Bajki Wuja

1.
Kiedy noc nastaje wokół
I jej tajemnicza magia,
Wtedy wstaje z błyskiem w oku
Duża nocna ćma Pelagia.

2.
Cały dzień się wyleguje
W jakiejś przyokiennej szparze,
Kolorowych snów kosztuje
Pełnych fantastycznych marzeń.

3.
Lecz, gdy tylko słońce skończy
Całodzienną swą wędrówkę,
Ćma ze snem już się nie łączy
I podnosi w górę główkę.

4.
Skrzydła oba rozpościera
Przyprószone białym pyłkiem,
W głąb ciemności się wybiera
Dość nieśmiało, cicho, chyłkiem.

5.
Ktoś zapyta: „Dokąd leci ?”
Na to wam odpowiem szczerze:
Na spotkanie koło trzeciej
Ze znajomym nietoperzem.

6.
Tutaj jeszcze dla jasności
Jeden szczegół dodać muszę,
Że nietoperz od młodości
Był nazwany Arkadiuszem.
7.
Nocnych marków zgrana para
Każdej nocy koło trzeciej
W ciemnej mgle się spotykała,
Aby razem gdzieś polecieć.

8.
Czy to niebo w chmurach było,
Czy błyszczała twarz księżyca,
Wcale im się nie nudziło,
Chcieli nocą się zachwycać.

9.
Aż tu jednej takiej nocy,
Gdy na spacer księżyc ruszał,
Smutek do ćmy głowy wkroczył,
Bo zabrakło Arkadiusza.

10.
Co też mogło się wydarzyć ?
Może spotkał groźne zwierzę ,
Które z miną złą na twarzy
Chciało walczyć z nietoperzem ?

11.
Może spadło jakieś drzewo,
Co do zmiany drogi zmusza
I nie w prawo, ale w lewo
Skierowało Arkadiusza ?

12.
Może księżyc bladym światłem
Tak to wszystko nagle sprawił,
Że sen mocny zesłał raptem
I nietoperz się nie zjawił ?

13.
Długo jeszcze myśleć mogła
Ćma Pelagia przygnębiona,
Aż tu nagle jej pomogła
Sowa Ewa – jej znajoma.

14.
„Zobaczyłam w leśnych głuszach”
– Mówi sowa do Pelagii –
„Że porwano Arkadiusza,
Trzeba działać, bo czas nagli.

15.
„To drapieżny jastrząb Maciej
Chciał mieć przysmak bez wątpienia,
Więc uwięził w swojej chacie
Arkadiusza do zjedzenia”.

16.
Ćma Pelagia wystraszona,
Słysząc groźne słowa sowy,
Aż zrobiła się zielona,
Mówiąc głosem dość nerwowym”

17.
„Powiedz, Ewo, droga duszo,
Czy jest jeszcze tu nadzieja,
By ocalić Arkadiusza
Więzionego przez Macieja ?”

18.
Rzecze sowa: ”Trzeba zaraz
Iść po radę do Brunona,
To jest niedźwiedź tęgi w barach,
Nikt go dotąd nie pokonał”.


19.
Leci zatem bez wytchnienia
Ćma Pelagia do niedźwiedzia,
Świt w słonecznych lśnił promieniach,
Brunon zbudził się i siedział.

20.
Lata ćma mu tuż przed nosem,
Macha mocno skrzydełkami
I owadzim cienkim głosem
Tymi wabi go słowami:

21.
„Witaj, drogi mi Brunonie,
Mam do ciebie prośbę wielką,
Ty masz wielkie, silne dłonie,
A ja jestem ćmą niewielką.

22.
Nietoperza Arkadiusza
Porwał jastrząb Maciej srogi
I to wcale go nie wzrusza,
Że Arkadiusz jest mi drogi.

23.
Aby zatem tej złej doli
Jeszcze bardziej nie pogłębiać,
Chcę cię prosić, byś wyzwolił
Nietoperza z łap jastrzębia.

24.
Ty masz siłę, jak nikt inny,
Więc nie musisz się tak zmuszać,
Jeden mały ruch twój zwinny
I uwalniasz Arkadiusza”.

25.
Ale Brunon dość zaspany
Tak jej basem odpowiada:
„Dom jastrzębia pod chmurami,
Za wysoko, by się skradać.

26.
A poza tym mam ból głowy,
Wczoraj piłem mocne wino,
Gdy na balu wśród dąbrowy
Byłem z kuną Florentyną.

27.
Ona lepsze zna sposoby,
Jak się dostać do jastrzębia
I odebrać mu tę zdobycz,
Co dla ciebie jest tak cenna”.

28.
Poleciała więc Pelagia
Wprost do kuny Florentyny,
Może jej tajemnic magia
Zwalczy złe Macieja czyny ?

29.
Kuna jednak też zaspana,
Ledwie rusza jednym okiem,
Bo bal prawie trwał do rana,
Więc spać chciała snem głębokim.

30.
Ćma nie dała za wygraną,
Wokół nosa kuny lata
I powtarza, że już rano,
Że nietoperz w tarapatach.

