Bajki Wuja

Pewnego dnia emeryt Protazy jak zwykle zamierzał udać się do sklepu po poranne zakupy. W przypadku pojawiania się poza domem założył swój wyjściowy ubiór, czyli trzydziestoletni garnitur, różową koszulę, zielony krawat w niebieskie grochy, buty na skórzanym obcasie i ciemnozielony beret. Zbliżył się ku drzwiom wyjściowym, włożył klucz do zamka, aby je otworzyć. Klucz jednak kręcił się wkoło, a zamek się nie otwierał.
Emeryt zdziwił się, bo jeszcze wczoraj, gdy zamykał drzwi wieczorem, wszystko działało bez problemu. Teraz przekręcał klucz w lewo i w prawo, a drzwi tkwiły zamknięte, Protazy zaczął szarpać klamkę. Myślał, że gdy użyje siły, to może zamek ugnie się pod naporem mięśni emeryta i się otworzy.
Niestety, wszelkie wysiłki poszły na marne. Emeryt uświadomił sobie, że został zakleszczony w mieszkaniu, z którego nie ma możliwości wyjścia. Przypomniał sobie, że ma, co prawda, jakąś drabinę i teoretycznie mógłby zejść po niej przez balkon, ale wywołałoby to podejrzliwe reakcje innych lokatorów, zwłaszcza pani wścibskiej. Poza tym nie może wiecznie chodzić z drabiną po zakupy. Nawet gdyby chciał wykorzystać drabinę, to i tak nie mógłby tego zrobić. Przypomniał sobie, że przed tygodniem pożyczył mu ją dozorcy, który miał wymienić przepaloną żarówkę na korytarzu, a jego drabina się popsuła.
– Ciekawe, że minął tydzień, a dozorca nadal wymienia tę żarówkę – westchnął Protazy. Cóż, w tej nieciekawej sytuacji emeryt nie miał innego wyjścia, jak tylko wyjść na balkon i wzywać pomocy. Tak też zrobił. Głos emeryta usłyszała najbardziej czujna lokatorka bloku, czyli pani wścibska:
– Co się stało, sąsiedzie? – zawołała ze swego balkonu.
– Zatrzasnął mi się zamek i nie mogę wyjść z mieszkania – wyjaśniał powody swego zachowania Protazy.
– Niech pan poczeka, pójdę do dozorcy, to może on spróbuje otworzyć drzwi od zewnątrz – odpowiedziała mu pani wścibska.
Po tej zaskakującej deklaracji pomocy ze strony pani wścibskiej, która dotąd nie była życzliwa Protazemu, emeryt wszedł z balkonu do mieszkania i przemieścił się do drzwi wejściowych. Nasłuchiwał odgłosów z korytarza w nadziei, że niebawem usłyszy głos dozorcy albo przynajmniej jakiś odgłos ruchu klucza w zamku. Minuty mijały jedna za drugą, ale na korytarzu panowała głucha cisza.
Protazy już zaczął podejrzewać, że pani wścibska znów nie była mu przychylna. Nagle usłyszał, że ktoś puka do drzwi. Był to dozorca, który spytał:
– Jest tam pan w środku?
– Jestem – odrzekł Protazy. Widzi pan, nie mogę otworzyć drzwi. Klucz się kręci we wszystkie strony, a drzwi, jak były zamknięte, tak są.
– Chyba wiem, o co chodzi – odpowiedział dozorca. Coś musiało pęknąć w środku zamka i dlatego klucz tak się obraca. Zaraz coś wymyślimy – pocieszał emeryta dozorca. Niech pan poczeka, w mieszkaniu mam pęk rożnych kluczy. Może inne okażą się skuteczne.
Po paru minutach dozorca przyszedł z całym zestawem kluczy o próbował jeden po drugim. Niestety, to nic nie pomogło. Dozorcy zrobiło się od tego gorąco. Powiedział więc Protazemu, że na chwilę przerwie te próby, bo musi zaczerpnąć świeżego powietrza.
Dozorca wyszedł więc przed blok, trzymając w ręku cały zbiór kluczy. W tym momencie, zupełnie przez przypadek, obok bloku przechodził nie kto inny, jak tylko… zbir! Widok pęku kluczy w rękach dozorcy zaciekawił go.
– Ale ma pan zbiór kluczy – zagadnął dozorcę. Kolekcjonuje pan je?
– Nie – odparł dozorca. Po prostu próbowałem otworzyć drzwi lokatorowi, któremu zatrzasnął się zamek.
Zbir, z racji swej podejrzanej działalności, zawsze nosił przy sobie różne wytrychy i specjalne narzędzia służące do szybkiego sforsowania zamknięć.
Tym razem zbir zaoferował uczciwą pomoc, a może chciał poznać przy okazji nowe zamknięcia, których mógł nie znać. Na pewno dla niego to byłoby dobre ćwiczenie w jego praktyce włamaniowej.
Dozorca z chęcią przystał na propozycję pomocy ze strony zbira. Obydwaj panowie weszli zaraz do bloku i za moment znaleźli się przy drzwiach mieszkania Protazego. Zbir obejrzał drzwi i stwierdził fachowo, że dozorca wszystkie te klucze to sobie może odłożyć do muzeum. Tu trzeba wymontować zamek, a do tego są potrzebne specjalne narzędzia. Wyjął z kieszeni mały śrubokręcik i jakiś dziwny pręt.
