1,
Dziś opowiem o Igorze,
Co bojowym był indykiem,
Który w każdej niemal porze
Chciał się zmagać z przeciwnikiem.
2.
Zamiast ziarno dziobać sobie
Wśród indyczej swej rodzinki,
Przeciwników w każdej dobie
Wzywał wciąż na pojedynki.
3.
Wczesnym rankiem, gdy podwórze
Zapełniło się ptakami,
Kury, kaczki, małe, duże
Wychodziły z indykami.
4.
Z nimi także gęsi stado
Pogrążone w stałym gwarze
Szło, gdzie czeka na nich jadło,
Które dają gospodarze.
5.
Wszyscy głodni są po nocy,
Więc zmierzają w jedno miejsce,
Ale Igor ma dość mocy,
Jeść z wszystkimi wcale nie chce.
6.
Pręży tylko swe korale,
Nadmuchane i czerwone,
Chce od razu walczyć stale,
Wśród rywali być czempionem.
7.
Pierwszy przybiegł kogut stary,
Kur gromady szef nie nowy,
Grzebień okazałej miary
Na wierzchołku nosił głowy.
8.
Dziób potężny miał i twardy,
Który był skutecznym środkiem,
Już niejeden kogut hardy
Odczuł jego cios, jak młotkiem.
9.
Kogut pręży się wyniośle
I już myśli o sukcesie:
„Indykowi dziobem poślę
Cios, co klęskę mu przyniesie”.
10.
Igor to jest twarda sztuka
I nie czekał ani chwili,
Pierwszy skoczył na koguta,
Więc niedługo się już bili.
11.
Gdy w potężne swe pazury
Złapał ciało przeciwnika
I podrzucił go do góry,
Kogut trzy koziołki fikał.
12.
Potem opadł z głośnym hukiem,
Oglądając własne rany,
Piór zostawił gęsty pukiel
Przez Igora wyszarpany.
13.
Zachęcony tym zwycięstwem
Indyk swych sukcesów pewny,
Dalszych chętnych pyta jeszcze:
„Proszę bardzo, kto następny ?”
14.
Oto kaczor się pojawia,
Choć ma nogi nieco krzywe,
Lecz to trudu mu nie sprawia,
Aby nimi bić kąśliwie.
15.
Patrzy śmiało w twarz Igora
I tak mówi pewny siebie:
„Już nadeszła wreszcie pora,
Że korale twe przetrzebię”.
16.
Igo szybki, jak koń rączy,
Nie odczekał ani chwili,
Pierwszy na kaczora skoczył,
Więc niedługo już się bili.
17.
Gdy w potężne swe pazury
Złapał ciało przeciwnika
I podrzucił je do góry,
Kaczor trzy koziołki fikał.
18.
Opadł potem już bezwładnie
Na pobliskie kępy trawy,
Każdy pewnie zaraz zgadnie,
Że miał wygląd nieciekawy.
19.
Oto już kandydat trzeci
Do stoczenia walk z Igorem,
Gęgający, prawie leci,
Myśląc, że ma szanse spore
20.
Dziób spłaszczony więc otworzył,
Syczy, aby strach wywołać
I choć pióra trzy nastroszył,
Nie przestraszył tym Igora.
21.
Indyk swój poprawił koral
I nie czekał ani chwili,
Pierwszy skoczył na gąsiora,
Więc niedługo już się bili.
22.
Gdy w potężne swe pazury
Złapał ciało przeciwnika
I podrzucił je do góry,
Gąsior trzy koziołki fikał.
23.
Tak, jak inni, spadł na ziemię,
Potłuczony się oddalił,
Za to Igor się niezmiennie
Sukcesami swymi chwalił.
24.
Stwierdził, że tu na podwórku
Brakowało mu rywali,
Tak więc ścieżką, jak po sznurku,
Wprost do lasu się oddalił.
25.
Tam natrafił na bażanta,
Co miał barwne upierzenie,
Więc z indykiem taka walka
To dla niego zagrożenie.
26.
„Mogę stracić ładne pióra,
Wtedy byłbym ptasim zerem,
W walce takiej nic nie wskóram,
Więc ją oddam walkowerem”.
27.
Indyk, widząc, że potyczkę
Wygrał w sposób nazbyt łatwy,
Spotkał w lesie tym perliczkę
I dwie młode kuropatwy.
28.
One małych są rozmiarów,
Każda się przed walką wzbrania,
Czują moc indyczych barów,
Nie podjęły więc wyzwania.
29.
Idzie Igor przez zarośla,
Przez przecinki i polany,
Duma w nim bez miary rosła,
Bo był wciąż niepokonany.
30.
Nagle patrzy w bok z ukosa,
A na krzaku jakaś postać,
To czarnego widok kosa,
Który też chce mistrzem zostać.
31.
Kos tak rzecze do indora:
„Walczyć umiesz bardzo ładnie,
Lecz i na mnie przyszła pora,
Bo czempionem zostać pragnę.
32.
Pojedynek stoczmy zatem
Na pobliskiej nam polanie,
Chociaż małym jestem ptakiem,
Zobaczymy, co się stanie”.
33.
Igor dumnie się naprężył
I do kosa rzekł z pogardą:
„Przecież wiemy, kto zwycięży,
Czy na pewno walczyć warto ?
34.
Kos był jednak dość uparty
I na walkę tę nalegał,
W swym zamiarze taki twardy,
Chociaż Igor go przestrzegał.
35.
Indyk się na bój ten zgodził
I już uniósł się wysoko,
Lecz kos dziobem go ugodził,
Szybkim ciosem w prawe oko.
36.
Krzyknął Igor z bólu strasznie
I się zaszył gdzieś w ukryciu,
Oto przegrał walkę właśnie
Po raz pierwszy w swoim życiu.
37.
Z tej historii łatwo wniosek
Zaraz zrodzić się potrafi:
Nawet najostrzejsza kosa
Zawsze na swój kamień trafi.