31.
Kuna mówi w wolnym tempie,
Bo ją bal wymęczył srodze:
„Powiedz o tym jednej klępie,
Co przy leśnej chodzi drodze.

32.
Klępa, czyli żona łosia,
Co czasami z nozdrzy strzela,
Ma na imię chyba Zosia,
Nie, z pewnością to Aniela”.

33.
Po tych słowach Florentyna
W mig zapadła w sen kamienny,
Ułożyła się w malinach,
Gdzie był miękki mech przyjemny.

34.
W lesie jednak dróg niemało,
Jak tu szukać tej Anieli ?
Gdyby każdą zbadać całą,
Trwałoby to do niedzieli.

35.
„Co tu zrobić, co też począć ?”
– Myśli ćma zmęczona lotem,
Warto byłoby odpocząć,
Lecz odpocznie sobie potem.

36.
Trochę szczęście jej sprzyjało,
Bo już obok pierwszej drogi
Zobaczyła duże ciało,
Które mocne miało nogi.

37.
Postać wcale to niemała,
Aż jej widok onieśmiela,
Myśli ćma, dygocząc cała:
„To na pewno jest Aniela”.

38.
Lecz po chwili, wbrew trudnościom,
Tak tę mowę swą zaczyna:
„Tyś Aniela jest z pewnością,
Tak mi rzekła Florentyna.

39.
Poradziła, by cię spytać,
Bo ty wiedzę lubisz zgłębiać,
Jak tu można szybko wyrwać
Nietoperza z łap jastrzębia ?”.

40.
Na to klępa odpowiada:
„Co ta kuna wygaduje ?
Moja wiedza, to przesada,
Słabo się w tym orientuję.

41.
Jastrząb na wierzchołku drzewa
Swoje jasne ma mieszkanie,
Nikt z nas, co są tutaj w krzewach,
By tam dotrzeć, nie jest w stanie.

42.
Wniosek jasny stąd wynika,
Że to zrobić tylko może
Ten, co raczej nas unika,
Dumny Eryk – biały orzeł.

43.
On tam wzleci bez problemu,
Jastrząb się z nim nie chce mierzyć,
To zadanie tylko jemu
Można byłoby powierzyć”

44.
Leci zatem ćma tam w górę,
Gdzie ma gniazdo orzeł Eryk,
Gdzie ogląda z bliska chmurę
Ptak królewski, z wyższej sfery.

45.
Siedzi sobie, jak na tronie,
W pióra białe przystrojony,
Wielkie szpony zdobią dłonie,
Dziób ma lekko zakrzywiony.

46.
Sił już prawie pozbawiona
Długim tym poszukiwaniem
Tak mu rzecze ćma skruszona,
Cała się zanosząc łkaniem:

47.
„Drogi wielki ptaków królu,
Ty, Eryku wszechpotężny,
Oszczędź, proszę, mi dziś bólu,
Tyś szlachetny jest i mężny.

48.
Wyzwól, proszę, nietoperza,
Co jest Arkadiuszem zwany,
Bo wciąż jastrząb zły zamierza
Ciężkie mu zadawać rany.

49.
To ten Maciej bez litości
Arkadiusza w szpony chwycił
I chce teraz aż do kości
Ciałem jego się nasycić”.

50.
Myśli Eryk, marszczy czoło,
Tu odmówić nie wypada,
Skoro jest tak niewesoło,
Trzeba bieg tej sprawie nadać.

51.
Ćma ta długo tu leciała,
Więc odmówić się nie godzi,
Tak się mocno poświęcała,
Że należy ją nagrodzić.

52.
Mówi Eryk do Pelagii:
„Zaraz przerwę twe katusze,
Za pięć minut, bo czas nagli,
Będziesz ze swym Arkadiuszem”.

53.
Zaczął zatem grę o wszystko,
Wielkie skrzydła wnet rozwinął,
Na Macieja legowisko
Z góry nagle, jak grom, spłynął.

54.
Jastrząb zamarł wystraszony,
Nawet nie śmiał się poruszać,
Eryk zaś ostrożnie w szpony
Chwycił ciało Arkadiusza.

55.
Od tej pory nocy wiele
Mogli spędzać wierni szczerze
Sobie bliscy przyjaciele:
Ćma Pelagia z nietoperzem.

56.
Mimo leków i bojaźni
Ćma działała bez wytchnienia,
Bo dla szczerej tak przyjaźnie
Warto czynić poświęcenia.