Dialog dozorcy ze zbirem słyszał przez drzwi Protazy. Dobrze znal jego głos i gdy zorientował się, że za jego drzwiami stał zbir, zimny pot wystąpił mu na czoło:
– Co on tu, do licha, robi pod moimi drzwiami i to jeszcze grzebie w zamku? – zatrwożył się Protazy. Czy dozorca wie, z kim rozmawia? Przecież ten kryminalista będzie miał prostą drogę do włamania. Mimo to emeryt bał się zdradzić, że to jego mieszkanie i milczał zawzięcie, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Po chwili usłyszał triumfujący glos zbira, który wykonał kilka ruchów swoimi magicznymi przyrządami.
– Już po bólu. Zamek zdemontowany. Teraz go trzeba tylko wyciągnąć z wnętrza drzwi i wszystko będzie w porządku
– Dziękuję bardzo – rzekł dozorca. Ile się należy za usługę? Mogę panu zapłacić, a potem się rozliczę z lokatorem.
– Nie ma potrzeby – odparł zbir. Usługa gratis. Dla mnie najważniejsze było ćwiczenie w demontażu zamka. Lokator i tak będzie musiał ponieść koszty zakupu nowego zamka, bo ten się do niczego nie nadaje. Zresztą, jak przyjdzie ślusarz, to powie, co dalej zrobić.
Po tych słowach zbir wyszedł z bloku. Protazy odetchnął z ulgą. Dobrze, że zbirowi nie chciało się spotkać z lokatorem. Wtedy wydałoby się, gdzie mieszka emeryt, a zbir mógłby wtedy robić, co mu się podoba. Po wyjęciu zamka drzwi się otworzyły i emeryt mógł osobiście podziękować dozorcy za pomoc.
W odróżnieniu od zbira dozorca nie odmówił przyjęcia symbolicznego banknotu od Protazego jako dowód wdzięczności za wyświadczoną przysługę.
Problem jednak nie został do końca rozwiązany, bowiem drzwi pozostały bez zamka i teraz to już każdy mógłby wejść do lokalu Protazego. Jeśli emeryt miałby pójść po zakup zamka. To praktycznie zostawiłby otwarte mieszkanie. Musiał więc doprowadzić do końca sprawę zamka, nie wychodząc z domu. Dozorca powrócił do swoich innych prac, więc Protazy był pozostawiony sam sobie Pamiętał, że w szufladzie stołu miał kartkę z numerem telefonu do administracji. Aby jednak dotrzeć do stołu, musiał odejść od drzwi. Ponieważ nie było w nich zamka, każdy mógłby sobie wejść do mieszkania emeryta. Protazy nie mógł zatem oddalić się w głąb mieszkania.
Na szczęście obok drzwi stała niewielka szafka, w której był długi sznur. Emeryt pomyślał sobie, że gdyby jeden koniec sznura przywiązał do klamki, a drugi koniec do swej szyi, to mógłby przejść w głąb mieszkania. Napięcie sznura sygnalizowałoby wtedy, że ktoś wchodzi do mieszkania Protazego. W tym celu emeryt zrobił pętlę i założył ją przez głowę na szyję. W ten sposób miał dwie ręce wolne, co nie ograniczało jego ruchów. Odszedł więc od drzwi z pętlą na szyi w kierunku pokoju, gdzie znajdował się stół.
Tymczasem dozorca, jako człowiek uczynny, przypadkowo spotkał na korytarzu ślusarza z administracji, który dostał zlecenie na naprawę zamka w innym mieszkaniu. Gdy dozorca opowiedział ślusarzowi o przypadku Protazego, ten odpowiedział, że akurat ma w torbie taki zamek i zaraz mógłby go założyć. Obydwaj poszli więc do mieszkania Protazego. Dozorca wiedział, że w drzwiach nie ma zamka, więc energicznym ruchem otworzył drzwi. Pociągając za nie, spowodował naprężenie sznura, który nagle zacisnął się na szyi emeryta. Szarpnięcie spowodowało, że Protazy przewrócił się na podłogę i zaczął się dusić, wzywając pomocy charczącym głosem.
Dozorca wszedł do środka i gdy zobaczył leżącego emeryta, zdjął pętlę z jego szyi.
– Co pan wyprawia? – spytał kaszlącego Protazego. Chciał się pan powiesić na klamce?
– Skądże! – oburzył się emeryt. Musiałem jakoś zabezpieczyć drzwi przed otwarciem przez nieupoważnione osoby, żeby móc chodzić po mieszkaniu.
Dozorca nie bardzo wiedział, co konkretnie zamierzał Protazy, ale nie chciał już dłużej tracić czasu. Poprosił ślusarza o założenie zamka. Ślusarz zrobił to dość sprawnie i w dodatku nie wziął za to żadnych pieniędzy, traktując tę naprawę jako zgłoszoną do administracji.
Protazy sprawdził jeszcze tylko funkcjonowanie kluczy i poczuł ulgę, opadając na fotel. Trochę tylko czuł piekącą szyję po zaciśniętej pętli.