22.
Lecz żyrafa cętkowana
Rzekła: „ Jestem tu od rana
I choć sięgam dość wysoko,
Taki ktoś mi nie wpadł w oko”.

23.
Marcel sobie w dal spogląda
Tam, gdzie wybieg dla wielbłąda.
Może Króliś tu zabłądził,
Gdzie jest teren ten wielbłądzi ?

24.
Wielbłąd zaś się wielce zdumiał,
Nic powiedzieć mu nie umiał.
Obok mieszka żubr poważny,
Silny, wielki i odważny

25.
O Królisia zapytany
Mruknął tylko rozespany:
„Ja tu jego nie widziałem,
Ze snu właśnie się wyrwałem,

26.
Jakże zatem miałem widzieć,
Czy tu Króliś sobie idzie ?
Poszedł dalej więc Marcelek
Tam, gdzie małp przeróżnych wiele

27.
I gatunków różnych tyle:
Są szympansy i goryle,
Żyją też orangutany,
Obok wdzięczą się pawiany.

28.
Pyta Marcel małp skaczących,
W górę się po drzewach pnących,
Ale słyszy w odpowiedzi,
Że ich Króliś nie odwiedził.

29.
Znów Marcelek dalej szuka,
Dotarł teraz do borsuka,
Lecz odpowiedź jego taka:
„Nie widziałem tu pluszaka”.

30.
Myśli Marcel: „Może z rana
Warto spytać kormorana ?”.
Zaraz dotarł więc do klatki,
Gdzie śniadania jadł ostatki

31.
Ptak ten wielki, czarnopióry,
Co na innych patrzy z góry.
Szepnął tylko do Marcela,
Że się tutaj nie przedzierał

32.
Żaden jakiś dziwny pluszak,
Co, ,jak królik, się porusza.
Zmierza zatem Marcel prosto
Tam, gdzie dwie topole rosną,

33.
A wśród nich na trawy łonie
Położyły się dwa słonie.
One też nic nie widziały
Przez niedzielny ranek cały.

34.
Kroczy dalej Marcel sobie
Tam, gdzie muł kopytem kopie
I też muła o to pyta,
Czy tu Króliś nie zawitał.

35.
Lecz w tym czasie w oko muła
Jakaś mucha ciągle kłuła,
Więc przez muchę nawiedzony
Wzrok miał mocno zakłócony.

36.
Poszedł Marcel wąską ścieżką
Tam, gdzie lew drapieżny mieszkał,
Który już z daleka ryczy,
Że dziś sobie on nie życzy

37.
Żadnych rozmów i wywiadów,
Bo spać będzie do obiadu.
Z lwem już Marcel nie pogada,
Trzeba więc tygrysa zbadać,

38.
Czy też czasem nocą ciemną
Króliś w ZOO mu nie przemknął,
Albo może spacerował,
Gdy się księżyc rankiem schował.

39.
Tygrys wiele nie powiedział,
Przez noc całą w domu siedział,
Wczesnym rankiem jeszcze drzemał,
Więc Królisia tutaj nie ma.

40.
Pytał Marcel zwierząt wiele,
Trzeba spytać i panterę,
Może ona w cętki cała,
Tu pluszaka gdzieś widziała ?

41.
A pantera pręży ciało:
„Dziś mi się tak dobrze spało,
Że powiedzieć ci nie mogę,
Kto tu swą wytyczył drogę.

42.
Marcel zatem znów się sprężył
I podążył wprost do węży,
Które wszystkie za szybami
Spotykały się z widzami.

43.
Na Marcela zapytanie
Zasyczały niestarannie:
„Chcemy dziś poleniuchować,
Króliś tutaj nie wędrował”.

44.
Wrócił Marcel zasmucony,
Że znikł Króliś ulubiony,
Radość nie wypełnia twarzy,
Dzień już słońcem go nie darzy.

45.
Nagle Marcel w jednej chwili
Poza tapczan się wychylił,
Patrzy, oczom swym nie wierzy,
Za tapczanem Króliś leży.

46.
Pewnie rano, gdy się zbudził,
Kołdrę na bok swą odrzucił,
A tym samym wczesnym ranem
Pluszak spadł gdzieś za tapczanem.

47.
Z tej historii jest nauka:
Często się daleko szuka
Czegoś, co swe kryje wdzięki
Tuż na wyciągnięcie ręki.