Bajki Wuja

1.
Gdzieś na fermie futerkowej,
Niedaleko od Konina,
W dużej klatce metalowej
Żyła norka Florentyna.

2.
Była bardzo energiczna,
W ciągłym ruchu, bez ustanku,
Innych zwierząt grupa liczna
Już nie spała o poranku.

3.
To żywotna Florentyna
Dzień witała bardzo wcześnie
I w porannych dość godzinach
Przeszkadzała innym we śnie.

4.
Senne zatem przez dzień cały
Były nutrie i sobole,
Inne norki też ziewały,
Marszcząc przy tym sierść na czole.

5.
Energiczna Florentyna
Wcale się nie przejmowała,
Że po ciągłych jej wyczynach
Cała ferma wciąż drzemała.

6.
Zauważył też zdziwiony
Fermy całej tej właściciel,
Że tu każdy, jak zamglony
Snuje w klatce się bez życia.

7.
Zdenerwował się, bo w lecie
Chciał z tych zwierząt zrobić futra,
W takim stanie one przecież,
Nie doczekać mogą jutra.

8.
Wiosna prawie się kończyła
I właściciel co dzień zerkał,
Jaka forma zwierząt była,
By z nich ładne szyć futerka.

9.
Florentyna wyczuwała,
Co właściciel ten zamierza,
Chce, by znikła ferma cała,
By się pozbyć śladu zwierza.

10.
Cały dzień chodziła w klatce
W tę i we w tę, w obie strony,
Myśląc o przytulnej chatce
Wśród wysokich traw zielonych.

11.
Zachowanie właściciela
Było dla niej podejrzane,
Więc zaczęła plan swój wcielać
Twardej walki o przetrwanie.

12.
Rzekła więc do innych zwierząt,
Które w innych klatkach były,
Że tak sobie cicho siedzą,
A tu trzeba złączyć siły.

13.
„Życie nasze zagrożone,
Nikt z nas nie jest pewny jutra,
Już przymiarki są tworzone,
By przerobić nas na futra.

14.
Usłyszałam, że właściciel
Komuś mówił o swych planach,
Że któregoś dnia o świcie
Ferma ma być wyprzedana.

15.
Wszyscy my, co tu mieszkamy,
Wnet będziemy wywiezieni,
Gdzieś do fabryk futer znanych,
Więc nie bądźcie zaskoczeni.

16.
Wszyscy razem w jednej chwili
Być przestali już zaspani
I nerwowi się zrobili,
Wymachując wciąż łapami.

17.
Widząc to, tak mówi norka:
„Nie czas wpadać tu w panikę,
Ni w bezruchu tkwić, jak w korkach,
Lecz gotową mieć taktykę.

18.
Mam plan chytry, utajniony,
Lecz wam zdradzę go niezwłocznie,
Nim właściciel ten szalony
Akcję przeciw nam rozpocznie”.

19.
„powiedz zaraz, Florentyno,
Jak zamierzasz nas ocalić ?”
Dźwięk słów takich wnet popłynął
Z klatek, w których wszyscy stali.

20.
Nutrie, lisy i sobole,
Norki, tchórze i szynszyle
Chciały poznać Florki wolę,
Umknąć z fermy gdzieś na milę.

21.
Florentyna tak powiada:
„Trzeba zaraz, moi drodzy,
Pomocników mieć nie lada,
A są nimi ekolodzy.

22.
To obrońcy nas prawdziwi,
Coś słyszałam, coś pamiętam,
Że niezwykle są wrażliwi,
Gdy więzione są zwierzęta.

23,
Trzeba nam ich powiadomić
O tym, co się tutaj dzieje,
Zróbmy swoje, a już oni
Szybko stworzą nam nadzieję.

24.
Nim rozpocznie się niedziela,
Tu przybędą w wielkim gronie,
Powstrzymają właściciela
Bo potrafią nas obronić”.

25.
Na to rzecze jenot z klatki:
„Wszystko jasne, jak na dłoni,
Problem tylko jest w tym taki,
Jak ich mamy powiadomić ?”.

26.
Norka na to miała sposób
I tak rzekła do jenota:
„Zdarzył się nam uśmiech losu,
Bo już jutro jest sobota.

27.
Właśnie wtedy nieopodal
Wśród traw polnych, trzcin i głogów,
Tam, gdzie w stawie ciemna woda,
Ma być grupa ekologów.

28.
Przyjdą po to, by wybadać,
Czemu staw zanieczyszczony,
Przecież liści moc tam wpada
I się szybko mnożą glony.

29.
Ja już o to się postaram,
Żaby dać im sygnał taki,
Który sprawiłby, że zaraz
Przyjdą tu, gdzie nasze klatki”.

30.
Noc minęła i znów ranek
Dzień sobotni rozpoczyna,
Znów godziny nieprzespane
Futerkowa ma rodzina.

31.
Tak czuwały w niepewności,
Czy właściciel ten przypadkiem
Nie pochwyci ich w ciemności
I wywiezie stąd ukradkiem.

32.
Florka miała pewną cechę,
Której nie znał nikt z jej bliskich,
Potrafiła z głośnym echem
Wydobywać z siebie gwizdki,

33.
A ponieważ już od rana
Ekolodzy przybywali,
Gwizdków fala im nieznana
Dała słyszeć się z oddali.

34.
Jeden z nich, niejaki Felek,
Zakradł się pod ogrodzenie
I zobaczył klatek wiele –
Biednych zwierząt uwięzienie.

35.
Przez płot skoczył, lecz miał szelki,
Przez co otarł swe pośladki,
Ale szybko zdjął skobelki,
Pootwierał wszystkie klatki.

36.
Norki, lisy i jenoty,
Tchórze, nutrie i szynszyle
Zbiegły z fermy co do joty,
Zanim dwie minęły chwile.

37.
Felek wrócił znów nad wodę,
Grupa zwierząt tych zaś cała
Niezrażona rannym chłodem
Wprost do lasu umykała.

38.
A na koniec Florentyna,
Choć nie rzekła ani słowa,
Zagwizdała przy leszczynach,
By Felkowi podziękować.

39.
Często tak też w życiu bywa,
Gdy jesteśmy przygnębieni,
Jedna dusza nam życzliwa
Może losy złe odmienić.